czwartek, 28 listopada 2013

Opowiadanie II - Prolog

Wiedziałam, że coś się stanie. To nie było zwykłe przeczucie. To było coś jak wiedza wykuta z książek - pewne i potwierdzone. A jednak jakaś część mnie starała się temu zaprzeczać.
___________________________

Zwyczajny dzień w Fairy Tail. Gildia pogrążona w śmiechach i radosnych śpiewach. Nie obyło się bez bijatyk i sprzeczek, które od wielu lat były codziennością. Gdzieś w kacie Cana popijała alkohol patrząc pogardliwym wzrokiem na Elfmana kłócącego się z innymi mężczyznami. Mira wesoło gawędziła z Lisanną co jakiś czas chichocząc, słysząc groźby brata. Tętniło życiem, jak zwykle z resztą.
Dla innych mógłby to być szok - latające stoły powinny wywoływać przerażenie a nie głośny śmiech.
Ale takie było Fairy Tail.
I magów rzucających meblami trzeba było uznać za całkowicie normalnych.

Lecz nie o Fairy Tail chcę wam teraz opowiedzieć.

Czy zastanawialiście się kiedyś jakie to uczucie być śledzonym?
Średniego wzrostu dziewczyna szybkim krokiem maszerowała w stronę swojego domu. Powinno się jej nie śpieszyć. Kolejna misja zakończona sukcesem, duża zapłata i jeszcze ta satysfakcja. Więc czemu teraz wręcz biegła? Pogoda też nie była zła. Słońce pomimo tego, że chyliło się ku zachodowi, wciaż przygrzewało.
Ludzie, którzy wyglądali przez okna, mierzyli ją zdziwionym spojrzeniem.
Śpieszyła się gdzieś? Miała spotkanie?
Szybko skręciła w małą uliczkę. Przyśpieszyła kroku i teraz już praktycznie biegnąć szukała jak najkrótrzej drogi do domu. Nawet nie wiedziała, jak blisko niego sie znajduje..
Czuła sie śledzona. Wydawało jej się, że między uderzeniami jej obcasów o kamienny chodnik, słyszała czyjeś kroki. Powoli zaczynała się bać. Pęk swoich kluczy zchowany miała głęboko w walizce. Nie miała odwagi nawet zatrzymać się i poszukać ich. Bała się. 
Ile dałaby, żeby był przy niej, któryś z jej niezastąpionych przyjaciół...
Czuła się po prostu bezsilna..
Wybiegła na most nad kanałem. Stąd mogła zobaczyć swój dom. Odetchnęła z ulgą. Miała do pokonania jeszcze tylko kilkadziesiąt metrów.
Tajemnicze kroki "prześladowcy" stawały się co raz głosniejsze.
Podejrzane.
Straszne.
Boje się...

Ułożyła dłoń na klamce i rozejrzała się dookoła. Nikogo nie było. Kroki ucichły.
Niepewnie odwróciła się, lekajac się jeszcze, że ktoś tu jeszcze był..
I weszła do domu. Zamknęła drzwi na klucz.
Jestem.. bezpieczna..

Powoli, zmęczona weszła do salonu. Nic się nie zmieniło, prócz..

Poczuła znajomy chichot.

- NATSU! HAPPY! WYNOCHA Z MOJEGO DOMU!

____________________________

Hejo ;--;
Powracam z mega krótkim prologiem. :c
Chcę was przeprosić i to strasznie. Nie mogłam, a raczej nie miałam czasu na pisanie nowego rozdziału :c
Ale już powracam! Wszystko załatwione! :3
Sprawa z Marcinem - Moim kuzynem - załatwiona! :3
Od 2 tygodni mieszka z nami :3 Jest świetny :3
Projekt prawie skończony :D Jeszcze drobne poprawki ale jest dobrze ^^"
Tak więc - Spodziewajcie się rozdziału 1 w weekend :D
Trzymajcie się i jeszcze raz was przepraszam :c!

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 37 - Koniec.

Lucy wychyliła głowę spod kołdry i zaczęła nasłuchiwać. Ktoś przyszedł... Ktoś znajomy.. Chwila... Pavali?! Zaczęła miotać się po łóżku w poszukiwaniu swoich ciuchów. No przecież gadał z Natsu... A ten w kazdej chwili mógł go wpuścić do mieszkanie, nie myśląc za wiele. Można się było po nim wszystkiego spodziewać...
 Happy spoglądał na nią niewzruszony wisząc w powietrzu.
- Szukasz swoich ubrań? - spytał cicho - Pod łóżkiem leżą.
Dziewczyna spojrzała na przyjaciela zaskoczona po czym włożyła rękę pod łóżko i chwile grzebała. Po chwili wyciągnęła bluzkę. Przerażona spojrzała na przyjaciela.
- Happy, błagam powiedz... Wiesz gdzie reszta..? - szepnęła najciszej jak tylko umiała. Nerwowo rozglądała się po pomieszczeniu szukając zaginionych części garderoby.
- Nie wiem. - wzruszył ramionami - To nie ja rzucałem nimi po całym pokoju. Bluzkę znalazłem na lampie. Nie powiem, ciekawie się bawicie kiedy mnie nie ma.- Dodał oburzony.
- HAPPY! Nie czas teraz na fochy! - Jęknęła Lucy wyskakując z łóżka owinięta w prześcieradło. - Sytuacja nagła i poważna, rozumiesz?!
- Sytuacja nagła i poważna to była wczoraj jak mnie obudziliście... WIESZ JAK GŁOŚNO CHRAPIESZ!? - Exceed usiadł na łóżku spoglądając gniewnie na Blondynkę.
- Jezu.. No przepraszam! - rzuciła od niechcenia podbiegając do szafy z ubraniami i wyciągając pierwsze lepsze ciuchy co jakiś czas wychylała się zza ściany by zobaczyć czy Natsu nadal zajmuje niezapowiedzianego gościa. Pędem pognała do łazienki. Gdy tylko zatrzasnęła za sobą drzwi odetchnęła z ulgą. Udało się.
Spokojna już spojrzała w lustro. Uśmiechnęła się leniwie patrząc na swoje włosy, każdy w inną stronę. Zauważyła małe zadrapania na ramionach na co tylko zachichotała cicho i przejechała po nich palcami, wspominając ciepło dłoni ukochanego. Gdy jednak wzrok zjechał na jej szyję, zbladła.
Włosy dało sie ułożyć, zadrapania dało się ukryć, natomiast to... Pozostawało mieć jej jedynie nadzieje, że nikt nie zwróci szczególnej uwagi na mały "prezencik" od Salamandra.

*

- Cześć Pavali - Powiedział po chwili zamyślenia Natsu, gładząc różowe włosy.
- Natsu? - Zaczął brunet sapiąc ze zmęczenia. - Co z twoim okiem..? Nie mów mi, że oni...
- Aaa..? AAA! Że oko... Jest ok. Znaczy uszkodziłem się bo jacyś goście coś chcieli.. "Przeszłość, zemsta" i takie tam. Nie ciekawie ogółem. A co?
- Słuchaj... Muszę bardzo poważnie pogadać z tobą i Lucy..
- Ze mną i Lucy...? - powtórzył jakby nie był pewny tego co usłyszał.
- To serio poważne...
- Skoro tak mówisz... Wchodź. - Zaprosił. - LUCY MAMY GOŚCIA!
- JAK COŚ JESTEM W ŁAZIENCE! - krzyknęła Lucy. W jej głosie wydawało się czuć nutkę zakłopotania. A może tylko mu się zdawało...?

*

- Więc o co chodzi? - spytała Lucy siadając obok Natsu na kanapie.
Pavali przejechał dłonią po twarzy. Nerwowo spojrzał na filiżanke herbaty, którą podała mu blondynka. Wziął głęboki wdech i zaczął.
- Natsu.. Zaatakowali cie ludzie pragnący zemsty za niejakiego Likoto, zgadza się? - powiedział patrząc prosto w oczy różowowłosego.
- Taa.. - westchną chłopak zakładając dłonie za głową. Wydawał sie średnio zainteresowany tą sprawą. W przeciwieństwie do Lucy..
- Zaraz.. - zaczęła. - skąd ty to wiesz?
Pavali drgną. Spuścił głowę ślepo gapiąc się w ziemie.
- Tak jakby byłem związany z tą sprawą. - mruknął. Zauważył, ze przyjaciółka już chciała mu przerwać więc dodał. - Tak samo jak ty, Lucy.
- J-ja?
- Tak.. Po tym jak ojciec popełnił samobójstwo cała firma upadła. By spłacić długi musieliśmy sprzedać ziemię i dom. Zostaliśmy bez grosza... Moja matka poważnie zachorowała... Potrzebowałem pieniędzy na jej leczenie. Inaczej.. Umarłaby. Musiałem podjąć się jakiejś roboty. Zacząłem szukać najbardziej płatnej pracy czy to w gazetach czy.. gdziekolwiek. I kiedyś ktoś zaproponował mi namierzenie jakiejś dziewczyny. I tu właśnie pojawiasz się ty, Lucy. - przerwał by wziąć głęboki wdech... - Znalazłem cię. Wtedy. W szpitalu. Chciałem dowiedzieć się do czego byłaś im potrzebna. Gdy dowiedziałem się...
- Do czego? - spytał nagle Natsu, który dziwnie spoważniał.
-Mieli fałszywe informacje. - wyjaśnił. - Myśleli, ze to Lucy zabiła Likoto. A tym czasem to byłeś ty, Natsu. Oni dowiedzieli się o tym. Wytłumaczyli mi, że chcą cię zabić. Nie.. Nie mogłem.. Odmówiłem.. Zagrozili zabiciem mojej matki... Zagrozili zabiciem mnie...
- Tak więc by chronić własną dupę... - warkną Natsu ale Lucy przerwała mu.
- Natsu. Poczekaj.. Przecież..
- Nie, Lucy. Natsu ma rację. Zachowałem się egoistycznie. I to jak.. Podałem im namiary na Salamandra, którego tak strasznie chcieli złapać... I... dostałem pieniądze.. Oczywiście kilka razy mniej niż obiecali. Gdy wróciłem do domu, okazało się... że moja matka umarła... dzień przed moim wyjazdem.. - Przerwał i knykciami otarł oczy. Westchną ciężko i dokończył. - I co z tego miałem? - zaśmiał się tępo. - Oszukałem przyjaciół, wydałem ich za marne kilka groszy, które i tak na nic się nie przydało... Marny ze mnie przyjaciel... A tym bardziej człowiek...
Zapadła długa niezręczna i pełna napięcia cisza... Pavali wciąż spoglądał pusto w ziemie jakby wyczekując reakcji przyjaciół, jeżeli mógł ich tak dalej nazywać... Z jednej strony strasznie cieszył się. W końcu to z siebie wydusił... Z drugiej strony... Mógł na zawsze stracić w sumie jedynych ludzi, których miał za bardzo bliskich znajomych... Nie mógł dłużej tego przed nimi ukrywać.. zbyt bardzo obciążało mu to sumienie.
Lucy spojrzała na Natsu. Siedział i patrzył na bruneta. Żadnej emocji na jego twarzy...? Niby tak ale dziewczyna była pewna, że teraz toczy w głowie bój z własnymi myślami.. A ona? Kompletnie ją zamurowało... Może trochę rozumiała Pavaliego. Umierająca matka.. Groźby... To wszystko było takie.. takie.. Jedna jej część wołała o przebaczenie druga zaś rzucała milionami powodów dla których nie powinna tego robić. Czuła się rozdarta. Mogła tak po prostu wybaczyć, po tym co przeżył Natsu..? Czy mogła od tak zapomnieć jak bardzo cierpiała widząc stan ukochanego? Tyle dni w strachu... A Natsu? Czy on mu wybaczy...
- Rozumiem. - usłyszała. A jak się zdziwiła gdy zauważyła, że był to różowowłosy! Uśmiechał się! On się uśmiechał..?! - Nie ma sprawy.
Pavali podniósł głowę i spojrzał wyraźnie zaskoczony.
- C-co? - spytał jakby niedosłyszał. - J-jak to.. NIE MA SPRAWY?
Natsu westchną uśmiechnięty. Wzruszył ramionami i zaśmiał się głupio.
- Sam nie wiem. Jakbym się sterał nie umiem być zły. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego. - powiedział przeczesując palcami włosy. - Miałeś powód, nie?
- N-niby tak ale...
- Nie przejmuj się. - wtrąciła Lucy. - To chyba dobrze, że Natsu ci wybaczył...?
Pavali wstał z fotela i spojrzał na przyjaciół, którzy wciąż siedzieli z uśmiechami na twarzy. NIe rozumiał ich. W końcu wydał Natsu... Oszukał ich... A oni nie byli na niego wściekli..? Dobrze? "Chyba dobrze"? Co to było za głupie pytanie! Pewnie, że dobrze! Wspaniale! Jednak dalej niemiłosiernie kuło go sumienie. Jak mógł ich wcześniej oszukać..?!
- Eeej! Pavali, nie musisz.. płakać... -  zaśmiała się Lucy spoglądając policzki bruneta, po których spływało kilka łez. Chłopak uśmiechną się krzywo i knykciami przetarł mokre oczy.
- H-Hai.

*

- NOSZ CHOLERA JASNA. - Natsu odskoczył od kuchenki przewracając przy tym 2 krzesła. Spojrzał z nienawiścią na tłuszcz skwierczący na patelni. Powoli ponownie podszedł do niej ale widząc jak tłuszcz znowu zaczyna bulgotać szybko odsunął się na bezpieczną odległość (czyt. jakieś 2 metry). Pavali nieustannie dygotał, próbując powstrzymać śmiech, lecz po chwili nie wytrzymał.
- Nie śmiej się. - burknął Natsu trącając patelnie metalową łyżką. - Gotowanie jest straszne. I trudne.
- W-wcale, że nie. - Pavali starał sie opanować przeraźliwy śmiech co.. średnio mu wychodziło. Podszedł do chłopaka i położył dłoń na jego ramieniu. - Patrz. - zaczął. - Zmniejsz gaz to tłuszcz przestanie... się tak zachowywać.
- Łatwo powiedzieć. Za żadne skarby świata nie podejdę do tego diabelstwa...! - mruknął Natsu wycierając dłoń o materiał zielonego fartucha. Jeszcze raz obdarował kuchenkę spojrzeniem pełnym nienawiści co nie umknęło uwadze bruneta. Westchną ciężko i puścił ramię chłopaka.
- Dobra, dobra.. Ja to zrobię. - zaśmiał się podchodząc do kuchenki i zakręcając dopływ gazu. - I już. Widzisz? Nic strasznego.
- Nauka gotowania to cos strasznego.. - jękną zrezygnowany różowowłosy opierając się o blat stołu.
- Jak cały czas żyje się na chińskich zupkach (aut. Mniam *-* XD) albo żarciu z mikrofali to potem nawet usmażenie mielonych staje się wyzwaniem...
- Powiedział Pavali, który CAAAAAAAAAAAAAŁE  życie jadł tylko wykwintne krewetki i bażanty cokolwiek to jest.
- Po pierwsze: bażanty to takie ptaki po drugie: czy ja coś powiedziałem, że jadłem ciągle krewetki?!
- CHŁOPAKI PRZESTAŃCIE BO MI KUCHNIE ROZWALICIE! - Kłótnie przerwała Lucy, która właśnie postanowiła się zdrzemnąć. Jak widać nici z jej wspaniałego planu. Westchnęła tylko i sięgnęła po pamiętnik. Poczyta sobie.

Drogi pamiętniku!
Dzisiaj dołączyłam do gildii! I to nie byle jakiej! Do Fairy Tail! Samej trudno mi w to uwierzyć! Ato wszystko dzięki kolesiowi, którego poznałam w Hargeonie. Ma na imię Natsu i tak samo jak ja jest magiem. Tyle, że on nie posługuje się kluczami, a ogniem. Jest Smoczym Zabójcą. Zaprosił mnie do Fairy Tail. Ma gadająco-latającego kota Happy'ego. Obaj uwielbiają dużo jeść. Aż za dużo. 
Poznałam też wielu innych ludzi: Mire - barmankę w Fairy Tail, Gray'a - mag lodu, który nie wiedzieć czemu wiecznie się rozbiera nie kontrolując tego, Cana'e - dziewczyna, która uwielbia pić, ma niesamowicie mocna głowę, Loki'ego - lekko denerwujący playboy, ale jest ok; i samego mistrza gildii! Jest małym staruszkiem ale potrafi stać się wielki. Dosłownie.
Strasznie mi się tu podoba. Tak bardzo cieszę się, że mogłam dołączyć!
Dziękuje Natsu!
Uśmiechnęła się sama do siebie. Tak. Doskonale pamiętała ten dzień. Dzień kiedy oficjalnie stała się członkiem Fairy Tail.
Przewróciła kilka stron i przeczytała kolejny wpis.

Drogi pamiętniku!
Tak krótko jestem w Fairy Tail, a już stworzyłam drużynę! Z Natsu i Happym! Nawet byliśmy już na naszej pierwszej wspólnej misji. Czy to nie cudowne?

Natsu jest naprawdę silny a Happy bardzo pomocny! Oboje denerwują mnie trochę. Na przykład wkradli się do mojego nowego domu! I to oknem! Oni są tacy.. tacy... poświrowani. Ale i tak bardzo ich lubię...

Nie kończąc czytać wpisu zaczęła kartkować pamiętnik, tak że udało się jej przeczytać tylko niektóre  słówka.

Natsu...
nie chce...
na misji razem z..
Erza jest taka...
wszyscy..
tata...
co raz mocniej zaczynam..
nie rozumiem..
Dlaczego ja zako...
Trudno mi w..
nie mogę...
Wendy i Erza...
mam nadzieję, że..
Chcę mu to...
tak trudno...

Zatrzymała się na ostatnim wpisie.

Drogi pamiętniku.
Natsu długo nie wraca z misji. Mam nadzieję, że nic mu nie jest.

I koniec.
Pomyślała, że dawno nie pisała. Sięgnęła po atrament i pióro. Podrapała się po policzku piórem myśląc jak zacząć pisać. Spojrzała na kalendarzyk stojący obok, na biurku i zamarła. Data jutrzejszego dnia otoczona była czerwonym kółkiem. Patrzyła na nią długo po czym odwracając się na krześle krzyknęła:
- NATSU, CHODŹ TU SZYBKO!
Usłyszała tylko dźwięk tłuczonego szkła, śmiech Pavaliego i przekleństwo Natsu.
- Tak?
Natsu ubrudzony mąką w zielonym fartuchu wszedł do pokoju. Staną obok Lucy i pochylił się nad nią.
- Co jest? - spytał.
- Patrz. - szepnęła Lucy wskazując date w czerwonym kółeczku. - To już jutro...
Natsu spojrzał na blondynkę, która jakby lekko pobladła. Czas zleciał za szybko. O wiele za szybko.
Operacja, która wydawała mu się tak odległą przyszłością.. Miała odbyć się już następnego dnia. Może to i dobrze... Lucy wydawała się co raz bardziej osłabiona... Z drugiej strony... Oboje przeraźliwie bali sie tej operacji...
- Już jutro. - powtórzyła.

*

Stali zniecierpliwieni przed blokiem operacyjnym, spoglądając na drzwi z nadzieję za każdym razem kiedy otwierały się. To trwało stanowczo za długo. Przynajmniej tak im się zdawało.
Erza zestresowana chodziła w te i wewte oglądając po raz kolejny plakaty o zdrowej żywności i "Co zrobić by uchronić swoje dziecko przez przeziębieniem". Sama czuła się przeziębiona dreszcze co chwila, ból głowy i ogromne zmęczenie. Jednak kilkugodzinne chodzenie męczy. Nawet Erze. Cóż.. Zatrzymała się przez stoiskiem z gazetami i sięgnęła po pierwszą lepszą. "Pierwsza pomoc w domu czyli rewelacyjne apteczki zawsze pod ręką!". Dobre i to. Byle choć na chwilę zająć czymś umysł. Czymś innym niż pytaniami "czy wszystko pójdzie dobrze?".
Gray stał oparty o ścianę i ślepo gapił się w ziemie. Czekali już tu nie wiadomo ile na jakąkolwiek wieść o stanie dziewczyny. Zdawał sobie sprawę z poziomu trudności tej operacji. Wiedział, że nie tylko on się denerwuje. Nie tylko Erza, nie tylko Natsu. Ale i wszyscy lekarze uczestniczący w operacji.
Co chwila spoglądał a to na Erze, która swoim dreptaniem zaczynała go wkurzać a to na plakaty, które wręcz wołały do czytelnika o rzucenie nałogów. Miał już dość  czekania. Był strasznie senny. Miał ochotę zasnąć. Choćby na stojąco. ale musiał "czuwać"...
"Dlaczego to tyle trwa?"
Patrząc na Natsu, można by rzec "Zasną!". Siedział nieruchomo z twarzą w rękach już od dobrej godziny, jeśli nie więcej. Minęło przecież już tyle czasu... Czy nie mogliby dostać choćby jednej informacji o stanie dziewczyny?
Martwił się. Cholernie się martwił. Wiedział, że lekarka, która operowała Lucy była doświadczona i ceniona w całym Fiore, ale bał się. I to jak. Zmęczenie dawało o sobie znak, ale cierpliwość, której zostały strzępki wołała o nie zasypianie pod żadnym warunkiem. Będzie tu czekał, choćby operacja miałaby trwać jeszcze dwa dni. Albo i więcej...
Drzwi na sale operacyjną otworzyły się. Cała trójka gwałtownie odwróciła głowy. Zobaczyli wysokiego mężczyznę ubranego w fartuch chirurgiczny. Na szyi zawiązaną miał zieloną maskę. Odchrząknął i spojrzał na trójka zniecierpliwionych magów.
- Więc... - zaczął niepewnie. - Wystąpiły nagłe komplikacje... - na te słowa Natsu zerwał się z krzesła i przerażony spojrzał na lekarza. - Nie, spokojnie, nie jest aż tak źle. Chodzi o to, że operacja może potrwać jeszcze dobrą godzinę... Po prostu pani doktor proponuje wrócenie do domu. Wie jakie to zmęczenie czekać tak długo...
- Ile godzin może to jeszcze potrwać? - spytała Erza  ze zmartwieniem, którego nie dało sie ukryć.
- Myślę... że tak gdzieś.. Nie jestem w stanie podać dokładnie.. Ale przypuszczam, że potrwa to od 3 do 4 godzin. Spokojnie możecie wrócić do domu...
- Ja zostanę. - odezwał się nagle Natsu. Z całej trójki wyglądał na najbardziej zmęczonego... W końcu cienie pod oczami nie biorą się z niczego. W jego głosie dało się jednak usłyszeć determinacje. I to jaką.
Erza spojrzała na niego zaskoczona. W sumie mogła się tego po nim spodziewać...
- Natsu, Lucy jest bezpieczna. Możesz... - zaczęła ale chłopak przerwał jej.
- Zostanę. Spoko, nie jestem zmęczony. - odpowiedział z uśmiechem ale widać było, że odrobinę ściemnia...
Dziewczyna spojrzała na Graya pytającym wzrokiem. Ten tylko wzruszył ramionami jakby chciał powiedzieć "Niech robi co chce". Westchnęła ciężko i zwróciła się do chirurga.
- W takim razie on zostanie a my wrócimy. - uśmiechnęła się lekko po czym dodała. - Natsu nie bądź zły.. Oczy mi się zamykają...
- Spoko, spoko. - odpowiedział chłopak i również uśmiechną się delikatnie.
Erza ziewnęła i żegnając się razem z Grayem wyszli z poczekalni.
- Piętro niżej jest bufet. Może pan sobie zejść tam na kawę czy coś... - zaproponował lekarz wchodząc na blok operacyjny.

Czas dłużył się co raz bardziej. Oddał by wiele, żeby był tu z nim Happy czy nawet Pavali. Ktoś z kim mógłby zamienić parę słów.
Ale cóż... Happy źle się poczuł a i tak by go nie wpuszczono... "Zakaz wprowadzania zwierząt" niżej zaś dopisane markerem "W TYM LATAJĄCYCH KOTÓW"... To się musiało tyczyć ich ostatniego pobytu w szpitalu i stłuczonych przez Happy'ego próbówek...
Pavali pojechał na grób matki. Nie dziwił się mu. Widać nie należał on do osób, które bez najmniejszego problemu przyzwyczajają się do braku bliskiej ci osoby.. Z resztą... Kto by mógł tak szybko pogodzić się ze śmiercią matki..?
Tak. Oni też powiedzieli mu o stanie Lucy. Skoro on przyznał się do zdrady przyjaciół.. jaki był sens ukrywania tego? Prędzej czy później i tak dowiedziałby się...
A on nawet nie zauważył jak zrobił się senny... Nie miał siły opierać się zmęczeniu... I tak po chwili po prostu zasnął.
A obudziła go dopiero pielęgniarka.
- Pan czekał, może na panią Lucy? - spytała nieśmiało gdy knykciami przecierał oczy.
- T-tak.. - ziewnął. - Zaraz. Która godzina? - spytał nagle zaniepokojony.
- Dochodzi 22:00... - kobieta wyciągnęła z kieszeni małą karteczkę i podała chłopakowi. - Pani Lucy leży teraz na sali 238... Jest jeszcze pod wpływem leków usypiających, wiec śpi. Jak się obudzi może być lekko otumaniona...
- Znaczy.. że operacja się już skończ.. JEZU ILE JA SPAŁEM...?! - szybko zerwał się z krzeseł i chwytając karteczkę dodał - A.. gdzie jest sala 238?
- Piętro wyżej.
- Dzięki. - uśmiechnął się lekko i popędził schodami na piętro nie zauważając nawet, że szpital wyposażony jest w windę.
Gdy w biegu zauważył tabliczkę "238 - Sala pooperacyjna" gwałtownie zatrzymał się. Biorąc głęboki wdech nacisną na klamkę i po cichu wszedł do sali.
- Natsu? - usłyszał cichy głos gdy zamykał drzwi. Nie musiał długo zastanawiać się do kogo należał. Podążając w jego kierunku potknął się o kilka rzeczy ale bezpiecznie dotarł do Lucy.
- No cześć. - szepnął nachylając się nad dziewczyną. Odszukał wzrokiem jej czoło i delikatnie musnął je ustami. - Jak tam?
- Dobrze... - odpowiedziała zmęczonym głosem. Mimo to wyglądała dobrze. W przeciwieństwie do niego. - Natsu..? - spytała.
- Tak?
- Ile tu czekałeś?
- Długo. - zaśmiał się. - Od początku do końca. - dodał jakby dumny z siebie.
- Masz wory pod oczami. - zauważyła.
- Że niby ja? Gdzie tam. Zdaje ci się.
- Czemu? - spytała szeptem.
- Co czemu?
- Czemu tak długo czekałeś? Mogłeś iść do domu. Wyglądasz na strasznie zmęczonego...
Chłopak uśmiechnął się lekko i usiadł krawędzi łóżka.
- Na ciebie mogę czekać wieczność. - odpowiedział szeptem na co dziewczyna zarumieniła się.Przez chwile panowała dość krępująca cisza. Ale po co była im rozmowa skoro rozumieli się bez słów? Przerwał ją jednak Natsu.
- Teraz już wszystko będzie dobrze. - podsumował chwytając dziewczynę za rękę. Byli oddzieleni od siebie tylko na kilka godzin a on i tak stęsknił się za nią strasznie.
- Nie jestem pewna.. - zaczęła ochrypłym głosem - Została jeszcze sprawa tych gości. Tych co cię napadli... - powiedziała muskając palcem opatrunek, który Natsu miał na miejscu prawego oka. Wspomniała przykre chwile mocniej ściskając dłoń chłopaka. Nie chciała by to się powtórzyło... Nie zniosłaby kolejnych dni pod wielkim znakiem zapytania...
- Rozmawiałem z Pavalim. - mruknął gładząc dłonią jej dłoń. - Powiedział, że sprawa już jest zgłoszona. Złapano nawet kilka osób...
- Bogu dzięki.. - odetchnęła Lucy uśmiechając się delikatnie. Po chwili dodała przyjemnym szeptem. - Spójrz Natsu... Tak niedawno poznaliśmy się... Pamiętasz? - zaśmiała się z czułością. - A teraz..? Za niedługo oboje staniemy się rodzicami, stworzymy rodzinę Natsu... Taką naszą małą, prywatną drużynę...
- No wiesz... Nie do końca... Brakuje tu czegoś...
- J-jak to?
- Geez... Myślałem, że wyjdzie to jakoś.. bardziej.. czy ja wiem romantycznie? - jękną zrezygnowany. - Nie myślałem o takim miejscu...
- C-co? - Lucy nie bardzo wiedziała o co chodzi różowowłosemu. - O co..-
- Dobra, dobra... bez zbędnych tekstów bo i tak się stresuje - mruknął delikatnie rumieniąc się - Wyjdziesz za mnie? - spytał z uśmiechem.
Blondynka spojrzała na niego oszołomiona. Usiadła na łóżku i wciaż zdziwiona zaczęła przyglądać się chłopakowi.
- Ż-ż-że j-j-ja? - jąkała się. Chłopak spojrzał na nią zrezygnowany po czym jękną:
- Nie, do siebie mówię. Lucy. - dodał uśmiechając się. - Z-znaczy jak nie to po prostu powiedz, do niczego cię nie zmuszam i zrozu... - zaczął ale dziewczyna przerwała mu przytulając go. Na twarzy Natsu pojawił się szeroki uśmiech. - Jak mam zrozumieć tą reakcje?
- Zgadnij. - słabo zaśmiała się. - Wiem, że nie jesteś w tym dobry ale zgadnij.
- Tak...? - spytał nieśmiało.
- N-no oczywiście, głupku! - w jej głosie było słychać wyraźne drżenie. Uniosła głowę i spojrzała na uśmiechniętego Natsu. Do oczu powoli zaczęły napływać jej łzy i poczuła jak kilka z nich spływa po zaróżowionym policzku.
- Wiem... Wolałabyś oświadczyny z kwiatami i pierścionkiem ale.. NO! Po prostu nie mogłem czekać...
- Głupi jesteś. Takie są o wiele lepsze... Lepszych nie mogłam sobie wymarzyć. - Nie kłamała. Szczere to nigdy nie chciała wielkiego i uroczystego oświadczenia się jej. Wolała skromne, z zaskoczenia, spontaniczne a co najważniejsze szczere.
Poczuła jak chłopak delikatnie ociera łzy spływające po jej policzku. Chwycił jej twarz w dłonie i przybliżył do siebie. Zastygli w czułym pocałunku pełnym miłości. Szczerej miłości.


~* Trochę (nie słuchajcie jej :_; - jakieś około 3 tygodnie...) później.*~

- Erza ja naprawdę... - jęknęła Lucy kiedy ciągnięta przez przyjaciółkę po ulicy próbowała uspokoić dziewczynę. - Ja sobie poradzę... Umiem sama chodzić...
- Nie marudź. - nakazała Erza uśmiechając się szeroko.
- To się nakręciła... - mruknęła Cana dotrzymując kroku szkarłatnowłosej. - Teraz to nie dasz rady jej od siebie odczepić.
- Erza-san tu jest jakiś sklep. - zauważyła Wendy, która razem z Carlą i Levy trzymały się troszkę z tyłu gawędząc o poradnikach jakie kupiły.
Erza gwałtownie zatrzymała się przed sklepem "Suknie, sukienki i garnitury na każda okazje!". Omiotła go wzrokiem po czym bez słowa ruszyła w kierunku drzwi. gdy wszystkie weszły do pomieszczenia Erza puściła Lucy i zostawiając blondynkę samą przy przymierzalniach razem z innymi dziewczynami ruszyła w stronę kasy.
- W czym mogę pomóc? - spytała wysoka rudowłosa sprzedawczyni uśmiechając się sympatycznie.
- Potrzebujemy sukni ślubnej dla tej oto dziewczyny. - powiedziała Erza z iskrami w oczach wskazując na Lucy, która rozglądała się po sklepie.
- Zaraz coś znajdziemy.
Rudowłosa podeszła do blondynki z metrem krawieckim i zmierzyła ją praktycznie wszędzie. Lucy stała ciągle z niewyraźną twarzą patrząc na uśmiechnięte przyjaciółki.
Kiedy krawcowa przestała ja mierzyć machnęła kilka razy palcami i z magazynu wyleciało kilka sukni.
- Tak więc to są suknie, które mamy na pani rozmiar. - Proszę przymierzyć i zdecydowac, która będzie dla pani najbardziej odpowiednia.
- Dziękujemy - odrzekły chórkiem wszystkie.
Erza złapała dziewczynę za rękę i zaciągnęła do przymierzalni.
- A teraz przymierz... tą. - mruknęła Cana podając dziewczynie pierwszą sukienkę.
- A potem tą. - zaproponowała Levy wyciągając z dołu inną.
- I tą też. - Erza uśmiechnęła się przebiegle podając Lucy kolejną suknie.
- Bardzo się ciesze, że chcecie mi pomóc ale.. Po co was tu az tyle..? - spytała nieśmiało Lucy.
- Nie marudź. - westchnęła Cana. - Natsu też ma ze sobą niezłą gromadkę.
- Gaajel, Gray, Happy, Elfman, Romeo... - zaczęła wyliczać Levy mrużąc oczy - I Laxus...
- `To też pewnie ma wesoło - zaśmiała się Erza wpychając Lucy do przymierzalni - A teraz przymierzaj.
- Ok, ok.. - westchnęła dziewczyna znikając za bordową zasłoną. To całe zamieszanie.. Czy koniecznie było takie potrzebne? Tu chodziło tylko o kupno sukienki a one zachowywały się tak... Prawda, ona również była strasznie podekscytowana, ale wielogodzinne latanie po sklepach i kupowanie zupełnie nie potrzebnych drobiazgów było dość męczące...
Zadzwoniły dzwoneczki, które powiadomiły sprzedawczynię o przybyciu nowego klienta. Kobieta szybko podeszła do grupki głupio rozglądających się po sklepie mężczyzn.
- W czym mogę pomóc? - spytała z uśmiechem.
- Szukamy garnituru. - odpowiedział jeden z nich.
- Męskiego garnituru - dopowiedział inny.
- Garnitury przeważnie są męskie...
Cana zirytowana spojrzała w ich stronę i zmarszczyła czoło.
- Co wy tu robicie? - spytała zakładając rękę na rękę.
- No zgadnij. - odpowiedział gniewnie Laxus spoglądając w stronę gromadzących się w okół przymierzalni dziewczyn.
- Wypad. To nasz sklep. - dziewczyna zaśmiała się.
- Daruj sobie. - westchną Gray przeglądając marynarki wiszące na wieszakach. - Ma pani garnitury, prawda?
- Oczywiście - odpowiedziała kobieta mierząc Natsu. Machnęła ręką po czym z magazynu wyleciały 4 garnitury. - Proszę przymierzyć.
Natsu natychmiast złapał pierwszy lepszy garnitur i pognał z nim do przymierzalni wpadając na Cane. Kiedy już zasłonił się materiałem Laxus jęknął:
- Tylko pospiesz się. Kupmy ten durny garnitur i wracajmy. Muszę się położyć.
- Tak, tak!
- Erzaaa...? - spytała cicho Lucy wychylając głowę z przymierzalni. - Natsu tu jest?!
- Ta, w kabinie obok. - szkarłatnowłosa zaśmiała się wpychając dziewczynę z powrotem.
- Lucy? - zdziwił się Natsu przestając zapinać guziki marynarki.
- Taak.. - szepnęła Cana po chwili wybuchając śmiechem razem z pozostałymi dziewczynami.

Natsu wyszedł z przymierzalni ubrany w lekko wygnieciony garnitur. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze po czym zrobił minę myśliciela.
- Jest dobry. - podsumował Gajeel przyglądając się chłopakowi. Laxus tylko pokiwał głową.
- Myślicie? - Natsu zwrócił się do reszty chłopaków na co oni zaśmiali się i pokazali kciuki.
- Dobry. - Gray podszedł na chłopaka i położył mu rękę na ramieniu.
- Może spytalibyście się ekspertki? - zaśmiała się Erza wchodząc do przymierzalni Lucy.
Dziewczyna zdziwiona spojrzała na przyjaciółkę, która chwyciła ją na dłoń i próbowała wyciągając ją z kabiny.
- Erza! Czekaj, ja mnie...! - Zaczęła ale siła szkarłatnowłosej  wygrała i w kilka sekund znalazła się przed zasłonką w jeszcze niezapiętej sukience. Wszyscy spojrzeli na nią z szerokimi uśmiechami. Natsu natychmiast obrócił się. Gdy Lucy poczuła na sobie jego wzrok zarumieniła się głęboko. Chłopak tylko uśmiechnął się .
- I jak Lucy? - spytał Gray wciąż stojac za Natsu i palcami wskazując na garnitur.
Dziewczyna pochyliła lekko twarz chcąc zakryć zarumienioną twarz.
- Jezbasznodopnrze... - wyszeptała cicho unikając wzroku przyjaciół. Jezu, czy jemu we wszystkim musiało być tak dobrze? Nawet z opatrunkiem na oku wyglądał tak bardzo...
- Co? - spytał Romeo przekrzywiając głowę w zastanowieniu.
- Jezu, mówi, że jest bardzo dobrze! - zniecierpliwiła się Cana.
- Cieszę się. - Natsu uśmiechną się szeroko. - Ty też wyglądasz super.
- Och.. Bo się wzruszę... - powiedział sarkastycznie udając, że przeciera łze.
- No weź się przymknij... - jęknęła Levy waląc się dłonią w głowę.
- No, no, no. Wyglądacie oboje wspaniale ale teraz wypad do kabin się przebierać. - westchnęła Erza. - Myślę, że wszyscy jesteśmy strasznie zmęczeni...

Ani Lucy ani Natsu nie kłamali. Oboje wyglądali niesamowicie.
A już za niedługo mieli stanąć razem a sukni i garniturze. I razem powiedzieć sobie tak. Tak, na zawsze.
Już wkrótce mieli stworzyć rodzinę. Jedną małą rodzinę noszącą to samo nazwisko. Kochająca się rodzinę. Żyjącą w szczęściu i radości. 
A poznali się przecież tak niedawno. Tak niedawno stworzyli drużynę. 
Połączyło ich Fairy Tail.
Połączyła ich najsilniejsza magia na świecie - miłość.


~*~

KONIEC

~*~

I takim o to WIELCE romantycznym akcentem zakończyliśmy moje pierwsze opowiadanie. ;_________; Moje pierwsze wielce przesłodzone opowiadanie. :___; Dziękuje wszystkim za czytanie go <3 XD Nawet nie wiecie ile znaczyły dla mnie wasze komentarze :3 Naprawdę wielce dziękuje za nie T^T
Jesteście najlepsi ;3
Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne czy jakiekolwiek inne. Przepraszam jeżeli w niektórych momentach zawiodłam was. Przepraszam jeżeli coś wam sie w moim opowiadaniu nie podobało...
I dziękuje wam, ze wytrwaliście do końca <3 Dziękuje wam, dziękuje :333
Już za pare dni spodziewajcie się 1 rozdziału kolejnego opowiadania :3


*Jeżeli chcesz dowiedzieć się dlaczego tak długo nie pisałam czytaj niżej ☟ 

Tak więc. Jestem w 3 gim (TAK WIEM WOW STRASZNIE WOW TAKA PANI GIMNAZJALISTKA WOW).  Nauczyciela cisną nas strasznie. W dodatku ostatnio dostaliśmy ogromny projekt. Mój czas wolny wypełniam nauką i realizowaniem projektu. Tylko od czasu do czasu udaje mi się wyjść z przyjaciółmi. 
Byłam tak przerażona tym wszystkim, że ostro uczyłam się i ogółem wszystko miałam przewalone. Doszła jeszcze sprawa internetu, który na tym zadupiu jest jak diament.
Po za tym (nie wiem czy powinnam o takich rzeczach pisać gdzieś tu - na blogu, w internecie) moja ciocia całkiem nie dawno umarła. Na oczy widziałam ją może ze 2 razy, więc jakoś nie odczuwam tego mega boleśnie... Osierociła 14 letniego chłopaka. (BÓG WIE GDZIE PODZIAŁ SIĘ WUJEK. Nie ma z nim kontaktu od jakichś 5 lat.). Mój tata jest jego chrzestnym. Chcemy bardzo go przyjąć. Ale trzeba pozałatwiać pełno spraw...
(Jest jeszcze dużo mniejszych spraw, ale to już szczegóły ;_;)

Dzięki za wyrozumiałość :3333

To pa :3
ZA NIEDŁUGO KOLEJNE OPOWIADANIE :333





wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 36 - Optymistka

Promienie porannego słońca wypełniały cały pokój. Pojedyncze wiązki światła przedzierały się przej białe zasłony i delikatnie muskały twarze śpiących jeszcze zakochanych. Gdzieś pod łóżkiem głośno chrapał Happy i przez sen machał łapką nad nosem. Zacisną powieki i jękną cicho. Po chwili otworzył oczy. Zaspanym wzrokiem rozglądną się dookoła. Spróbował wstać ale uderzył o deski łóżka i sykną przeciągle z bólu. Masując łapką głowę wyczołgał się i ponownie rozglądną się. Od niechcenia spojrzał na zegarek. 7:04. Ziewną i mruknął sam do siebie.
- Gdzie.. Natsu...? - Podleciał lekko w górę i spojrzał na łóżko.
Lucy przeciągnęła się leniwie. Poczuła jak silne ramie Natsu obejmuje ją w tali. Uśmiechnęła się delikatnie i powoli wtuliła się w rozgrzany tors ukochanego.
- Cześć, Lucy. - usłyszała cichy głos. Tak dobrze jej znany.
- Cześć, Natsu - zamruczała, powoli otwierając oczy. Zauważyła jak różowowłosy uśmiecha się do niej. Przybliżył swoją twarz do jej i delikatnie pocałował ją.
Dziewczyna lekko musnęła palcami jego ramie. Dłonie jej powędrowały w górę po karku, zanurzając się w miękkich różowych włosach.
- Kocham cię, wiesz...? - szepną przytulając Lucy do siebie.
- Co wy robicie?
Lucy szybko spojrzała w górę. Zobaczyła szybującego nad nimi Happy'ego, który uśmiechał się chytrze.
- HAPPY?! - pisnęła odrywając się od chłopaka i zakrywając kołdrą. Natsu spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na przyjaciela i spytał:
- Co ty tu robisz? - Lekko przysunął się do blondynki i otulił ją ramieniem.
- Przyszedłem tu z tobą. - mrukną jakby poczuł się urażony.
- Taaaak?
- Tak.
Chłopak westchnął tylko i nerwowo podrapał się po głowie. Dziewczyna spojrzała na niebieskiego przyjaciela i jeszcze mocniej ścisnęła kołdrę.
- A... Czemu... Gdzie wasze ubrania? - spytał Happy jakby nigdy nic i usiadł na brzegu łóżka. Spoglądał na zawstydzonych przyjaciół, którzy teraz stawali się co raz bardziej czerwoni. Zaśmiał się cicho i westchną.
- No tak.. Nie tłumaczcie się. ROZUMIEM.
- Och patrzcie. Happy coś rozumie... - Lucy ukryła twarz w pościeli by nie zaśmiać się głośno. - Nie no, żartuje.. - dodała widząc naburmuszoną minę exceeda.

*

Staną przed dobrze mu znanym budynkiem. Odetchną z ulgą. W końcu go znalazł... Bał się, że może zając mu to całe tygodnie, ale na szczęście mylił się. Dobra załóżmy, że był nawet z siebie dumny.. Jednak obawiał się jednego: że po tym wszystkim, nie będą chcieli go widzieć.. Ale czy wiedzieli, że to on..? 
Może nie powinien.. Ale w końcu zawinił.. 
Tuż przed nim przebiegła mała, roześmiana dziewczynka. Jej czarne warkoczyki wesoło podskakiwały razem z nią. Brunet spojrzał na nią z zaciekawieniem. Była dokładnym przeciwieństwem tego jak teraz się czuł. No ale cóż.. 
I kiedy już miał odwrócić wzrok, spostrzegł jak dziewczynka potknęła się o kamień i upadła, zdzierając sobie kolana do krwi. Chłopak szybko podbiegł do niej i kucnął. Spodziewał się ogromnego wybuchu płaczu, histerii z bólu. 
- Stało się coś? - spytał troskliwie niezbyt wiedząc co ma robić.
Jednak dziewczynka spojrzała na niego tym samym roześmianym spojrzeniem i usiadła na kamieniach na przeciw bruneta. Spojrzała na odrapane dłonie i nogi po czym zaśmiała się.
- Nic, dziękuje. - odpowiedziała obdarzając go ciepłym uśmiechem.
- Na pewno? - zaniepokoił się - Przecież, leci ci krew..
- Ale żyje. - przerwała mu nagle. - Mogło być o wiele gorzej. Mogłam wpaść do rzeki, a ja nie umiem pływać. Albo mogłabym złamać ręke, albo noge.
- Masz bardzo dziwny tok myślenia. - podsumował - Bardzo dziwny jak na małą dziewczynkę.
- Mamusia też mi to mówi. Co to dokładniej oznacza? 
- No że... - zaczął ale właściwie zabrakło mu słów. Jak miał wytłumaczyć kilkuletniej dziewczynce coś czego sam nie rozumiał..?!
- Mamusia też mi często mówi, że jestem wielką optymistką. Co to oznacza? - spytała ponownie bawiąc się końcówkami warkoczyków. 
- No.. Optymista to taki ktoś, kto myśli pozytywnie i na wszystko spogląda z radością i takim myśleniem: Na pewno się uda, trzeba tylko spróbować, a jak nie wyjdzie to próbować dalej... - wytłumaczył starannie dobierając każde słowo.
- No bo tak trzeba. Inaczej od razu ludzie się poddają.. - powiedziała wstając.
- I mówi to kilkuletnia dziewczynka.. - brunet zaśmiał się i również wstał. - Na pewno nic ci nie jest?
- Tak. Dziękuje, proszę pana. - podziękowała z uśmiechem i pobiegła dalej.
- Nie to ja dziękuję.. - mrukną sam do siebie i ponownie spojrzał na budynek. Raz się żyje, nie? Powoli podszedł do drewnianych drzwi i zapukał w nie. "Inaczej od razu ludzie się poddają". Nie. On się nie podda.

*

- Nie no, żartowałam...
- Mam nadzieję. - mruknął niby obrażony Happy i oparł się ścianę. 
Natsu przeciągną się tylko z uśmiechem i przejechał dłonią po włosach. Spojrzał na zegarek i westchną.
- A mogłem jeszcze pospać... - jękną zwiedziony.
- To śpij zapałko. - zaśmiała się Lucy rzucając poduszką w ukochanego.
- A ty razem ze mną. - prychną przyciągając blondynkę do siebie.
Happy tylko pokiwał głową.
- Ach ta młodzież... - westchną i przejechał łapką po twarzy. 
Lucy uśmiechnęła się delikatnie i przeczesała różowe włosy chłopaka.
- Dobry śpioszek, dobry - zaśmiała się przytulając chłopaka. Ten odwzajemnił uścisk i szepną:
- Kocham cię.
- Ciągle to powtarzasz...
- Oczekuje odpowiedzi...
- Ja ciebie też...
Ich chichoty nie zagłuszyły jednak głośnego pukania do drzwi. Natsu zerwał się prawie natychmiast nasłuchując. Po chwili szybko wstał i wciągną na siebie czarne bokserki. Lucy spojrzała w stronę drzwi przerażona i schowała się pod kołdrą.
- Idź otworzyć.. - szepnęła wystawiając głowę.
- Idę, idę...
Staną zaspany przed drzwiami i niechętnie otworzył je. Zobaczył stojącego przed nim bruneta.
Chwila.. Chwila.. Jak on miał na imię.. No niestety, Natsu nie miał pamięci do imion.. A tak...
- Cześć Pavali.
_______________

Tak więc.. To chyba przed ostatni rozdział tego opowiadania. :3
Wróciłam już, sprawa z internetem załatwiona, rodzeństwa nie ma więc spokój :D
No i w końcu ... xD
Nie wiem co mam napisać D: :p
Może tyle wystarczy :D
Dzięki za czytanie tego wszystkiego :3 Cieszę się, że komuś się to podoba ^^
Co do nowych komentarzy dodawanych do starych postów, co do e-maili od was itp...
TAK. Ja doskonale wiem, że akcja toczyła się za szybko, że opowiadanie często było pisane z błędami różnej maści, że to wszystko czasem nie miało sensu.. Tak wiem o tym. Dlatego chcę napisać nowe opowiadanie, które mam nadzieje będzie lepsze. ;___;
tyle. Paaa :3


piątek, 5 lipca 2013

Coś.. CHOLERA.. Przepraszam..

Nawet nie wiem jak mam was przepraszać. Cholernie jestem zła na samą siebie i na dostawce internetu.
Nie mam internetu ze względu...? Totalne pacany, żeby nie powiedzieć gorzej..  Tak więc... Jakiś typek od internetu (WIELKI I BARDZO WAŻNY? ni cholera..) ubzdurał sobie, że mój tata nie zapłacił za internet. Gówno prawda za przeproszeniem. Ale w wielkim skrócie. Załatwiamy teraz miliony spraw co do tej zapłaty itp. No i.. Wiem mogłabym pojechać autobusem do najbliższej kafejki internetowej.. Ale mam praktycznie cały dom na głowie. Matka w sanatorium, ojciec męczy się z tymi kolesiami a ja zajmuje się młodszym bratem i siostrą. Bliźniaki z ADHD.. Nie dosłownie. Ale wiecie.. Ja natomiast latam załatwiać im obóz, na który pojadą gdy ja wrócę z wczasów. Wiem.. wiem.. Jakbym się bardzo postarała to może bym coś wykombinowała..
Naprawdę was przepraszam. Jeżeli tam w Norwegii będzie internet z przyrzekam opublikować rozdział! Tak.. Jest on napisany.. Ale JESTEM TOTALNĄ IDIOTKĄ.. jestem u koleżanki i to pisze.. Mogłam zgrać sobie z mojego komputera na "pendrajwa" i u niej opublikować.. Eh... Może jeszcze zdążę do 10..
Okej. Postaram się znaleźć choć chwile wolnego i pojechać do kafejki internetowej z laptopem i pendrivem i opublikować.,. Tylko nie zabijcie mnie jeżeli tego nie zrobię...
Jest mi naprawdę głupio.. Mam nadzieję, ze rozumiecie.. Przepraszam! :c
Życzę wam udanych wakacji! c:
A JA JAK WRÓCĘ BĘDĘ WAM PISAĆ CODZIENNIE (ewentualnie co 2 dni) NOWY ROZDZIAŁ! PRZYRZEKAM!
Jeszcze raz przepraszam i proszę o wyrozumienie :c

środa, 26 czerwca 2013

Drugi "Pierwszy" raz. rozdział 35

No więc...
Szybko o zakończeniu tego opowiadania i zaczęciu pisania nowego:
Tematyka mam wybraną :p Nie zdradzam szczegółów ale.. Tak. Brawo XD Blog NaLu więc opowiadanie NaLu XD Ale postanowiłam dodać też wątki innych paringów jak np, JeRza.
No ale.. Dalej. Te opowiadanie zakończę przed 10.07 ponieważ wtedy jadę do Norwegii i nie jestem pewna czy będzie tam internet... ._. Wracam gdzieś.. 15 sierpnia więc myślę, że tak niedługo po tym możecie spodziewać się pierwszego rozdziału drugiego opowiadania :3

_________________

- Erza, czemu to zrobiłaś? - Mira usiadła obok popijającej kawę kobiety.
- Jellal popełnił mnóstwo grzechów, za które, fakt - powinien smażyć się teraz w piekle. - odrzekła po chwili zadumy - Jednak wiem, że z całego serca, żałuje popełnionych błędów. Żal i chęć poprawy swojego życia wystarcza mi do przebaczenia mu. Tak wiem, że może wydawać się to ci dziwne.
- Ehh..?! Spodziewałam się coś w stylu "dla miłości wszystko!" czy coś w ten deseń.. - białowłosa westchnęła po czym niewzruszona wstała i wróciła do polerowania blatu. Nawet nie zauważyła jak przyjaciółka zarumieniła się...

*

- Co, co, cooo?! Czy ja dobrze słyszałem?! - Natsu wyleciał z łazienki już całkowicie ubrany. - Jellal..
- Tak. - Happy uśmiechną się szeroko.
- Ale jak..?
- Erza..
- Serio..?
- No taaaak! - jękną zrezygnowany kotek podchodząc do chłopaka.
Dziewczyna spojrzała gdzieś przez okno po czym zaśmiała się.  Przyjaciele spojrzeli na nią zdziwieni. po chwili dosiedli się koło niej na łóżku.
- Ach ta Erza.. - westchnęła Lucy uśmiechając się. - Ona zawsze taka była?
- Odkąd ją poznałem. - Natsu oparł się łokciem o parapet i spojrzał na ukochaną. Wyglądała na zmęczoną. Ale szczęśliwą. Cholera.. Gdyby nie Happy to...
- Natsu, myślisz o czymś zboczonym, prawda? - warknęła Lucy patrząc na chłopaka, który był już teraz całkowicie czerwony.
- W-wcale nie!  Skąd t-te przypuszczenia..! - krzyknął próbując się usprawiedliwić. Jednak jego ton i jąkanie się mówiło samo za siebie. Matko, gdyby ona widziała chociaż część jego myśli... Dzięki Ci Boże, że ona nie umiała czytać w myślach...
- Lucy, a to, że ktoś robi się tak czerwony jak Natsu teraz to źle..? - spytał Happy wskakując na kolana przyjaciółki.
- Zależy.. - mruknęła wciąż spoglądając z ukosa na różowowłosego. -  A co?
- Bo on tak często wygląda jak jesteśmy w domu albo coś..
- Matko jedyna, kocham się w zboczeńcu! - śmiech dziewczyny można było usłyszeć teraz nawet na ulicy.
- Nie jestem zboczony.
- Nieee WCALE.
- No nie!
- No dobrze, dobrze. Ale Happy potwierdzi KTo robi się czerwony jak trochę dłużej pomyśli. Och a może po prostu mózg ci się przegrzał?
- Phi..
- Potwierdzisz Happy? - spytała Lucy ocierając łzy i próbując opanować śmiech. Jednak Exceed chrapał już smacznie. Przez sen otarł łapką oczy po czym przewrócił się na drugi bok. Chrapnął cicho przez co Natsu zaśmiał się i oparł głowę o parapet. Spojrzał na zachmurzone niebo i cicho westchną zrezygnowany:
- Będzie padać.
- Mhm.. - odezwała się po krótkiej zadumie. - No dobra.. Jak chcesz spać to śpij...
- A ty? - spytał z wyraźną troską w głosie. Przybliżył się do niej i objął w tali delikatnie przejeżdżając opuszkami palców w górę i w dół.
- Ja i tak nie zasnę. Jestem.. rozbudzona. - mruknęła modląc się w duchu by chwila ta trwała jak najdłużej. Uwielbiła czuć jego dotyk. Nie ukrywała tego.. No i czuła się trochę.. smutna? Może gdyby Happy nie przyleciał, to w końcu... Nie, Nie, Nie. Nie ma sensu nad tym rozmyślać. Co się stało to się nie odstanie. I tyle.. Chociaż... Trochę żałowała, że tym razem nie udało się... Ale co tam.
Zauważyła, że chłopak zaczął niespokojnie rozglądać się po pokoju. Co jakiś czas nerwowo palcami miętolił swoją koszulkę. Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Nagle ten wziął głęboki oddech i zaczął.
- S-słuchaj Lucy... J-ja też żałuję, że się ni-nie udało...
Zaskoczył ją. Prawie natychmiast oblała się szkarłatnym rumieńcem. Zawstydzona chciała ukryć twarz w dłoniach ale jakaś cząstka jej myśli wołała by tego nie robić.
Zerknął na nią ukradkiem. Widząc ją całą czerwoną uśmiechnął się pod nosem i usiadł naprzeciw niej.
- Lubię jak się rumienisz. - dodał już opanowany. Powoli nachylił się nad jej brzuchem i odkrywając go delikatnie pocałował. Lucy uśmiechnęła się lekko i pogłaskała go po głowie, po chwili zjeżdżając na kark.
- Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mówił do mnie "tato" - usłyszała jego dość poważnie brzmiący głos.
- Będziesz się musiał przyzwyczaić, TATUŚKU.
- Może masz rację.. - potwierdził niepewnie. Nagle przypomniał sobie o dość ważnej sprawie. - Ty a pamiętasz kiedy ta cała operacja?
- Pamiętam.. Spokojnie.
Natsu wyprostował się i usiadł naprzeciw Lucy, tak, że właśnie spoglądał w jej piękne czekoladowe tęczówki. Ta delikatnie musnęła palcami opatrunek na oku.
- Wiesz.. Nawet bez oka jesteś...
- Przystojny? - dokończył uśmiechając się szeroko. Spodziewał się bólu po ciosie, który przewidywał lecz nic takiego nie poczuł. Zamiast tego usłyszał:
- No tak. Myślałam nad "pięknym" ale facetowi powinnam powiedzieć "przystojny", nie?
- Dzięki. - szepnął i czule pocałował ją w nos.
- Wiesz.. Nigdy nie pomyślałabym, że taki narwany idiota potrafi być taki delikatny i czuły...
- Kogo nazywasz idiotą..?! - jękną oburzony nadymając policzki.
- Nikogo. Tak jakoś mi się powiedziało.
Natsu spojrzał na nią podejrzliwie po czym burknął niby obrażony.
- Niee wierze ci.
- Jak.. ? Co? Czemu? - spytała udając zaskoczenie.
- Bo jesteś okropnym kłamczuchem. - wystawił język drocząc się.
- Ja ci dam kłamczucha! - syknęła tajemniczo po czym rzuciła się na chłopaka z poduszką przewracając go. On natomiast zaśmiał się krótko i mrukną:
- Poduszką? Przecież to nie boli... - przeczesał powoli palcami jej blond włosy i uśmiechnął się lekko.
- A kto powiedział, że miało boleć? - wykrzywiła usta w figlarny uśmiech.
- Jak się tak uśmiechasz to mam ochotę cię pocałować... - zamruczał po niedługiej chwili.
- To pocałuj.. - szepnęła zachęcająco.

+18 Tak XD Doczekaliście się XD

Natsu uniósł się na łokciach by przybliżyć się do dziewczyny i nieśmiało musnął jej wargi. Lucy jak zwykle niecierpliwa oparła swoje drobne dłonie o jego silne ramiona i pogłębiła namiętny pocałunek. On zaś swoją dłonią przeczesał jej blond włosy, z których przez przypadek ściągną gumkę. Opadły one na jego ramiona. Przyciągnął ją bliżej siebie i ramieniem oplótł w okół talii.
Serce Lucy znacznie przyśpieszyło. Czyżby tym razem uda się im..? Poczuła nagły przypływ przyjemnego ciepła na całym ciele.
Chłopak ostrożnie obrócił ją na plecy i ułożył na łóżku, tak, że teraz to on pochylał się nad nią. Pocałunkami obsypał jej ramiona, obojczyk równocześnie dłonią gładząc jej delikatne ciało. Słysząc ciche westchnienie ukochanej uśmiechną się. Z pocałunkami przeniósł się na jej szyję. Nie śpiesząc się wargami muskał jej gładką skórę, od czasu do czasu  przejeżdżając po niej językiem co wywoływało u niej przyjemne dreszcze. Poczuł jak jej dłonie powoli zjeżdżają z jego ramion i nieśpiesznie rozpinają guziki w jego koszulce.  Czyżby pragnęła go teraz tak bardzo jak on ją..? Chciał mieć ją dla siebie, chciał aby w tym momencie ona zatraciła się w jego dotyku, zapachu jak on w niej. Pragnął jej. Całym sercem i duszą. Pragnął by ich serca biły wspólnym rytmem, by nic prócz nich w tej nie istniało.
Po krótkiej chwili jego koszulka jak i jej koszula nocna leżały gdzieś na podłodze koło łóżka. Powoli przytulił ja do siebie  dłonią starając wyczuć zapięcie od stanika. Gdy w końcu znalazł je zaczął siłować się z nim, ale za żadne skarby świata nie umiał rozpiąć go. Zniecierpliwiona Lucy oderwała się na chwilę od niego i po kilku sekundach stanik zsuną się z niej.
- Tak to się robi niezdaro - westchnęła uśmiechając się.
Natsu odwzajemnił uśmiech i ponownie przyciągną ukochaną do siebie. Twarz zanurzył w jej pięknych blondwłosach. Dłońmi natomiast delikatnie jeździł po jej ciele. Wreszcie jedna dłoń natrafiła na pierś dziewczyny. Chwycił ją i delikatnie zaczął pieścić.
Lucy jęknęła cicho. Ramionami oplotła go w okół szyi i mocno ścisnęła palcami jego łopatki.
Jego ruchy stawały się co raz szybsze i pewniejsze a oddech blondynki co raz bardziej przyśpieszony.
Drugą dłonią  zjechał niżej. Opuszkami palców musnął jej bieliznę. Uśmiechną się pod nosem. Nie czując oporu powoli zsunął ją i wyrzucił na podłogę.
Lucy nie pozostała mu dłużna. Rękami powoli przejechała po jego torsie w dół. Chwyciła pasek od spodni i nieśpiesznie go odpięła. Gdy przypadkiem przejechała po twardej wypukłości w jego spodniach, zaczerwieniła się cała i spojrzała na Natsu. Ten uśmiechną się do niej i powoli ułożył na łóżku.
- Natsu..? - zaczęła nieśmiało nie odrywając wzroku od niego wzroku.
- Tak? - szepnął trącając nosem jej włosy.
- C-czy w razie czego m-mogę ścisnąć cię za rękę..? - spytała chwytając ukochanego za nadgarstek. Ten spojrzał w jej lekko przerażone oczy po czym nachylił się nad nią i czule pocałował w czoło.
- Oczywiście. - westchną uśmiechnięty. - Nie ma czego się bać. Spokojnie.
Dziewczyna pokiwała głową i niepewnie uśmiechnęła się. Poczuła jak chłopak składa wilgotne pocałunki na jej szyi po czym powoli przechodzi w górę, w stronę ust. Delikatnie przejechał dłonią po jej tali. Kątem oka zobaczył jak uśmiecha się. Musnęła palcami jego policzek i nieśmiało pocałowała go w obojczyk.
Natsu lekko uniósł się na łokciach i ponownie spojrzał w jej oczy, tym razem szczęśliwe i pełne radości. Pochylił się na nią i obdarował namiętnym, głębokim pocałunkiem.
Nie wyczuwając oporu z jej strony, zdecydowanym ruchem wsunął się w nią.  Lucy czując go w sobie jęknęła głośno. Nie kontrolując swoich ruchów mocno ścisnęła jego za nadgarstek. Ten czując jej uścisk lekko przestraszony przestał poruszać się po czym nachylił się nad ukochaną i z troską szepnął
- Lucy, jak się czujesz..?
- Wspaniale... - westchnęła szybko oddychając.
Zadowolony z siebie zaczął kontynuować przerwaną czynność. Poczuł jej jego serce nagle zaczyna przyśpieszać. Jego ruchy stały się bardziej pewne, zdecydowane... A jęki rozkoszy Lucy coraz głośniejsze. Nie krępowała się już. Bo po co? Istnieli teraz tylko oni we dwoje.
- Natsu..! - jęknęła wyginając ciało w lekki łuk. Paznokciami przeorała skórę na jego plecach i mocno zacisnęła palce. Poczuła jak ogarnia ją ogromne ciepło i przyjemny lekki paraliż.
Chłopak wykończony resztkami sił powstrzymał się od padnięcia wprost na Lucy. Powoli ułożył się obok niej oddychając szybko. Dziewczyna spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Obrócił się na bok tak, że spoglądał teraz na jej radosną twarz.
- Kocham cię. - szepną przytulając ją do siebie i otulając kołdrą.
- Ja też cię kocham.

piątek, 14 czerwca 2013

Ja cię tak bardzo, bardzo, bardzo kocham. - rozdział 34

- SIEMA WSZYSTKIM! - Krzykną Natsu wchodząc do gildii. Oczywiście trzaskając przy tym drzwiami.Kilka osób odmachało mu lub po prostu uśmiechnęła się. Za nim weszła Lucy z Happym rozglądając się wesoło. Odkąd chłopak obudził się, tu w Fairy tail, zrobiło się jakoś tak.. o wiele radośniej. Nic dziwnego z resztą...
- Hej Natsu. Jak się czujesz? - spytała Mira. - Coś do picia?
- No dobrze w sumie... Trochę jeszcze boli mnie tu.. - chłopak palcem nakreślił krąg na biodrze. - Ale prócz tego to wszystko w porządku.. Możesz coś podać.
Lucy dosiadła się obok chłopaka i jeszcze raz omiotła wzrokiem gildie. Cana z sake.. Żadna nowość. W sumie to dziwne ale.. wydawało jej się, ze było jakby spokojnie. Za bardzo. Cisza przed burzą, cholera.
- No siema płomyczku. Coś ty taki przybity? - spytał Gray, za którym wciąż dreptała Juvia.
- Nie jestem przybity. - mruknął Natsu podpierając się na łokciu. - Myślę.
- Ty potrafisz myśleć? - chłopak zaśmiał się siadają na stołku obok różowowłosego.
- Zamknij się lodówo. - warkną Natsu gwałtownie wstając z zamiarem zaatakowania przyjaciela. I pewnie by to zrobił gdyby nie Lucy, która złapała go za rękę i skarciła:
- Natsu nie dociera do ciebie, że wciąż jesteś w złym stanie i nawet taka bójka może ci zaszkodzić. Po za tym czy ty zawsze musisz się z nim kłócić..?!
- Kiedy to on zaczął..! - chłopak próbował sie usprawiedliwić lecz dziewczyna przerwała mu.
- Ale mnie nie obchodzi on, mówimy teraz o TOBIE. - powiedziała na jednym wdechu. Westchnęła głośno i uspokojona już dodała - Siadaj i nie rób zamieszania. A ty Gray też mógłbyś się trochę opanować.
Słysząc to obydwoje z powrotem  usiedli. Dziewczyna tylko poczochrała ich po włosach i również wróciła na swoje miejsce.
- A tak w ogóle to co u was? - spytał Gray jakby nic przed chwilą nie zaszło.
- Nic szczególnego. A u ciebie?
- to co zwykle. - westchną oglądając się za siebie. - Juvia, jeżeli naprawdę chcesz pogadać to podejdź tu a nie chowaj się za barem..
Zza baru wyszła niebieskowłosa, na której policzkach malował się szkarłatny rumieniec.
- Naprawdę mogłabym...? - szepnęła bawiąc się z nerwów rąbkiem sukienki.
- Ej..! Przestań zadawać głupie pytania! Siadaj! jesteś moja przyjaciółką, nie? - jęknął chłopak przewracając oczami.
Dziewczyna szybkim krokiem podeszła do swojego obiektu westchnień i siadając obok niego uśmiechnęła się szeroko.
- Czyli u ciebie po staremu. - zaśmiała sie lucy.
- A tak na marginesie.. Gdzie Erza? - mruknął zamyślony Natsu.
- Od boddajże.. tygodnia, dwóch.. Ciągle ma jakieś spotkanie z Radą.. Jakieś przesłuchania czy coś..
- A po kij? - spytał odwracając głowę w stronę Gray'a.
Ten wzruszył tylko ramionami na znak, ze niewiele rozumie z tej sytuacji.

*

- Naatsuuuu... A co będzie dzisiaj na kolację...? - jękną lekko zmęczony dniem Happy lecąc powoli przed przyjacielem i Lucy, którzy powolnym krokiem szli wzdłuż rzeki (Kanału - cokolwiek XD).
- Nie wiem. Wymyśl sobie coś. Może.. - chłopak zamyślił się stając.
- Rybkę! - krzykną Exceed robiąc fikołka w powietrzu.
- Nie wiem czy jeszcze jakieś mamy...
- No to tosty. Takie jak na śniadanie.
- Nie wiem gdzie jest toster..
- W tym waszym bajzlu to bardzo możliwe, ze leży pod jakąś sterta ubrań czy czegoś tam.. - blondynka pacnęła się w czoło i przejechała dłonią po twarzy.
- To zrobię sobie płatki z mlekiem.. - westchną zrezygnowany Happy.
Dziewczyna zaśmiała się tylko cicho i powoli dalej szła po krawędzi ulicy. Nigdzie jej się nie śpieszyło. Mogła tak spacerować nawet kilka godzin. Gdy jednak stanęli przed jej domem trochę ulżyło jej ponieważ czuła się odrobinę zmęczona.
- To co? Idziemy do domu, Natsu? - spytał Happy lądując na schodkach.
Chłopak  spojrzał na Lucy, która również patrzyła na niego. Niepewnie odrywając wzrok od ukochanej odparł:
- Ja chwilę zostanę u Lucy.. Ok?
- No dobrze.. Mogę płatki zjeść tez z czekoladą? - Exceed zdawał się być podekscytowany kolacją, która za chwile miał zjeść.
- Możesz, możesz - zaśmiał się przeczesując różowe włosy palcami.
- Dzięki! To pa Natsu, pa Lucy! - Happy pomachał im łapka na pożegnanie i rozkładając swoje skrzydła wzniósł się w powietrze.
 - Pa! - odpowiedzieli naraz żegnając się z przyjacielem.
Lucy otworzyła powoli drzwi a za nią wszedł Natsu. Weszli do ładnie umeblowanego przedpokoju i zdjęli  buty.
- Rozgość się. - zaproponowała blondwłosa uśmiechając się promiennie. - Chcesz coś do picia?
- Może herbatę.. Albo kawę. - powiedział odkładając swoje sandały na dywanik przy ścianie.
Natsu udał się do salonu i wygodnie rozsiadł się w dużym fotelu. Zaczął rozmyślać nad ich dzisiejszą rozmową...
- A gdyby tak.. - pomyślał i na jego twarzy pojawił się lekki, niekontrolowany rumieniec. Szybko potrząsnął głową by odpędzić od siebie "te" myśli i spojrzał na wchodząca z tacą do pokoju Lucy.
- Czemu tak trzepiesz głową? - spytała zdziwiona odstawiając tacę na stolik.
- Co? - spytał jakby wyrwany z transu. - A nie wiem.. tak jakoś...
- Ahaa.. - westchnęła podejrzliwie i usiadła na przeciw Natsu.
Siedzieli gawędząc wesoło zapominając o dość późnej godzinie. Ale co poradzić. Czas leci nieubłaganie gdy jest się w towarzystwie wspaniałej osoby...
- ... I Erza powiedziała, ze to koniec rozmowy... I to był koniec naszego planu. - Jęknął Natsu wypijając ostatni łyk herbaty.
- Oj jacy wy biedni. - Lucy zaśmiała się sarkastycznie.
- Jak tak dalej będziemy żłopać tą herbatę, to ci jej ani grama nie zostanie..
- Ja herbaty mam akurat dużo więc raczej nie martwię się, że zabraknie... - blondwłosa odstawiła filiżankę i jeszcze bardziej rozłożyła się w fotelu. - Chcesz zostać na noc?
- Chętnie. Pozwolisz, że skorzystam z łazienki.
- Idziesz się kąpać?
- Cos taka zdziwiona? - oburzył się Natsu - To chyba normalne..
- Tak, tak. No idź już.
Chłopak szybko wstał i zamknął się w łazience. Nalał wody i zaczął się rozbierać. Powoli wszedł do wody i zanurzył się całkowicie. Spróbował się wyprostować lecz niestety zahaczył stopą o prysznic i słuchawka spadła mu na głowę.
- Au! - jękną starając się zacisnąć zęby.
- Co jest? - usłyszał zatroskany głos dochodzący zza drzwi.
- Nic.. Prysznic spadł mi na głowę...
- Nie zdemoluj mi łazienki, jeśli łaska...
- Postaram się. - Zaśmiał się podnosząc prysznic.
Siedział w wodzie jeszcze chwilę po czym szybko umył się i wyszedł. Rozglądnął się w okół siebie. No tak.. zapomniał spytać się Lucy, czy nie miałaby czegoś na zmianę. Sięgnął po ręcznik i obwiązał się nim niedbale po czym wyszedł. Spojrzał na siedzącą w fotelu dziewczynę. Zaczytana w książce nawet nie zauważyła chłopaka. ten uśmiechnął się pod nosem i na palcach podszedł do niej. Jedną dłoń położył na jej ustach, drugą zaś delikatnie przejechał po jej ramieniu. Dziewczyna drgnęła. Chłopak zauważył, ze zrobiła się czerwona więc tylko puścił ją i zaczął się śmiać.
- Matko, Natsu nie strasz mnie tak! - mruknęła oglądając sieę za siebie by zobaczyć różowowłosego. Zmierzyła go wzrokiem i dodała - i ubrał byś się..
- A no właśnie. Masz coś do przebrania się dla mnie? - spytał drapiąc się po głowie.
- Coś tam mam.. - westchnęła i podeszła do dużej szafy przy ścianie. Chwile w niej pogrzebała po czym wyciągnęła z niej koszulkę i spodnie. - Masz.
- Skąd ty to..? - spytał zaskoczony biorąc ubranie.
- Czy ja wiem.. Kiedyś zostawiłeś. - wzruszyła ramionami. - No idź już, idź.
- A co? Nie chcesz popatrzeć? - powiedział wybuchając głośnym śmiechem. Dziewczyna zacisnęła pięści i wepchnęła chłopaka do łazienki. Ten wpadł na wannę i tracąc równowagę wpadł do niej. Niestety dziewczyna razem z nim. Natsu uderzył o kran i syknął z bólu.
- Twoja łazienka kiedyś mnie zabije. - westchnął łapiąc się za głowę. - Masz szczęście, ze wypuściłem wodę bo teraz byłabyś cała mokra.
- Och, Faktycznie. Dzięki Bogu. - powiedziała skarkastycznie.
- No co? Uratowałem cię poniekąd. Powinnaś byc wdzięczna.
- Jestem, jestem. - zaśmiała się całując chłopaka w policzek.
Natsu uśmiechnął się szeroko i wstając podniósł dziewczynę. Ta objęła go za szyję i przytuliła.
- Natsuu..? - Szepnęła nieśmiało.
- Tak..?
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Ale ja cię tak bardzo, bardzo, bardzo kocham.
- I ja ciebie też. - szepnął stawiając dziewczynę na ziemie po czym pocałował ją namiętnie. Ta odpowiedziała na pocałunek i przeczesała jego włosy palcami. On objął ją w pasie i przyciągną do siebie. Podniósł ją ponownie, a ona oplotła uda w okół jego bioder. Podszedł powoli do łóżka, na którym położył dziewczynę. Nachylił się nad nią i delikatnie musnął jej usta swoimi wargami. Ta przyciągnęła go lekko do siebie, tak że Natsu leżał na niej opierając się na łokciach. Poczuła charakterystyczne ciepło, które tak uwielbiała. Kochała czuć, ukochanego obok siebie. Kochała go mieć przy sobie. Przejechała dłonią po jego karku, bawiąc się końcówkami włosów.
Chłopak dłonią dotknął jej biodra i powoli skierował się w górę. Palcami musnął jej pierś na co blondwłosa jęknęła cicho.
- Natsu.. - szepnęła starając się rozluźnić.
- Naaaaatsuuu!
Oboje zamarli słysząc znajomy im głos. Gdy różowowłosy w końcu zdobył się na odwagę by spojrzeć w stronę okna. 
Na parapecie siedział Happy z szeroko otwartymi oczami.
- Natsu..? - wydukał jakby powstrzymując śmiech. Nagle wybuchną głośnym chichotem - Gdybyscie teraz widzieli swoje miny!
Chłopak spojrzał na Lucy a ona na niego. Oboje byli całkowicie czerwoni. Blondynka uśmiechnęła się niepewnie. Natsu odwzajemnił niepewnie uśmiech i szybko zszedł z dziewczyny. Zabójczym wzrokiem spojrzał na małego przyjaciela na co ten przestał chichotać.
- Wyglądacie jak dwa buraki. - podsumował zeskakując z parapetu na łóżko. - Serio.
Chłopak usiadł na skraju łóżka i mruknął:
- No i co z tego?
- Natsu wstań na chwilę.. - poprosiła Lucy.
Różowowłosy posłusznie stanął przed łóżkiem. Dziewczyna spojrzała na niedbale zawiązany ręcznik po czy, powiedziała.
- A obróć sie.
Gdy ten wykonał jej polecenie, dziewczyna popchała go w stronę łazienki i zaśmiała się:
- Idź się ubrać.
Gdy drzwi do łazienki zamknęły się Happy zamruczał:
- Ten tekst bardziej pasuje do Graya niż do Natsu, prawda Lucy?
- Och tak... - zachichotała - a tam na marginesie to po co przylaciałeś?
- Mam wam coś strasznie poświrowanego do powiedzeni! - Exceed jakby ożywił się.
- Mianowicie..? - zaczęła kręcąc palcami.
- Wiesz, ze Erza ciagle znikała, bo miała coś do załatwienie w radzie?
- Tak..
-  A wiesz co?
- Nie...
- No wiec - Happy wziął głęboki oddech - Udało się jej uniewinnić Jellala! Nie jest już poszukiwany! Listy gończe wycofane!
______________
Na dziś tyle. :3
Sama nie jestem pewna czy rozdział mi wyszedł, czy też nie T-T
Sami oceńcie -3-
Co do zakończenia tego opowiadania:
1). Pojawią się jeszcze 2-3 rozdziały.
2). Co do następnego opowiadania to tak.. Zastanawiałam się o czym ma być. Myślałam o czymś takim jak Fairy Tail School ale nie Jestem pewna - wydaje mi się, ze jest to dość częsty temat blogów NaLu - A ja chce być oryginalna :p Piszcie swoje propozycje :3

No to tyle ;3
Bay -3-




poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 33 - "Kiedy tylko chcesz"

Minęło pięć dni.
Wszyscy w gildii cieszyli się bardzo z powodu przebudzenia Natsu. Atmosfera w Fairy tail automatycznie się poprawiła. Jednak sytuacja ta chyba największy wpływ miała na Lucy. Dziewczyna stała się radosna, gadatliwa, nawet bardziej niż zwykle.
Przez pierwsze 4 dni Natsu zgodnie z zaleceniami Wendy oraz lekarzy przysłanych przez zleceniodawce. Oczywiście odwiedzany był codziennie przez dziesiątki osób, które wpadły chociaż na chwilę dowiedzieć się jak chłopak się czuje. Najczęściej jednak przesiadywała u niego Lucy, Erza i Gray. Czas upływał im na wesołych rozmowach oraz śmianiu się. I tak codziennie. Jednak ile można wytrzymać będąc przybitym do łóżka i skazanym na nudy? Nie zapominajmy, ze był to Natsu! Praktycznie wybłagał od lekarzy i mistrza by mógł w końcu wrócić do domu. Ale udało się. Jednak nie udał się do siebie. razem z Lucy udali się do niej. Bez celu. Dziewczyna jednak myślała nad zrobieniem jakiejś kolacji, może zobaczyli by jakiś film..
Natsu idąc powoli koło dziewczyny co chwilę dotykał opatrunku w miejscu gdzie niegdyś miał oko..
Lucy niespokojnie spoglądała nie niego co jakiś czas.
- Natsu... - zaczęła chcąc przerwać krępującą cisze. Lecz umilkła po chwili zdając sobie sprawę, ze tak naprawdę nie wie co ma powiedzieć.. Bo co?
- Tak? - spytał szybko odrywając ręką od twarzy i przybierając wyraz twarzy typu "nic tu nie zaszło". gdy zobaczył zmartwioną Lucy, która szła teraz ze spuszczona głową objął ja ramieniem i szepną - Eee.. Co jest?
- Nic.. - odpowiedziała równie cicho. Spojrzał na nią podejrzliwie, skoro przed chwilą była jeszcze wesoła i rozgadana, a teraz tak nagle jej nastrój się zmienił to coś musiało sie stać.
Gdy oboje weszli do domu Lucy mruknęła tylko coś i zaparzeniu herbaty i szybko poczłapała w stronę kuchni. Chłopak jednak nie miał zamiaru udać się do salonu, by tam usiąść w wygodnym fotelu i tam poczekać na herbatę. Zamiast tego zdjął swoje sandały i wolnym krokiem poszedł do kuchni. Wychylił się zza drzwi i zobaczył blondynkę stojącą przed czajnikiem z gotującą się wodą. Miała spuszczona głowę i ślepo patrzyła się w blat. Natsu podszedł do niej delikatnie od tyłu przytulił ja do siebie. Ta lekko drknęła.
- Czemu jesteś smutna? - spytał szeptem.
- Nie jestem.. - odpowiedziała chcąc ukryć swoje uczucia.
- Nie kłam. Przecież widzę, że coś jest nie tak...
Dziewczyna odstawiła pudełko z herbatą, które prze chwilą trzymała.  Cicho westchnęła i mruknęła:
- Ciągle mam wrażenie, ze to wszystko to mojaa... - zaczęła ale Natsu prawie natychmiast przerwał jej.
- Że to niby to twoja wina?! - jękną wskazując na opatrunek. - Nie no Lucy, nie możesz tak myśleć! Przecież ty nic nie zrobiłaś..!
- Ale .. - chciała jeszcze coś powiedzieć niestety jej głos załamał się.
Chłopak poczuł jak jej ciepłe łzy opadają na jego dłonie. Domyślił się co musiała czuć, jak długo musiała w sobie tłumić to co teraz wypływało z niej w postaci łez. dziewczyna odwróciła się po niego twarzą. Nie mogąc dłuż wytrzymać powstrzymywania łez, mocno wtuliła się do w różowowłosego i wybuchnęła głośnym płaczem. Natsu odwzajemnił uścisk.
- W-wiedziałam.. ja wiedziałam! ... - mówiła przez łzy - Nie-nie chcę żebyś znowu.. z-znowu mnie opuścił.. ! To b-było straszne! Nigdy wię-wiecej... p-p-proszę..
Chłopak zaczął gładzic dziewczynę po włosach i szeptał:
- Cii.. już dobrze, już jest dobrze.. Nie płacz...
Tak bardzo nie lubił gdy płakała.. Nienawidził gdy była smutna.. Tym bardziej przez niego...

*

- Czy na pewno to była dobra decyzja? - spytała Mira. - Że Natsu wyszedł ze skrzydła szpitalnego?
- T-Tak - zaczęła niepewnie Wendy - Dzięki pomocy lekarzy Natsu-san szybko wyzdrowiał.. Musi być jednak ostrożny by rany się nie otworzyły..
- A co z jego okiem? - mruknął Gray przysiadając się koło dziewczyny.
- Niestety, nic nie potrafię w tej sprawie zrobić.. Tamci lekarze również...
- Erza odzyskała oko, nie? - chłopak sięgnął po szklankę napój, która podała mu Mira.
- Tak.. Ale coś mi mówi, że w tym wypadku się nie uda... - szepnęła Wendy nieśmiało.
- Masz coś na myśli..?
- Znaczy.. Ja tylko .. Mam takie przeczucia.. M-mogę się oczywiście mylić!... - dziewczynka zmieszana chciałaby się wycofać z tej rozmowy..
- Spokojnie Wendy... - uśmiechnęła się Mira - Zobaczymy jeszcze..

*

- Natsu..? - zaczęła cicho, popijając powoli herbatę.
- Tak?
- No bo słuchaj - szepnęła Lucy próbując ukryć rumieniącą się twarz. - No bo.. Jakoś tak..
- Tak..? - Natsu przybliżył się odrobinkę do dziewczyny. Kucnął na przeciw niej na co dziewczyna zrobiła się całkowicie czerwona.
- No.. No bo słuchaj..  Wiesz, ż-że.. Ja nie .. pamiętam.. m-mojego.. Pierwszego r-razu...?
Natsu spojrzał na nią zaskoczony. Zarumienił się lekko.
- N-no..
- No i wiesz.. chodzi mi o to.. Z-znaczy.. czy moglibyśmy..
- L-Lucy nie jestem pewien, czy.. jeżeli ty..
- N-Nie! Spokojnie.. P-pytałam się.. Lekarza.
- Jesteś pewna? - spytał nieśmiało patrząc na nią z dołu.
- Czyli moglibyśmy..?
- Pewnie. - szepną Natsu uśmiechając się.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
- A... K-kiedy? - spytała unikając jego wzroku.
- A co kiedy? - usłyszeli znajomy im głos. Do pokoju przez okno wleciał Happy robiąc fikołki i spirale w powietrzu. wyglądał na wesołego... Za bardzo.
- Nic, nic ni, nic takiego! - wydukała nerwowo blondynka prostując się w fotelu.
- A coś ty taki wesoły? - spytał Natsu spoglądając na przyjaciela. 
- Carla w końcu zgodziła się na spacer! - zamruczał lądując na fotelu.
- Gratulacje.
- A tak poza tym to: LUCYY! - jękną gładząc sie po brzuchu - Jestem straaasznie głodnyyy!
- Jak już o tym mówisz to ja też.. - mruknął różowowłosy wstając.
- Zrobić wam tosty?
- AYE! - zawołali chórem podskakując z miejsc.
Blondynka tylko westchnęła uśmiechając się i już miała udać się do kuchni za Happym kiedy Natsu złapał ją za ramiona i delikatnie gładząc po barkach szepną:
- Kiedy tylko chcesz.
Lucy zrobiła się cała czerwona. Chłopak puscił ją na co ona od razu szybkim krokiem skierowała sie za Excedeem.
- Ja chce z rybką! - usłyszała.
- Nie robi się tostów z rybą.. - pacnęła się dłonią w czoło.

*

Wiatr wiał za mocno. I jeszcze ten deszcz.. Pogoda doskonale pasowała do jego nastroju.. Boże.. Co on zrobił... Wyjął zza pasa dużą sakiewkę pełna pieniędzy. Podrzucił ja kilka razy po czym wyrzucił ją gdzieś daleko w morze. Po co mu brudne pieniądze. I jeszcze miał je wydać?! Prędzej sam rzuciłby się w wodę. 
Chciał przeprosić.. Błagać o wybaczenia.. Ale po prostu miał tam tak pojechać i upaść na kolana, myslac, ze Jednak miał inny wybór...?
- kurna.. Mogłem zostawić sobie chociaż na bilet. - jękną wstając z ziemi i odchodząc w kierunku centrum miasta.

_____________
No to tyle ;__;
Tak tak wiem krótki ;__;
Nastepny będzie dłuższy, obiecuje!
:D Mam nadzieje, ze się spodobał ;__;
Tyle na razie. Bye :3

 

niedziela, 2 czerwca 2013

Omake 2 - Luke i Natshi



Kolejny zwykły, spokojny dzień w gildii Fairy Tail. No tak spokojny. W końcu bójki i sprzeczki były tu na porządku dziennym. „Dzień bez bójki jest dniem straconym” – mówiono.
- Powiedz to jeszcze raz, ty tłusta idiotko! – krzyknęła jakaś różowowłosa dziewczyna rzucając taboretem w stronę innej.
- Jak tak bardzo tego chcesz to chętnie! – dziewczyna o granatowych włosach szybko, zwinnie zrobiła unik przed lecącym w jej stronę krzesłem – Jesteś płaska jak decha, kretynko!
- Za to nie latam po całej gildii bez ciuchów, pieprzona ekshibicjonistko!
- Że niby co?! Coś powiedziała?!
A kłótni ich przysłuchiwał się blondwłosy chłopak, popijając jakiś napój przy barze. Oparty łokciem o ladę patrzył na nie zażenowany.
- Boże, czy one kiedyś przestaną się kłócić..? – westchną pod nosem sam do siebie, jednak jego pytanie usłyszał mężczyzna o białych włosach, czyszczący kufle po piwie.
- A o co tym razem poszło? – spytał odstawiając naczynie na półkę.
- Chyba ktoś kogoś wyzwał od „płaskiej dechy”…
- …Luke, nie sądzisz, że powinniśmy im coś powiedzieć..?
- Nie przeszkadzajmy im… A z resztą. Jak chcesz. Po za tym zaraz przyjdzie Eric i zabawa się skończy… O nawet chyba już tam idzie. – Luke wydawał się być nie za bardzo przejęty bójką. Właściwie to już przyzwyczaił się do tego. Odkąd dołączył do gildii, praktycznie codziennie widział te dwie tłukące się albo podczas jakiejś sprzeczki. I chyba jedyną osobą, która mogła je uciszyć był właśnie Eric – najsilniejszy mężczyzna w Fairy Tail.  Początkowo, nie ukrywajmy, nawet Luke się go bał.  Trudno by nie czuć strachu przed wysokim mężczyzną, mistrzem walki wręcz, jednego z najbardziej cenionych magów we Fiore.
- Graya ty kretynko! – wrzasnęła różowowłosa upadając na ziemię.
- Powiedz coś takiego jeszcze raz a obiecuję, że moja pięść wyląduje zaraz na twojej twarzy, Natshi! – dziewczyna masowała bok, w który przed chwilą oberwała.
- ZAMKNIJCIE SIĘ! – krzykną ktoś. Słysząc ten głos obie ucichły. Graya szybko obróciła się i zobaczyła szkarłatnowłosego chłopaka stającego nad nią.
- Eric! – pisnęły jednocześnie.
- Możecie przestać? – burkną patrząc na nie ze złością.
- Ta-Tak j-jest! – odpowiedziały obie i jak najszybciej odbiegły od mężczyzny. Różowowłosa usiadła przy barze obok blondyna. Oparła się głową o blat i siedziała nie odzywając się do nikogo.  Chłopak spojrzał na nią i westchną.
- Co jest?
- Nic, a co ma być? – mruknęła Natshi patrząc na niego kątem oka. I znów ten błagający wzrok…
- Nic tak pytam. – Luke patrzył na nią chwilę po czym dodał przejeżdżając dłonią po twarzy – No dobra, nie wierzę, że to mówię ale niech będzie… wyjdziemy gdzieś na misje?
Dziewczyna jakby ożyła i spojrzała na niego uradowana.
- Serio? – spytała uśmiechając się szeroko.
- Tak. Może ci trochę humor poprawi… No chyba, że nie chcesz..
- Głupi jesteś. Weźmiemy Happie , ok? – Natshi wstała z krzesła i poprawiła swój szalik.
- Pewnie, ze weźmiemy. Po za tym to raczej ty jesteś głupia skoro o takie rzeczy pytasz. Przecież to jasne, że…
- No dobra, już bądź cicho.  – różowowłosa klepnęła Luke’a w głowę – Dzięki.

*

Luke do gildii dołączył nie cały rok temu. I pierwsza osoba, którą poznał była Natshi. Nie wysoka dziewczyna o różowych włosach, zawsze z szyją owiniętą w szalik, noszącą specyficzne ubrania. Może i na taką nie wyglądała, ale waleczna to ona była. Pozytywnie nastawiona do życia, zarażała swoją optymistycznością ludzi wokół siebie. Razem z Lukem, oraz swoją przyjaciółką-exceedem Happie tworzyli drużynę. Ciekawe trio. Smocza zabójczyni, Gwiezdny mag i exceed. W trójkę byli praktycznie nierozłączni.  Przyjaźnili się od momentu dołączenia Luke’a do gildii. Tyle już razem przeszli…
Każda podróż dla Nashi była męczarnią. Straszna choroba lokomocyjna, na którą cierpiała (Jak większość smoczych zabójców) sprawiała, że dziewczyna nawet będąc niesiona przez Luke’a robiło jej się niedobrze.
I ta jazda pociągiem nie różniła się od innych.  Natshi leżała na fotelach oparta o nogi Luke’a. w głowie jest się kręciło niemiłosiernie, obraz przed oczami rozmazany. Lepiej być nie może.
- Trzymaj się, niedługo wysiadamy. – blondyn westchną ciężko, patrząc ze współczuciem na różowowłosą. Ta jęknęła coś, co zabrzmiało trochę jak „okej” . No tak. Wytrwałości odmówić jej nie można było. Jak coś chciała wytrzymać to umiała… Inna sprawa, ze teraz wyglądała jakby zaraz miała się..  poddać.
Pociąg zwolnił, aż w końcu zatrzymał się. Natshi wciąż ledwie przypomną nie ruszała się, więc Luke zarzucił jej ramię na swoje i powoli wyszli z pociągu, a za nimi wyleciała Happie ziewając, ponieważ w pociągu ucięła sobie krótką drzemkę.
- Nigdy.. Nigdy w-więcej… Jazdy… Tym.. d-diabelstwem… – jęknęła różowowłosa powoli odzyskując siły.
- Zawsze tak mówisz. – Luke przewrócił oczami. Ile to już razy Natshi, zarzekała się, że już nigdy pociągiem nie pojedzie… I nawet gdy blondyn proponował zająć się misją, na którą nie trzeba będzie nigdzie daleko jechać, dziewczyna uparcie twierdziła, że nie będzie takiej frajdy… Też mi frajda.. Godziny wysłuchiwania jęków, jak to jej „jest niedobrze”…
Idąc tak przez miasto mijali dziesiątki kolorowych straganów. Natshi odzyskując „zdrowie” podbiegała do każdego z nich i oglądała różnorodne świecidełka, magiczne gadżety… Za nią latała Happie i zachwycała się wszystkim co choć trochę przypominało rybę… Natomiast Luke czekając na nie przeglądał książki, czasopisma w pobliskich księgarniach.  Znudzony tandetnymi szmatławcami spojrzał przez szybę. Natshi machała do niego i ręką wykonała gest, który prawdopodobnie miał oznaczać „Chodź tu!”. Chłopak wzruszył ramionami i odłożył gazetę na stosik. Wyszedł ze sklepu kulturalnie żegnając się.
- Co jest? – spytał podchodząc do wyraźnie zachwyconej przyjaciółki.
- Patrz na to! – palcem wskazała na małą kulkę leżącą na ladzie straganu.  Co jakiś czas wypuszczała z siebie płomień pomarańczowego ognia.
- Co w tym niezwykłego? – zdziwił się Luke marszcząc czoło. Jak zwykle podniecała się byle pierdołą…
- Jak to co? Pomyśl sobie… Jakaś długa podróż.. I tu masz i ciepło i jedzenie!
- Wiesz co ja raczej ognia nie jem..
- No ale o mnie chodzi! – burknęła zniecierpliwiona.
- Zapałki ci nie wystarczą?
- Jaki ty okrutni i bezduszny… - Natshi pochyliła głowę i spojrzała na niego z błagalnym wzrokiem.
- No co? Chcesz to kupuj.. W końcu to nie moja kasa..
- No tak tylko potem będziesz mi wypominał, że, zacytuję „wydaje pieniądze na pierdoły” ble, ble ,ble i tak dalej…
- … - Luke westchną po czym przejechał dłonią po twarzy. – No dobrze, kup sobie.
- Serio?
- A mam powód by ściemniać? – oburzył się patrząc na nią ze zdziwieniem.
- Ok! Dzięki wielkie! – dziewczyna uśmiechnęła się promiennie na co blondyn . Zaczęła szukać czegoś po kieszeniach. Nagle zamarła a uśmiech zniknął z jej twarzy. – Nie co…
- Co jest? – spytał Luke spoglądając gdzieś w dal.
- Moja sakiewka… - Natshi jęknęła. – Gdzie ona..?
- Nie, błagam! Nie mów, że zgubiłaś!
Dziewczyna spojrzała pusto na swoje dłonie. Kopnęła nogą w pobliski pień by wyładować złość. Czyli ani nie miała na obiad, ani na bilet powrotny.
- Lukeeee… - jęknęła patrząc na niego błagalnie.
Tak.. On znał ten wzrok.. Pełen nadziei.. Nie. Tym razem nie ulegnie. Nie.. Tym razem się nie da…
- No dobra, masz. – westchną podając jej swoją sakiewkę. Tak. Po raz kolejny uległ… No ale ten wzrok… Potem męczyłoby go sumienie.
- Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki, dzięki! – Natshi objęła chłopaka rękami na wysokości klatki piersiowej. – Dzięki, dzięki, dzięki!
- No dobra, dobra. – zaśmiał się Luke i poklepał dziewczynę po głowie. – Nie ma problemu.
- A na bilet też mi pożyczysz? – spojrzała na niego z dołu uśmiechając się dziecinnie.
- Tak… Przepraszam ile za to? – blondyn zwrócił się do zakapturzonego człowieka siedzącego za ladą.
- 100 klejnotów. – odpowiedziała. Po głosie można było stwierdzić, ze była kobietą.
- Nie drogo. – chłopak uśmiechną się w duchu.
- Za taki badziew więcej? Proszę cię.. – kobieta zaśmiała się cicho. Szkoda tylko, że Luke nie umiał rozróżnić czy śmiała się sarkastycznie czy raczej naprawdę ja coś rozbawiło…
- No dobrze proszę… - blondyn podał jej odliczoną kwotę.
- Dzięki. – odpowiedziała.
W trójkę odeszli w stronę posiadłości zleceniodawcy. Jednak kobieta wciąż spoglądała w ich stronę.
*
- Całkiem duży ten pokój – uśmiechną się Luke wchodząc do wynajętego przez nich jednego z hotelowych pokoi. Misja trwała dłużej niż przypuszczali i tak zastała ich noc. Musieli gdzieś przenocować, a ten hotel wydał się im odpowiedni. – ale.. Raz, dwa.. Są tylko dwa łóżka..
- No bo o taki pokój prosiłam. Happie śpi ze mną, nie? – różowowłosa pacnęła chłopaka w plecy na co on lekko skrzywił się. Tak.. Natshi to jednak była silna…
- A gdzie Happie? – spytał masując sobie miejsce, w które przed chwilą oberwał.
- W moim plecaku. Śpi.
- Śpi w plecaku?
- Ona wszędzie potrafi zasnąć.. – westchnęła dziewczyna wyjmując śpiącą przyjaciółkę i kładąc ją na świeżo wypranej pościeli.

- Luke? – spytała Natshi wychodząc z łazienki owinięta w ręcznik.. – Czy ja faktycznie jestem płaska?
Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
- Zależy co to oznacza… - westchną.
- No wiesz! Że nie mam tu tego. – dłonią wskazała na klatkę piersiową.
- Aaa.. Że to.. – Luke zarumienił się lekko. – Nie no… Czy ja wiem… Raczej nie jesteś..
- To dobrze. – Natshi dumna z siebie wróciła do łazienki by się ubrać.
Różowowłosa uwielbiała poruszać dziwne tematy, na które Luke nie za bardzo miał co powiedzieć. Nie pierwszy raz pytała o rozmiar swoich i innych dziewczyn piersi.  Wyglądało na to, że powiedzieć o kimś „decha” było najgorszą rzeczą jaką dziewczyna mogła usłyszeć. Ale czy on się znał..? No ale bał się przyznać… Natshi nie należała do tych dziewczyn, które swoimi krągłościami mogły sprawić, ze otaczał je tłum zafascynowanych facetów, którym krew z nosa ciekła litrami.  Ale Natshi za to pusta nie była. Przyjacielska wiecznie wesoła. I za to Luke ją uwielbiał…
- Luke? – zawołała z łazienki.
- Co?
- A ty wolisz takie z wielkimi balonami czy raczej takie bardziej płaskie?
Tak. Mistrz dziwnych pytań nadchodzi.
- Mi to różnicy nie robi.  Najważniejsze jest wnętrze człowieka.
- Czyli nawet jak jestem płaska to mnie lubisz?
- No tak… - powiedział blondyn otwierając książkę. Ale szybko dodał. – Nie znaczy, ty płaska nie jesteś i cię lubię!
- Kręcisz. – mruknęła Natshi – Albo mnie nie lubisz, albo jestem płaska, albo oba.
- Wcale nie.
- Gdybyś mówił prawdę nie jąkałbyś się. – dziewczyna wyszła z łazienki z naburmuszoną miną,  ubrana w piżamę .
- Twój tok myślenia powala. – Luke uśmiechną się wesoło i wrócił do lektury.
- Co czytasz?
- Książkę.
- To to ja wiem! – Natshi przewróciła oczami z zniecierpliwieniem – Jaki tytuł?
- „Żyć i przeżyć”.
- A o czym to?
- O średniowiecznych rycerzach.
- I co oni tam robią?
- Walczą.
- Fajnie! Dasz mi kiedyś przeczytać?
- Czy jako dziewczyna nie powinnaś woleć romansów czy cos takiego?
- Romanse są nudne. Walki, pościgi, strzelaniny! To jest to!
- Obawiam się, ze tutaj pościgów i strzelanin nie znajdziesz… Po za tym tutaj też jest wątek romansu..
- Jaki?
- No wiesz… Jest księżniczka i zakochała się w takim jednym a on w niej.
- A ona była płaska czy raczej miała balony?
- Przestaniesz nawijać o … TYM?! – Tak.. Zaczynało go to już trochę denerwować.
- Myślałam, ze faceci je lubią.. – westchnęła Natshi siadając na swoim łóżku.
- No tak, lubią, lubię, ale..
- Zboczeniec. – burknęła dziewczyna
- Ej, chwila! To ty mnie zmusiłaś do powiedzenia takiego czegoś! – oburzył się i wstał z łóżka. Podszedł do dziewczyny i kładąc ja na podłodze zaczął ją łaskotać. Tej wijąc się ze śmiechu udało się wykrztusić:
- L-Luke! P-p-prze-stań!
Chłopak zaśmiał się cicho.
- W takim razie cofnij to co przed chwilą powiedziałaś.
- N-no, do-dobrze c-ofam.. Hahaah! Co-cofam! COFAM!
- I to rozumiem – Luke cofną się i już na czworaka chciał podejść po swoją książkę ale nagle poczuł ciężar na plecach i upadł na podłogę. Spojrzał na swoje plecy.
- Natshi! Złaź! – burkną próbując wstać. Dziewczyna usiadła mu na plecach i z założonymi rękami chichrała się głośno.
- Nie zejdę.
- ZŁAŹ!
- Nie zejdę.
- Ty mała…!
Dziewczyna łokciem przytrzymała chłopakowi głowę i szepnęła:
- A teraz z łaski swojej się nie drzyj bo obudzisz Happie.
- Kiedy ja się nie drę! – Luke wyciągną rękę w tył. Udało mu się złapani kamizelkę różowowłosej. Pociągnął za nią lekko, a Natshi sturlała się z jego placów jak piłeczka z góry. Szybko wstał i schylił się nad dziewczyną.
- I co teraz powiesz?
- Że jestem śpiąca. Zanieś mnie do łóżka. – ziewnęła przecierając oczy dłonią.
Chłopak przewrócił oczami i schylił się.
- Dobra chodź. Na barana.
Natshi zaśmiała się cicho i weszła na plecy Luke oplatając ręce wokół jego szyi. Blondyn wstał i powoli poczłapał w stronę łóżka dziewczyny. Poczuł ciepło na plechach. No tak.. Ona miała chyba w sobie jakiś piecyk…
- Ok. Możesz mnie już puścić – mruknęła kładąc głowa na ramieniu chłopaka
- Nie.. Raczej nie.. -  Luke uśmiechnął się lekko.
- Czemu niby?  - Natshi zmarszczyła brwi w zastanowieniu.
- Bo jesteś ciepła. I mi ciepło. – blondyn zaśmiał się i zatoczył kolejne kółko po pokoju z dziewczyną na plecach.
- Głupek. Nie musisz mnie nosić. Mogę cię przytulić.
Chłopak zarumienił się lekko i spojrzał w sufit.
- Jeśli ci zależy…
- Przecież to tobie jest zimno nie mi.
- Nie jest mi zimno. Nic takiego nie powiedziałem.. Po prostu.. No ciepło jest przyjemne!
Dziewczyna zeskoczyła z pleców przyjaciela i wyciągnęła w jego stronę ręce.
- No chodź.
Luke spojrzał na różowowłosą z zaskoczeniem po czym przytulił są do siebie delikatnie. Stali tak chwile w ciszy obejmując się nawzajem. 
- I co? Ciepło? – spytała szeptem Natshi.
- Tak.. – odpowiedział blondyn przytulając ją mocniej.
- Ty też jesteś ciepły…
Chłopak poczuł jak się rumieni. Dziewczyna położyła dłonie na jego ramionach i delikatnie odsunęła się od niego. Ciągle trzymając go za ramiona szepnęła:
- Luke..?
- Tak..?
- Co wy robicie? – usłyszeli zaspany głos. Głos Happie.
Blondyn chciał jak najszybciej odsunąć się od dziewczyny, ale ta wciąż trzymała go za barki.
- Nic szczególnego.
- Aha.. – kotka przetarła łapką zaspane oczy. – Bo to trochę dziwnie wygląda…?
Natshi spojrzała na czerwonego już chłopaka, potem na Happie i mruknęła:
- To znaczy jak?
- Jakbyście się mieli zamiar pocałować. – zachichotała.
Różowowłosa zarumieniła się lekko o od razu puściła Luke. Schyliła głowę i burcząc pod nosem cos w stylu „Głupia jesteś”, „To nie tak.”. Powoli podreptała do swojego łóżka i zakryła się kołdrą po same uszy.
Blondyn stał jeszcze chwile nieruchomo po czym spojrzał w stronę Natshi.
- Luuuuuuubisz ją. – szepnęła Happie podlatując bliżej chłopaka.
- Nie! – odskoczył ponownie rumieniąc się – Znaczy tak.. Znaczy.. No nie w tym sensie!
- Kłamiesz.. A wiesz, że Natshi cię.. – zaczęła kotka ale przerwała jej różowowłosa wyskakując z łózka jak poparzona.
- ANI SŁOWA WIĘCEJ!  – krzyknęła – I CICHO BYĆ PO PRÓBUJĘ SPAĆ!
- No dobra, dobra. – uspokoił ją Luke. – Już będziemy cicho…
Dziewczyna wróciła do łóżka i nie odzywając się do nikogo słowem, leżała próbując zasnąć.
- No to w takim razie i ja idę spać. – westchną blondyn kładąc się na pościeli. – Dobranoc.

*

Natshi dość szybko odzyskała humor. Już od samego ranka biegała po pokoju ciesząc się z misji.  Od razu po śniadaniu przyjaciele udali się w stronę gór gdzie mieli złapać złodziei drogocennych pierścieni rodziny Guroq. Przechodząc przez kolorowe uliczki miasta mijali dziesiątki różnorakich straganów, stoisk, które swymi barwnymi towarami zachęcały przechodniów do podejścia. Gdy szli obok straganu na którym poprzedniego dnia kupili dziewczyna zauważyła, że siedziała przy nim wciąż ta sama osoba. Niby przeszli koło niej obojętnie, jednak Natshi ukradkiem jeszcze przez chwile na nią zerkała.  Zauważyła jak spod kaptura wypadł kosmyk jej rudych włosów. Różowowłosa nie myśląc za wiele (Jak zwykle… XD Też mi nowość XDD) podbiegła do kobiety i oparta łokciami o ladę stoiska patrzyła na nią oczami pełnymi podziwu.
- Jakie ty masz piękne włosy.. – rozmarzła się.
Kobieta spojrzała na nią lekko zaszokowana. Odchyliła się do tyłu i na jej nieszczęście taboret na którym siedziała przewrócił się, przez co tracąc równowagę spadła na twardą drogę.
Luke, który dopiero przed chwila zauważył, że Natshi zniknęła, widząc zaistniałą sytuację podbiegł do nieznajomej i kucnął przy niej.
- Nic się nie stało? – spytał z troska w głosie.
- Nie nic.. Dzięki.. – mruknęła masując sobie bok, na który upadła.
- Natshi.. Nie możesz być taką oszołomką – skarcił dziewczynę – Przepraszam za nią..
Różowowłosa prychnęła cicho krzyżując ręce na piersiach.
- Nie.. Nic się nie stało. – spojrzała na naburmuszoną dziewczynę. – Dziękuję tak w ogóle.
- Za co? – spytała.
- Powiedziałaś, że mam piękne włosy.
- A to… - Natshi podrapała się po głowie. – Drobiazg. W końcu taka prawda.
Luke zamyślił się chwilę.
- Jesteś magiem? – spytał kobiety
Ta spojrzała na niego z zaskoczeniem. Dopiero teraz zauważył jej duże ładne oczy, które wcześniej zasłaniał kaptur.
- Można tak powiedzieć – mruknęła.
- A należysz do jakiejś gildii? – Natshi podała rękę dziewczynie by mogła wstać. Ta chętnie skorzystała z jej pomocy i podziękowała.
- Tak.. – dodała strzepując kurz z ubrań.
- Mówisz to jakoś niechętnie… - zauważył Luke również wstając.
Nieznajoma odwróciła wzrok jakby chciała ominąć ten temat.
Blondyn zauważył zakłopotanie i szybko dodał:
- Aaa..! Z resztą  nie ważne. – zaczął szybko – Jeszcze jesz za nią przepraszam.. Jakby ci to.. Mam pomysł! Masz może ochotę na jakiś deser? W ramach zadośćuczynienia.
Kobieta spojrzała na niego z uwielbieniem i radośnie przytaknęła. Natshi gdy usłyszała, że odwiedza pobliską cukiernie aż podskoczyła ze szczęścia.

- Widzę, że i tobie apetyt dopisuje.. – zaśmiał się Luke patrząc jak nowo poznaną dziewczynę, która jadła już 2 kawałek ciasta owocowego.
- A jag ty maz w ogolye na imie? – spytała różowowłosa pochłaniając kolejna porcje lodów.
- Alexandra. – odpowiedziała uśmiechając się. – Przeprasza… Ymm…?
- Luke. – dokończył chłopak wciąż bawiąc się łyżeczka do herbaty, którą zamówił ale jakoś nie miał ochoty pić…
- Luke..? Przepraszam, wiem ze to nie ładnie tak… Ale mogłabym prosić o jeszcze jedno karmelowe ciacho..?
Blondyn tylko zaśmiał się i patrząc na wciąż zakapturzoną kobietę powiedział:
- Pewnie, jedz do woli.. No chyba, ze tak jak Natshi nie masz dna..
- Lubię jeść. – różowowłosa uśmiechnęła się wystawiając głowę zza miseczki, która przed chwilą wylizywała.
- Dziękuję bardzo.
- Najważniejsze jest to by kobieta miała apetyt! – podsumowała Natshi sięgając po talerz z porcją babeczek z bitą śmietaną.
- Nie Natshi. – Luke odsunął od dziewczyny kolejny deser. – Cztery porcje lodów, pięć galaretek, dwa ciastka biszkoptowe, tort i trzy babeczki to zdecydowanie za dużo. Jeszcze ci tylko tego brakuje, żebyś swoją wagą przebiła słonia..
- Pszeprazam czy ty mnnie obłaszasz..? – burknęła wsadzając sobie do ust babeczkę.
- Oczywiście, że nie.. – Luke przewrócił oczami i spojrzał na pałaszującą ciastko Alexandrę.  – Jesteś na Misji?
- Chodziło a tamten sklepik? Nieeee… Mój brat wyjechał po towar i .. Musiałam się nim zająć..
- Wybacz, że tak zasypuje cię pytaniami ale.. Mieszkasz tu..? – spytała Natshi ocierając serwetką kąciki ust. – Jeżeli tak to masz naprawdę piękną okolicę.
- Mieszkam tu niedaleko z bratem.
- A jakiej magii używasz? – różowowłosa zaciekawiła się nowo poznaną.
- Nie wiem jak to określić.. Mojej magii raczej mało kiedy używam.. Interesuje się czarna magią.. Jak i jej zwalczaniem..
- Zwalczaniem czarnej magii?! – Natshi podekscytowała się. – Bo my właśnie jesteśmy na misji i mamy za zadanie pokonać grupkę mrocznych magów mieszkającą w wiosce niedaleko stad. Nie chciałabyś nam może pomóc?!
- Natshi nie zamęczaj jej.. i tak już jej problemów.. – zaczął Luke ale Alex przerwała mu.
- Pewnie! Wierzcie nie ma nic nudniejszego niż gnicie tu kilka godzin dziennie przy tym straganie. – dziewczyna zaśmiała się radośnie poprawiając kaptur, który jakby lekko zsunął się jej z twarzy. – To będzie dobry sposób na pogłębienie wiedzy o czarnej magii.!
- W takim razie umowa stoi – Luke przeczesał palcami włosy. – Tylko nie wiem.. jakby to.. Zdążysz się spakować tak w 30 minut?
- Pewnie! – kobieta podskoczyła z krzesła. – To ja lecę. Gdzie się spotkamy?
- Może tu, przed cukiernią?
- Mi psuje! To na razie i jeszcze raz bardzo dziękuję za deser Luke, Natshi!- dziewczyna pożegnała się i wybiegła ze sklepu.
Blondyn uśmiechnął się ale w tym czasie podeszła do niego wysoka kelnerka i podała mu rachunek.
- Natshi.. Nigdy .. więcej… Z TOBA DO CUKIERNI! – warkną pokazując przyjaciółce paragon.
- A no.. ten tego.. – dziewczyna zaśmiała się nerwowo – Nie moja wina, że mam taki apetyt!

Za godzinę razem z Alexandrą szli już polną drogą gawędząc radośnie. Dziewczyny szły z przodu rozmawiając na typowe dla swojej płci tematy. Luke zaś idąc trochę wolniej został w tyle. Wypatrywał opisanej w zleceniu wioski.
- Wierz mi Alex to nie jest proste tak po prostu wytrzymać w jego towarzystwie! Ciągle tylko narzeka..
- Natshi…
- Ja nic nie powiedziałam! – różowowłosa szybko wyprostowała się i przyśpieszyła kroku.
- Nie, nie o to mi chodzi. – zaśmiał się Luke. – Tam. Patrz.
Dziewczyny spojrzały na wskazane przez chłopaka miejsce. Zauważyły kilka domków stojących obok siebie, które otaczał niski płot.
- Jesteśmy na miejscu. – ucieszył się blondyn chowając zlecenie do swojej torby.

- Bramo panny, otwórz się! VIRGO! – krzyknął blondwłosy wyciągając złoty klucz i wymierzając nim w grupkę mężczyzn.
Po chwili ich oczom mógł ukazać średniego wzrostu młody chłopak ubrany w schludną koszule i czarną kamizelkę. Na jego nadgarstkach można było zauważyć kajdany.
- To panna? Czy on nie powinien być.. kobietą? – zauważyła Alex  rysując w powietrzu palcem wielki krąg. W miejscu tym zaraz pokazała się szara tarcza broniąca ja przed atakami wroga.
- Też się czasem nad tym zastanawiam.. – mruknął Luke spoglądając na wynurzającego się spod ziemi gwiezdnego ducha.
- Czy z tego powodu zasługuję na karę, księciu? – spytał nieśmiało otrzepując swoje spodnie z kurzu.
- Oczywiście, ze nie.! – Krzyknął chłopak oglądając się za Natshi. Ta jak zwykle świetnie radziła sobie z wrogiem. Z łatwością pokonywała kolejnych mężczyzn, nie raz 2 razy od niej większych.
- Ładnie to tak atakować mniejszą? I to jeszcze dziewczynę? – mruknęła uśmiechając się chytrze. - Fire Dragon's Roar (Jakoś po ang to najlepiej brzmi *o* XD)!
Po chwili wszyscy mężczyźni leżeli pokonani. Natshi uśmiechnęła się szeroko.
- jak zwykle byłaś najlepsza – zaśmiał się Luke kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny. Nawet nie zauważył jak ta zarumieniła się lekko.
- Jest późno. Zaraz zacznie się ściemniać. Może zostaniemy tu na noc? – zaproponowała Alexandra poprawiając kaptur.
- Mi pasuje! – zgodziła się Natshi. Uwielbiała spać po za domem, szczególnie w swoim śpiworze.
- Wszystko fajnie, ale rozwaliliśmy wszystkie domu prócz tego.. – Luke wskazał na małą chałupkę.
- Dobra.. nie marudź! Idziemy! – różowowłosa żwawym krokiem ruszyła w stronę chatki.

- Matko, Natshi! – krzykną Luke wpadając ze stertą gałęzi na ognisko do chatki.
- Co jest? – różowowłosa wyszła spod lóżka pod którym szukała swojego szalika.
- Chyba zapomnieliśmy o Happie! – jęknął opierając się o jakąś starą szafkę.
- Jezu, gościu spokojnie.. Chyba aż taka głupia nie jestem… Śpi w moim plecaku. – mruknęła wyciągając  śpiącą kotkę z plecaka. Leżała ona na białym szaliku. – O proszę! Dwie rzeczy się znalazły..
- Natshi znaleźć może się cos co się zgubiło.. a ty wiedziałaś, że Happie jest w plecaku.. – poprawił ją.
Dziewczyna podeszłą do niego i stając na palcach spojrzała mu w oczy.
- Proszę mnie nie poprawiać bo się zdenerwuję. – powiedziała udając ton Luke’a. Alexandra tylko zachichotała i szybko ułożyła drewno w staranny stosik.
- Natshi.. mogłabyś ..? – spytała wskazując na gałęzie.
- Oczywiście. – dziewczyna wycelowała dłonią w stos i po chwili sosnowe gałązki paliły się wydzielając typowy dla siebie zapach.
Luke spojrzał na zadowoloną z siebie dziewczynę.
- Czy ty zawsze jesteś taka dumna z byle jakieś sprawy? – zaśmiał się.
- A masz z tym jakiś problem…? – Natshi oburzyła się zakładając ręce.
- Oczywiście, że nie.
- Ja jednak czuję w twoim głosie nutkę sarkazmu.
Alexandra przyglądała się tej scenie z zaciekawieniem i zaśmiała się.  Po chwili wstała od ogniska i chcąc przynieść prowiant do upieczenia potknęła się o wystający kamień i popchnęła Luke, który stracił równowagę i upadł na Natshi. 
- Jezu, bardzo przepraszam! – jęknęła Alex sama podnosząc się z ziemi.
- Nic się nie stało. – zaśmiał się Luke. Klęcząc na czworaka nad różowowłosą. Spojrzał na nią i z uśmiechem dodał. – Nie, Natshi?
Dziewczyna zrobiła się cała czerwona i uśmiechając się nerwowo  powiedziała.
- P-pewnie! Nic się nie stało! Ale Luke.. – Nie dokończyła bo przerwała jej Happie.
- Oni się luuuuuubią!  - zamruczała latając nad dwójka leżącą na ziemi. Luke tylko pacnął się dłonią w czoło a Natshi zrobiła się już całkowicie czerwona. Wyglądała teraz jak burak… Do blondyna powoli zaczęło docierać jak ta sytuacja musi wyglądać i również zrobił się czerwony.
Roześmiana Happie usiadła obok Alex, która również cicho chichotała.
- A kto to? – spytała kotka spoglądając na kobietę.
- Jestem Alexandra, miło mi. – przedstawiła się uśmiechając się przyjaźnie. – Skoro czujecie się skrępowani to czemu nie zejdziecie z siebie…? – zaproponowała patrząc na czerwoną na twarzach dwójkę. Luke słysząc to szybo zszedł z przyjaciółki, która równie szybko podniosła się z ziemi.


Wieczór minął w bardzo przyjaznej atmosferze. Wszyscy jedli, śmiali się a po jakimś czasie Alexadnra razem z Happie zaczęły śpiewać różne piosenki, czasem nawet bardzo ale to bardzo dziwne.
- Nie jest ci za gorąco w tym płaszczu? – zauważyła Natshi zwracając się do roześmianej kobiety. – Może chociaż kaptur zdejmij.
- No nie wiem..
- Ej!.. – jęknęła różowowłosa. – sporo staliśmy się przyjaciółmi chyba możesz nam pokazać swoja twarz, nie?
Kobieta tylko westchnęła i jakby niechętnie ściągnęła płaszcz, odsłaniając tym samym swoje piękne brązowe oczy, na które opadały kosmyki rudych włosów. Ładne, zmysłowe usta ułożyły się teraz w nieśmiały uśmiech. Natshi patrzyła w kobietę teraz jak na jakieś bóstwo.
- Jesteś piękna. – podsumowała zjadając kolejną porcje ognia. 
- Dziękuję – Alexandra uśmiechnęła się sympatycznie. 

Wystarczyła jedna z trzech butelek sake, które znaleźni w chatce, by Alex zaczęła śpiewać jeszcze głośniej i być jeszcze śmielsza.  Razem z Happie kontynuowały koncert. Po piosenkach rodem z przedszkola nadszedł czas na piosenki z wesel, studniówek.
Jednak nic nie trwa wiecznie.  Po jakichś 2 godzinach Happie razem z Alex smacznie spały w jedynym w chatce łóżku. Oczywiśnie nie obyło się bez głośnego chrapania.  Natshi w swoim śpiworze wierciła się nie miłosiernie.
Luke zaś nie mógł spać. Wyszedł z chatki i usiadł tuż przy drzwiach opierając się o ścianę.  Patrzył na bezchmurne tej nocy niebo. Gwiazdy gdzieś wysoko jakby mrugały do niego, na co chłopak tylko uśmiechał się. 
Po chwili usłyszał jak ktoś wychodzi z chatki. Luke szybko zauważył, że była to Natshi.
- Lukeee… - jęknęła – Nie mogę spać. Ona za głośno chrapią…
Chłopak spojrzał na dziewczynę po czym przesunął się lekko.
- Siadaj.  – mruknął.
- Dzięki.
Gdy dziewczyna dosiadła się do niego poczuł jej charakterystyczne ciepło.
- N-nie jest ci zimno? – spytała nieśmiało.
- Trochę.. A co? – spojrzał na przyjaciółkę z lekkim zaskoczeniem.
- No.. No bo ostatnio jak ci było zimno.. t-to mnie przytuliłeś.. – mruknęła ukrywając zarumienione policzki. – No i jakbyś chciał to teraz też m-możesz..
Chłopak uśmiechną się i otulił dziewczynę ramieniem.  Siedzieli tak chwilę w ciszy, która co jakiś czas przerwał Puszczyk. Luke poczuł jak Natshi mocniej się w niego wtula. Spojrzał gdzieś w niebo i cicho westchną. 
- Luke? – zaczęła dziewczyna – Znasz może takie uczucie, ze jako kogoś widzisz twoje serce przyspiesza, kiedy jesteś blisko tej osoby czujesz się bezpiecznie, jesteś szczęśliwy?
- Czy ja wiem.. a co?
- Bo ja tak się teraz czuje… - dziewczyna spojrzała z zaciekawieniem na Luke. Ten zarumienił się lekko i mruknął.
- Ja czuję się trochę inaczej..  moje serce też szybciej bije, jest mi ciepło i.. No tak czuje się szczęśliwy..
- Tak jakby jedno z twoich marzeń się spełniło?
-No cos takiego..
- Czyli twoim marzeniem było przytulenie mnie?
Blondyn zarumienił się jeszcze bardziej. Wziął głęboki wdech i zaczął nie patrząc na Natshi.
- Nawet nie chodzi o przytulenie.. Chciałem być z-zawsze przy tobie, czuć twoje ciepło, widzieć twój uśmiech, słyszeć twój głos.. – mówił ale dziewczyna mu przerwała.
- Luke.. – szepnęła a chłopak odwrócił się w jej stronę. Patrzyła na niego cała czerwona.  Chłopak nie mógł się powstrzymać. Chwycił ramiona Natshi i przyciągną ją do siebie. Różowowłosa poczuła jak jej wargi delikatnie muskają jego usta. W duchu odetchnęła ulgą. Oplotła swoje ręce wokół jego szyi i odwzajemniła pocałunek.  Gdy oderwali się od siebie Natshi mruknęła.
- Wiesz co Luke? Chyba cię kocham…
- Ja chyba ciebie też…

Natshi obudziła się bardzo wcześnie. Wydawało jej się, ze zasnęła na dworze.. a  wiec czemu leżała teraz w śpiworze?! Czy to możliwe, że Luke..
- Tak przyniósł cię tu.. – ziewnęła Alexandra widząc, że przyjaciółka nerwowo rozgląda się po chatce.
- Skąd wiesz?
– Bo mnie obudził. Kopnął w moje łóżko..  – kobieta zaśmiała się cicho. – Ale potem i tak nie mogłam spać. Czytałam książkę itp.
- A jaką?
- O czarnej magii… Wiesz, piszą kiedy czarna magia się pojawiła, kto był jej pierwszym użytkownikiem itp..
- No to ciekawa.. – Natshi ziewnęła przeciągle.
- Moszecie być trochę ciszej? – mrukną Luke Przewracając się w  swoim śpiworze. – próbuje jeszcze spać..
- Nie śpij już! – jęknęła Natshi podchodząc do chłopaka. – Idziemy po nagrodę! Po za tym jestem głodna…
- Ty zawsze jesteś głodna. – mruknął – Jeszcze 5 minut..
- Nie da rady.. – jęknęła różowowłosa – WSTAWAJ-J-J-J!
- No, dobra, dobra.. Już wstaje – burknął Luke wstając ze śpiwora. – Tylko nie Marudź…


- Wielkie dzięki za ta misje!  - Alex podziękowała przyjaciołom tuląc do siebie Happie. – było super!
- Nie to my dziękujemy – Luke uśmiechnął się przyjaźnie. – bardzo nam pomogłaś.
- Nie ma sprawy. – dziewczyna poprawiła swój kaptur.
- I  zdejmij ten kaptur bo naprawdę jesteś ładna. – Dodała Natshi.
Alex uśmiechnęła się i szepnęła dziewczynie do ucha.
- I tak widziałam jak się całujecie. – zachichotała.
Natshi zrobiła się całkowicie czerwona. Próbowała cos powiedzieć ale kobieta przerwała jej.
- Żartowałam. – zaśmiała się  po czym oddała Exceeda w jej ręce. – Do następnego razu.
- Miejmy nadzieję, że  taki będzie.  – Luke zamknął drzwi do pociągu. – Po chwili je otworzył i dodał. – Pa. Miło było cie poznać.
- I was również. Miłej podróży.
- Dla Natshi żadna podróż nie jest przyjemna. – dopowiedział sobie w myślach siadając koło dziewczyny, która już robiła się blada. Gdy pociąg ruszył jeszcze przez chwilę machali  Alexsandrze.
- Serio całowaliście się? – spytała Happie  siadając na plecaku przyjaciółki.
Chłopak nie odpowiedział tylko zarumienił się.
- I wszystko jasne – Kotka zaśmiała się i puściła oczko do Luke’a.

Po wielu tygodniach wreszcie 2 rozdział Omake jest ;3
Mam nadzieję, że wybaczycie, ze tak długo go pisałam :__;
Nie zabijajcie mnie XDD
Wiem, ze mało akcji… D; Wybaczcie :c
No mam nadzieję, ze się podobał ;3

*Alexandra to postać wymyślona przez zwyciężczynie konkursu :3