niedziela, 2 czerwca 2013

Omake 2 - Luke i Natshi



Kolejny zwykły, spokojny dzień w gildii Fairy Tail. No tak spokojny. W końcu bójki i sprzeczki były tu na porządku dziennym. „Dzień bez bójki jest dniem straconym” – mówiono.
- Powiedz to jeszcze raz, ty tłusta idiotko! – krzyknęła jakaś różowowłosa dziewczyna rzucając taboretem w stronę innej.
- Jak tak bardzo tego chcesz to chętnie! – dziewczyna o granatowych włosach szybko, zwinnie zrobiła unik przed lecącym w jej stronę krzesłem – Jesteś płaska jak decha, kretynko!
- Za to nie latam po całej gildii bez ciuchów, pieprzona ekshibicjonistko!
- Że niby co?! Coś powiedziała?!
A kłótni ich przysłuchiwał się blondwłosy chłopak, popijając jakiś napój przy barze. Oparty łokciem o ladę patrzył na nie zażenowany.
- Boże, czy one kiedyś przestaną się kłócić..? – westchną pod nosem sam do siebie, jednak jego pytanie usłyszał mężczyzna o białych włosach, czyszczący kufle po piwie.
- A o co tym razem poszło? – spytał odstawiając naczynie na półkę.
- Chyba ktoś kogoś wyzwał od „płaskiej dechy”…
- …Luke, nie sądzisz, że powinniśmy im coś powiedzieć..?
- Nie przeszkadzajmy im… A z resztą. Jak chcesz. Po za tym zaraz przyjdzie Eric i zabawa się skończy… O nawet chyba już tam idzie. – Luke wydawał się być nie za bardzo przejęty bójką. Właściwie to już przyzwyczaił się do tego. Odkąd dołączył do gildii, praktycznie codziennie widział te dwie tłukące się albo podczas jakiejś sprzeczki. I chyba jedyną osobą, która mogła je uciszyć był właśnie Eric – najsilniejszy mężczyzna w Fairy Tail.  Początkowo, nie ukrywajmy, nawet Luke się go bał.  Trudno by nie czuć strachu przed wysokim mężczyzną, mistrzem walki wręcz, jednego z najbardziej cenionych magów we Fiore.
- Graya ty kretynko! – wrzasnęła różowowłosa upadając na ziemię.
- Powiedz coś takiego jeszcze raz a obiecuję, że moja pięść wyląduje zaraz na twojej twarzy, Natshi! – dziewczyna masowała bok, w który przed chwilą oberwała.
- ZAMKNIJCIE SIĘ! – krzykną ktoś. Słysząc ten głos obie ucichły. Graya szybko obróciła się i zobaczyła szkarłatnowłosego chłopaka stającego nad nią.
- Eric! – pisnęły jednocześnie.
- Możecie przestać? – burkną patrząc na nie ze złością.
- Ta-Tak j-jest! – odpowiedziały obie i jak najszybciej odbiegły od mężczyzny. Różowowłosa usiadła przy barze obok blondyna. Oparła się głową o blat i siedziała nie odzywając się do nikogo.  Chłopak spojrzał na nią i westchną.
- Co jest?
- Nic, a co ma być? – mruknęła Natshi patrząc na niego kątem oka. I znów ten błagający wzrok…
- Nic tak pytam. – Luke patrzył na nią chwilę po czym dodał przejeżdżając dłonią po twarzy – No dobra, nie wierzę, że to mówię ale niech będzie… wyjdziemy gdzieś na misje?
Dziewczyna jakby ożyła i spojrzała na niego uradowana.
- Serio? – spytała uśmiechając się szeroko.
- Tak. Może ci trochę humor poprawi… No chyba, że nie chcesz..
- Głupi jesteś. Weźmiemy Happie , ok? – Natshi wstała z krzesła i poprawiła swój szalik.
- Pewnie, ze weźmiemy. Po za tym to raczej ty jesteś głupia skoro o takie rzeczy pytasz. Przecież to jasne, że…
- No dobra, już bądź cicho.  – różowowłosa klepnęła Luke’a w głowę – Dzięki.

*

Luke do gildii dołączył nie cały rok temu. I pierwsza osoba, którą poznał była Natshi. Nie wysoka dziewczyna o różowych włosach, zawsze z szyją owiniętą w szalik, noszącą specyficzne ubrania. Może i na taką nie wyglądała, ale waleczna to ona była. Pozytywnie nastawiona do życia, zarażała swoją optymistycznością ludzi wokół siebie. Razem z Lukem, oraz swoją przyjaciółką-exceedem Happie tworzyli drużynę. Ciekawe trio. Smocza zabójczyni, Gwiezdny mag i exceed. W trójkę byli praktycznie nierozłączni.  Przyjaźnili się od momentu dołączenia Luke’a do gildii. Tyle już razem przeszli…
Każda podróż dla Nashi była męczarnią. Straszna choroba lokomocyjna, na którą cierpiała (Jak większość smoczych zabójców) sprawiała, że dziewczyna nawet będąc niesiona przez Luke’a robiło jej się niedobrze.
I ta jazda pociągiem nie różniła się od innych.  Natshi leżała na fotelach oparta o nogi Luke’a. w głowie jest się kręciło niemiłosiernie, obraz przed oczami rozmazany. Lepiej być nie może.
- Trzymaj się, niedługo wysiadamy. – blondyn westchną ciężko, patrząc ze współczuciem na różowowłosą. Ta jęknęła coś, co zabrzmiało trochę jak „okej” . No tak. Wytrwałości odmówić jej nie można było. Jak coś chciała wytrzymać to umiała… Inna sprawa, ze teraz wyglądała jakby zaraz miała się..  poddać.
Pociąg zwolnił, aż w końcu zatrzymał się. Natshi wciąż ledwie przypomną nie ruszała się, więc Luke zarzucił jej ramię na swoje i powoli wyszli z pociągu, a za nimi wyleciała Happie ziewając, ponieważ w pociągu ucięła sobie krótką drzemkę.
- Nigdy.. Nigdy w-więcej… Jazdy… Tym.. d-diabelstwem… – jęknęła różowowłosa powoli odzyskując siły.
- Zawsze tak mówisz. – Luke przewrócił oczami. Ile to już razy Natshi, zarzekała się, że już nigdy pociągiem nie pojedzie… I nawet gdy blondyn proponował zająć się misją, na którą nie trzeba będzie nigdzie daleko jechać, dziewczyna uparcie twierdziła, że nie będzie takiej frajdy… Też mi frajda.. Godziny wysłuchiwania jęków, jak to jej „jest niedobrze”…
Idąc tak przez miasto mijali dziesiątki kolorowych straganów. Natshi odzyskując „zdrowie” podbiegała do każdego z nich i oglądała różnorodne świecidełka, magiczne gadżety… Za nią latała Happie i zachwycała się wszystkim co choć trochę przypominało rybę… Natomiast Luke czekając na nie przeglądał książki, czasopisma w pobliskich księgarniach.  Znudzony tandetnymi szmatławcami spojrzał przez szybę. Natshi machała do niego i ręką wykonała gest, który prawdopodobnie miał oznaczać „Chodź tu!”. Chłopak wzruszył ramionami i odłożył gazetę na stosik. Wyszedł ze sklepu kulturalnie żegnając się.
- Co jest? – spytał podchodząc do wyraźnie zachwyconej przyjaciółki.
- Patrz na to! – palcem wskazała na małą kulkę leżącą na ladzie straganu.  Co jakiś czas wypuszczała z siebie płomień pomarańczowego ognia.
- Co w tym niezwykłego? – zdziwił się Luke marszcząc czoło. Jak zwykle podniecała się byle pierdołą…
- Jak to co? Pomyśl sobie… Jakaś długa podróż.. I tu masz i ciepło i jedzenie!
- Wiesz co ja raczej ognia nie jem..
- No ale o mnie chodzi! – burknęła zniecierpliwiona.
- Zapałki ci nie wystarczą?
- Jaki ty okrutni i bezduszny… - Natshi pochyliła głowę i spojrzała na niego z błagalnym wzrokiem.
- No co? Chcesz to kupuj.. W końcu to nie moja kasa..
- No tak tylko potem będziesz mi wypominał, że, zacytuję „wydaje pieniądze na pierdoły” ble, ble ,ble i tak dalej…
- … - Luke westchną po czym przejechał dłonią po twarzy. – No dobrze, kup sobie.
- Serio?
- A mam powód by ściemniać? – oburzył się patrząc na nią ze zdziwieniem.
- Ok! Dzięki wielkie! – dziewczyna uśmiechnęła się promiennie na co blondyn . Zaczęła szukać czegoś po kieszeniach. Nagle zamarła a uśmiech zniknął z jej twarzy. – Nie co…
- Co jest? – spytał Luke spoglądając gdzieś w dal.
- Moja sakiewka… - Natshi jęknęła. – Gdzie ona..?
- Nie, błagam! Nie mów, że zgubiłaś!
Dziewczyna spojrzała pusto na swoje dłonie. Kopnęła nogą w pobliski pień by wyładować złość. Czyli ani nie miała na obiad, ani na bilet powrotny.
- Lukeeee… - jęknęła patrząc na niego błagalnie.
Tak.. On znał ten wzrok.. Pełen nadziei.. Nie. Tym razem nie ulegnie. Nie.. Tym razem się nie da…
- No dobra, masz. – westchną podając jej swoją sakiewkę. Tak. Po raz kolejny uległ… No ale ten wzrok… Potem męczyłoby go sumienie.
- Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki, dzięki! – Natshi objęła chłopaka rękami na wysokości klatki piersiowej. – Dzięki, dzięki, dzięki!
- No dobra, dobra. – zaśmiał się Luke i poklepał dziewczynę po głowie. – Nie ma problemu.
- A na bilet też mi pożyczysz? – spojrzała na niego z dołu uśmiechając się dziecinnie.
- Tak… Przepraszam ile za to? – blondyn zwrócił się do zakapturzonego człowieka siedzącego za ladą.
- 100 klejnotów. – odpowiedziała. Po głosie można było stwierdzić, ze była kobietą.
- Nie drogo. – chłopak uśmiechną się w duchu.
- Za taki badziew więcej? Proszę cię.. – kobieta zaśmiała się cicho. Szkoda tylko, że Luke nie umiał rozróżnić czy śmiała się sarkastycznie czy raczej naprawdę ja coś rozbawiło…
- No dobrze proszę… - blondyn podał jej odliczoną kwotę.
- Dzięki. – odpowiedziała.
W trójkę odeszli w stronę posiadłości zleceniodawcy. Jednak kobieta wciąż spoglądała w ich stronę.
*
- Całkiem duży ten pokój – uśmiechną się Luke wchodząc do wynajętego przez nich jednego z hotelowych pokoi. Misja trwała dłużej niż przypuszczali i tak zastała ich noc. Musieli gdzieś przenocować, a ten hotel wydał się im odpowiedni. – ale.. Raz, dwa.. Są tylko dwa łóżka..
- No bo o taki pokój prosiłam. Happie śpi ze mną, nie? – różowowłosa pacnęła chłopaka w plecy na co on lekko skrzywił się. Tak.. Natshi to jednak była silna…
- A gdzie Happie? – spytał masując sobie miejsce, w które przed chwilą oberwał.
- W moim plecaku. Śpi.
- Śpi w plecaku?
- Ona wszędzie potrafi zasnąć.. – westchnęła dziewczyna wyjmując śpiącą przyjaciółkę i kładąc ją na świeżo wypranej pościeli.

- Luke? – spytała Natshi wychodząc z łazienki owinięta w ręcznik.. – Czy ja faktycznie jestem płaska?
Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
- Zależy co to oznacza… - westchną.
- No wiesz! Że nie mam tu tego. – dłonią wskazała na klatkę piersiową.
- Aaa.. Że to.. – Luke zarumienił się lekko. – Nie no… Czy ja wiem… Raczej nie jesteś..
- To dobrze. – Natshi dumna z siebie wróciła do łazienki by się ubrać.
Różowowłosa uwielbiała poruszać dziwne tematy, na które Luke nie za bardzo miał co powiedzieć. Nie pierwszy raz pytała o rozmiar swoich i innych dziewczyn piersi.  Wyglądało na to, że powiedzieć o kimś „decha” było najgorszą rzeczą jaką dziewczyna mogła usłyszeć. Ale czy on się znał..? No ale bał się przyznać… Natshi nie należała do tych dziewczyn, które swoimi krągłościami mogły sprawić, ze otaczał je tłum zafascynowanych facetów, którym krew z nosa ciekła litrami.  Ale Natshi za to pusta nie była. Przyjacielska wiecznie wesoła. I za to Luke ją uwielbiał…
- Luke? – zawołała z łazienki.
- Co?
- A ty wolisz takie z wielkimi balonami czy raczej takie bardziej płaskie?
Tak. Mistrz dziwnych pytań nadchodzi.
- Mi to różnicy nie robi.  Najważniejsze jest wnętrze człowieka.
- Czyli nawet jak jestem płaska to mnie lubisz?
- No tak… - powiedział blondyn otwierając książkę. Ale szybko dodał. – Nie znaczy, ty płaska nie jesteś i cię lubię!
- Kręcisz. – mruknęła Natshi – Albo mnie nie lubisz, albo jestem płaska, albo oba.
- Wcale nie.
- Gdybyś mówił prawdę nie jąkałbyś się. – dziewczyna wyszła z łazienki z naburmuszoną miną,  ubrana w piżamę .
- Twój tok myślenia powala. – Luke uśmiechną się wesoło i wrócił do lektury.
- Co czytasz?
- Książkę.
- To to ja wiem! – Natshi przewróciła oczami z zniecierpliwieniem – Jaki tytuł?
- „Żyć i przeżyć”.
- A o czym to?
- O średniowiecznych rycerzach.
- I co oni tam robią?
- Walczą.
- Fajnie! Dasz mi kiedyś przeczytać?
- Czy jako dziewczyna nie powinnaś woleć romansów czy cos takiego?
- Romanse są nudne. Walki, pościgi, strzelaniny! To jest to!
- Obawiam się, ze tutaj pościgów i strzelanin nie znajdziesz… Po za tym tutaj też jest wątek romansu..
- Jaki?
- No wiesz… Jest księżniczka i zakochała się w takim jednym a on w niej.
- A ona była płaska czy raczej miała balony?
- Przestaniesz nawijać o … TYM?! – Tak.. Zaczynało go to już trochę denerwować.
- Myślałam, ze faceci je lubią.. – westchnęła Natshi siadając na swoim łóżku.
- No tak, lubią, lubię, ale..
- Zboczeniec. – burknęła dziewczyna
- Ej, chwila! To ty mnie zmusiłaś do powiedzenia takiego czegoś! – oburzył się i wstał z łóżka. Podszedł do dziewczyny i kładąc ja na podłodze zaczął ją łaskotać. Tej wijąc się ze śmiechu udało się wykrztusić:
- L-Luke! P-p-prze-stań!
Chłopak zaśmiał się cicho.
- W takim razie cofnij to co przed chwilą powiedziałaś.
- N-no, do-dobrze c-ofam.. Hahaah! Co-cofam! COFAM!
- I to rozumiem – Luke cofną się i już na czworaka chciał podejść po swoją książkę ale nagle poczuł ciężar na plecach i upadł na podłogę. Spojrzał na swoje plecy.
- Natshi! Złaź! – burkną próbując wstać. Dziewczyna usiadła mu na plecach i z założonymi rękami chichrała się głośno.
- Nie zejdę.
- ZŁAŹ!
- Nie zejdę.
- Ty mała…!
Dziewczyna łokciem przytrzymała chłopakowi głowę i szepnęła:
- A teraz z łaski swojej się nie drzyj bo obudzisz Happie.
- Kiedy ja się nie drę! – Luke wyciągną rękę w tył. Udało mu się złapani kamizelkę różowowłosej. Pociągnął za nią lekko, a Natshi sturlała się z jego placów jak piłeczka z góry. Szybko wstał i schylił się nad dziewczyną.
- I co teraz powiesz?
- Że jestem śpiąca. Zanieś mnie do łóżka. – ziewnęła przecierając oczy dłonią.
Chłopak przewrócił oczami i schylił się.
- Dobra chodź. Na barana.
Natshi zaśmiała się cicho i weszła na plecy Luke oplatając ręce wokół jego szyi. Blondyn wstał i powoli poczłapał w stronę łóżka dziewczyny. Poczuł ciepło na plechach. No tak.. Ona miała chyba w sobie jakiś piecyk…
- Ok. Możesz mnie już puścić – mruknęła kładąc głowa na ramieniu chłopaka
- Nie.. Raczej nie.. -  Luke uśmiechnął się lekko.
- Czemu niby?  - Natshi zmarszczyła brwi w zastanowieniu.
- Bo jesteś ciepła. I mi ciepło. – blondyn zaśmiał się i zatoczył kolejne kółko po pokoju z dziewczyną na plecach.
- Głupek. Nie musisz mnie nosić. Mogę cię przytulić.
Chłopak zarumienił się lekko i spojrzał w sufit.
- Jeśli ci zależy…
- Przecież to tobie jest zimno nie mi.
- Nie jest mi zimno. Nic takiego nie powiedziałem.. Po prostu.. No ciepło jest przyjemne!
Dziewczyna zeskoczyła z pleców przyjaciela i wyciągnęła w jego stronę ręce.
- No chodź.
Luke spojrzał na różowowłosą z zaskoczeniem po czym przytulił są do siebie delikatnie. Stali tak chwile w ciszy obejmując się nawzajem. 
- I co? Ciepło? – spytała szeptem Natshi.
- Tak.. – odpowiedział blondyn przytulając ją mocniej.
- Ty też jesteś ciepły…
Chłopak poczuł jak się rumieni. Dziewczyna położyła dłonie na jego ramionach i delikatnie odsunęła się od niego. Ciągle trzymając go za ramiona szepnęła:
- Luke..?
- Tak..?
- Co wy robicie? – usłyszeli zaspany głos. Głos Happie.
Blondyn chciał jak najszybciej odsunąć się od dziewczyny, ale ta wciąż trzymała go za barki.
- Nic szczególnego.
- Aha.. – kotka przetarła łapką zaspane oczy. – Bo to trochę dziwnie wygląda…?
Natshi spojrzała na czerwonego już chłopaka, potem na Happie i mruknęła:
- To znaczy jak?
- Jakbyście się mieli zamiar pocałować. – zachichotała.
Różowowłosa zarumieniła się lekko o od razu puściła Luke. Schyliła głowę i burcząc pod nosem cos w stylu „Głupia jesteś”, „To nie tak.”. Powoli podreptała do swojego łóżka i zakryła się kołdrą po same uszy.
Blondyn stał jeszcze chwile nieruchomo po czym spojrzał w stronę Natshi.
- Luuuuuuubisz ją. – szepnęła Happie podlatując bliżej chłopaka.
- Nie! – odskoczył ponownie rumieniąc się – Znaczy tak.. Znaczy.. No nie w tym sensie!
- Kłamiesz.. A wiesz, że Natshi cię.. – zaczęła kotka ale przerwała jej różowowłosa wyskakując z łózka jak poparzona.
- ANI SŁOWA WIĘCEJ!  – krzyknęła – I CICHO BYĆ PO PRÓBUJĘ SPAĆ!
- No dobra, dobra. – uspokoił ją Luke. – Już będziemy cicho…
Dziewczyna wróciła do łóżka i nie odzywając się do nikogo słowem, leżała próbując zasnąć.
- No to w takim razie i ja idę spać. – westchną blondyn kładąc się na pościeli. – Dobranoc.

*

Natshi dość szybko odzyskała humor. Już od samego ranka biegała po pokoju ciesząc się z misji.  Od razu po śniadaniu przyjaciele udali się w stronę gór gdzie mieli złapać złodziei drogocennych pierścieni rodziny Guroq. Przechodząc przez kolorowe uliczki miasta mijali dziesiątki różnorakich straganów, stoisk, które swymi barwnymi towarami zachęcały przechodniów do podejścia. Gdy szli obok straganu na którym poprzedniego dnia kupili dziewczyna zauważyła, że siedziała przy nim wciąż ta sama osoba. Niby przeszli koło niej obojętnie, jednak Natshi ukradkiem jeszcze przez chwile na nią zerkała.  Zauważyła jak spod kaptura wypadł kosmyk jej rudych włosów. Różowowłosa nie myśląc za wiele (Jak zwykle… XD Też mi nowość XDD) podbiegła do kobiety i oparta łokciami o ladę stoiska patrzyła na nią oczami pełnymi podziwu.
- Jakie ty masz piękne włosy.. – rozmarzła się.
Kobieta spojrzała na nią lekko zaszokowana. Odchyliła się do tyłu i na jej nieszczęście taboret na którym siedziała przewrócił się, przez co tracąc równowagę spadła na twardą drogę.
Luke, który dopiero przed chwila zauważył, że Natshi zniknęła, widząc zaistniałą sytuację podbiegł do nieznajomej i kucnął przy niej.
- Nic się nie stało? – spytał z troska w głosie.
- Nie nic.. Dzięki.. – mruknęła masując sobie bok, na który upadła.
- Natshi.. Nie możesz być taką oszołomką – skarcił dziewczynę – Przepraszam za nią..
Różowowłosa prychnęła cicho krzyżując ręce na piersiach.
- Nie.. Nic się nie stało. – spojrzała na naburmuszoną dziewczynę. – Dziękuję tak w ogóle.
- Za co? – spytała.
- Powiedziałaś, że mam piękne włosy.
- A to… - Natshi podrapała się po głowie. – Drobiazg. W końcu taka prawda.
Luke zamyślił się chwilę.
- Jesteś magiem? – spytał kobiety
Ta spojrzała na niego z zaskoczeniem. Dopiero teraz zauważył jej duże ładne oczy, które wcześniej zasłaniał kaptur.
- Można tak powiedzieć – mruknęła.
- A należysz do jakiejś gildii? – Natshi podała rękę dziewczynie by mogła wstać. Ta chętnie skorzystała z jej pomocy i podziękowała.
- Tak.. – dodała strzepując kurz z ubrań.
- Mówisz to jakoś niechętnie… - zauważył Luke również wstając.
Nieznajoma odwróciła wzrok jakby chciała ominąć ten temat.
Blondyn zauważył zakłopotanie i szybko dodał:
- Aaa..! Z resztą  nie ważne. – zaczął szybko – Jeszcze jesz za nią przepraszam.. Jakby ci to.. Mam pomysł! Masz może ochotę na jakiś deser? W ramach zadośćuczynienia.
Kobieta spojrzała na niego z uwielbieniem i radośnie przytaknęła. Natshi gdy usłyszała, że odwiedza pobliską cukiernie aż podskoczyła ze szczęścia.

- Widzę, że i tobie apetyt dopisuje.. – zaśmiał się Luke patrząc jak nowo poznaną dziewczynę, która jadła już 2 kawałek ciasta owocowego.
- A jag ty maz w ogolye na imie? – spytała różowowłosa pochłaniając kolejna porcje lodów.
- Alexandra. – odpowiedziała uśmiechając się. – Przeprasza… Ymm…?
- Luke. – dokończył chłopak wciąż bawiąc się łyżeczka do herbaty, którą zamówił ale jakoś nie miał ochoty pić…
- Luke..? Przepraszam, wiem ze to nie ładnie tak… Ale mogłabym prosić o jeszcze jedno karmelowe ciacho..?
Blondyn tylko zaśmiał się i patrząc na wciąż zakapturzoną kobietę powiedział:
- Pewnie, jedz do woli.. No chyba, ze tak jak Natshi nie masz dna..
- Lubię jeść. – różowowłosa uśmiechnęła się wystawiając głowę zza miseczki, która przed chwilą wylizywała.
- Dziękuję bardzo.
- Najważniejsze jest to by kobieta miała apetyt! – podsumowała Natshi sięgając po talerz z porcją babeczek z bitą śmietaną.
- Nie Natshi. – Luke odsunął od dziewczyny kolejny deser. – Cztery porcje lodów, pięć galaretek, dwa ciastka biszkoptowe, tort i trzy babeczki to zdecydowanie za dużo. Jeszcze ci tylko tego brakuje, żebyś swoją wagą przebiła słonia..
- Pszeprazam czy ty mnnie obłaszasz..? – burknęła wsadzając sobie do ust babeczkę.
- Oczywiście, że nie.. – Luke przewrócił oczami i spojrzał na pałaszującą ciastko Alexandrę.  – Jesteś na Misji?
- Chodziło a tamten sklepik? Nieeee… Mój brat wyjechał po towar i .. Musiałam się nim zająć..
- Wybacz, że tak zasypuje cię pytaniami ale.. Mieszkasz tu..? – spytała Natshi ocierając serwetką kąciki ust. – Jeżeli tak to masz naprawdę piękną okolicę.
- Mieszkam tu niedaleko z bratem.
- A jakiej magii używasz? – różowowłosa zaciekawiła się nowo poznaną.
- Nie wiem jak to określić.. Mojej magii raczej mało kiedy używam.. Interesuje się czarna magią.. Jak i jej zwalczaniem..
- Zwalczaniem czarnej magii?! – Natshi podekscytowała się. – Bo my właśnie jesteśmy na misji i mamy za zadanie pokonać grupkę mrocznych magów mieszkającą w wiosce niedaleko stad. Nie chciałabyś nam może pomóc?!
- Natshi nie zamęczaj jej.. i tak już jej problemów.. – zaczął Luke ale Alex przerwała mu.
- Pewnie! Wierzcie nie ma nic nudniejszego niż gnicie tu kilka godzin dziennie przy tym straganie. – dziewczyna zaśmiała się radośnie poprawiając kaptur, który jakby lekko zsunął się jej z twarzy. – To będzie dobry sposób na pogłębienie wiedzy o czarnej magii.!
- W takim razie umowa stoi – Luke przeczesał palcami włosy. – Tylko nie wiem.. jakby to.. Zdążysz się spakować tak w 30 minut?
- Pewnie! – kobieta podskoczyła z krzesła. – To ja lecę. Gdzie się spotkamy?
- Może tu, przed cukiernią?
- Mi psuje! To na razie i jeszcze raz bardzo dziękuję za deser Luke, Natshi!- dziewczyna pożegnała się i wybiegła ze sklepu.
Blondyn uśmiechnął się ale w tym czasie podeszła do niego wysoka kelnerka i podała mu rachunek.
- Natshi.. Nigdy .. więcej… Z TOBA DO CUKIERNI! – warkną pokazując przyjaciółce paragon.
- A no.. ten tego.. – dziewczyna zaśmiała się nerwowo – Nie moja wina, że mam taki apetyt!

Za godzinę razem z Alexandrą szli już polną drogą gawędząc radośnie. Dziewczyny szły z przodu rozmawiając na typowe dla swojej płci tematy. Luke zaś idąc trochę wolniej został w tyle. Wypatrywał opisanej w zleceniu wioski.
- Wierz mi Alex to nie jest proste tak po prostu wytrzymać w jego towarzystwie! Ciągle tylko narzeka..
- Natshi…
- Ja nic nie powiedziałam! – różowowłosa szybko wyprostowała się i przyśpieszyła kroku.
- Nie, nie o to mi chodzi. – zaśmiał się Luke. – Tam. Patrz.
Dziewczyny spojrzały na wskazane przez chłopaka miejsce. Zauważyły kilka domków stojących obok siebie, które otaczał niski płot.
- Jesteśmy na miejscu. – ucieszył się blondyn chowając zlecenie do swojej torby.

- Bramo panny, otwórz się! VIRGO! – krzyknął blondwłosy wyciągając złoty klucz i wymierzając nim w grupkę mężczyzn.
Po chwili ich oczom mógł ukazać średniego wzrostu młody chłopak ubrany w schludną koszule i czarną kamizelkę. Na jego nadgarstkach można było zauważyć kajdany.
- To panna? Czy on nie powinien być.. kobietą? – zauważyła Alex  rysując w powietrzu palcem wielki krąg. W miejscu tym zaraz pokazała się szara tarcza broniąca ja przed atakami wroga.
- Też się czasem nad tym zastanawiam.. – mruknął Luke spoglądając na wynurzającego się spod ziemi gwiezdnego ducha.
- Czy z tego powodu zasługuję na karę, księciu? – spytał nieśmiało otrzepując swoje spodnie z kurzu.
- Oczywiście, ze nie.! – Krzyknął chłopak oglądając się za Natshi. Ta jak zwykle świetnie radziła sobie z wrogiem. Z łatwością pokonywała kolejnych mężczyzn, nie raz 2 razy od niej większych.
- Ładnie to tak atakować mniejszą? I to jeszcze dziewczynę? – mruknęła uśmiechając się chytrze. - Fire Dragon's Roar (Jakoś po ang to najlepiej brzmi *o* XD)!
Po chwili wszyscy mężczyźni leżeli pokonani. Natshi uśmiechnęła się szeroko.
- jak zwykle byłaś najlepsza – zaśmiał się Luke kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny. Nawet nie zauważył jak ta zarumieniła się lekko.
- Jest późno. Zaraz zacznie się ściemniać. Może zostaniemy tu na noc? – zaproponowała Alexandra poprawiając kaptur.
- Mi pasuje! – zgodziła się Natshi. Uwielbiała spać po za domem, szczególnie w swoim śpiworze.
- Wszystko fajnie, ale rozwaliliśmy wszystkie domu prócz tego.. – Luke wskazał na małą chałupkę.
- Dobra.. nie marudź! Idziemy! – różowowłosa żwawym krokiem ruszyła w stronę chatki.

- Matko, Natshi! – krzykną Luke wpadając ze stertą gałęzi na ognisko do chatki.
- Co jest? – różowowłosa wyszła spod lóżka pod którym szukała swojego szalika.
- Chyba zapomnieliśmy o Happie! – jęknął opierając się o jakąś starą szafkę.
- Jezu, gościu spokojnie.. Chyba aż taka głupia nie jestem… Śpi w moim plecaku. – mruknęła wyciągając  śpiącą kotkę z plecaka. Leżała ona na białym szaliku. – O proszę! Dwie rzeczy się znalazły..
- Natshi znaleźć może się cos co się zgubiło.. a ty wiedziałaś, że Happie jest w plecaku.. – poprawił ją.
Dziewczyna podeszłą do niego i stając na palcach spojrzała mu w oczy.
- Proszę mnie nie poprawiać bo się zdenerwuję. – powiedziała udając ton Luke’a. Alexandra tylko zachichotała i szybko ułożyła drewno w staranny stosik.
- Natshi.. mogłabyś ..? – spytała wskazując na gałęzie.
- Oczywiście. – dziewczyna wycelowała dłonią w stos i po chwili sosnowe gałązki paliły się wydzielając typowy dla siebie zapach.
Luke spojrzał na zadowoloną z siebie dziewczynę.
- Czy ty zawsze jesteś taka dumna z byle jakieś sprawy? – zaśmiał się.
- A masz z tym jakiś problem…? – Natshi oburzyła się zakładając ręce.
- Oczywiście, że nie.
- Ja jednak czuję w twoim głosie nutkę sarkazmu.
Alexandra przyglądała się tej scenie z zaciekawieniem i zaśmiała się.  Po chwili wstała od ogniska i chcąc przynieść prowiant do upieczenia potknęła się o wystający kamień i popchnęła Luke, który stracił równowagę i upadł na Natshi. 
- Jezu, bardzo przepraszam! – jęknęła Alex sama podnosząc się z ziemi.
- Nic się nie stało. – zaśmiał się Luke. Klęcząc na czworaka nad różowowłosą. Spojrzał na nią i z uśmiechem dodał. – Nie, Natshi?
Dziewczyna zrobiła się cała czerwona i uśmiechając się nerwowo  powiedziała.
- P-pewnie! Nic się nie stało! Ale Luke.. – Nie dokończyła bo przerwała jej Happie.
- Oni się luuuuuubią!  - zamruczała latając nad dwójka leżącą na ziemi. Luke tylko pacnął się dłonią w czoło a Natshi zrobiła się już całkowicie czerwona. Wyglądała teraz jak burak… Do blondyna powoli zaczęło docierać jak ta sytuacja musi wyglądać i również zrobił się czerwony.
Roześmiana Happie usiadła obok Alex, która również cicho chichotała.
- A kto to? – spytała kotka spoglądając na kobietę.
- Jestem Alexandra, miło mi. – przedstawiła się uśmiechając się przyjaźnie. – Skoro czujecie się skrępowani to czemu nie zejdziecie z siebie…? – zaproponowała patrząc na czerwoną na twarzach dwójkę. Luke słysząc to szybo zszedł z przyjaciółki, która równie szybko podniosła się z ziemi.


Wieczór minął w bardzo przyjaznej atmosferze. Wszyscy jedli, śmiali się a po jakimś czasie Alexadnra razem z Happie zaczęły śpiewać różne piosenki, czasem nawet bardzo ale to bardzo dziwne.
- Nie jest ci za gorąco w tym płaszczu? – zauważyła Natshi zwracając się do roześmianej kobiety. – Może chociaż kaptur zdejmij.
- No nie wiem..
- Ej!.. – jęknęła różowowłosa. – sporo staliśmy się przyjaciółmi chyba możesz nam pokazać swoja twarz, nie?
Kobieta tylko westchnęła i jakby niechętnie ściągnęła płaszcz, odsłaniając tym samym swoje piękne brązowe oczy, na które opadały kosmyki rudych włosów. Ładne, zmysłowe usta ułożyły się teraz w nieśmiały uśmiech. Natshi patrzyła w kobietę teraz jak na jakieś bóstwo.
- Jesteś piękna. – podsumowała zjadając kolejną porcje ognia. 
- Dziękuję – Alexandra uśmiechnęła się sympatycznie. 

Wystarczyła jedna z trzech butelek sake, które znaleźni w chatce, by Alex zaczęła śpiewać jeszcze głośniej i być jeszcze śmielsza.  Razem z Happie kontynuowały koncert. Po piosenkach rodem z przedszkola nadszedł czas na piosenki z wesel, studniówek.
Jednak nic nie trwa wiecznie.  Po jakichś 2 godzinach Happie razem z Alex smacznie spały w jedynym w chatce łóżku. Oczywiśnie nie obyło się bez głośnego chrapania.  Natshi w swoim śpiworze wierciła się nie miłosiernie.
Luke zaś nie mógł spać. Wyszedł z chatki i usiadł tuż przy drzwiach opierając się o ścianę.  Patrzył na bezchmurne tej nocy niebo. Gwiazdy gdzieś wysoko jakby mrugały do niego, na co chłopak tylko uśmiechał się. 
Po chwili usłyszał jak ktoś wychodzi z chatki. Luke szybko zauważył, że była to Natshi.
- Lukeee… - jęknęła – Nie mogę spać. Ona za głośno chrapią…
Chłopak spojrzał na dziewczynę po czym przesunął się lekko.
- Siadaj.  – mruknął.
- Dzięki.
Gdy dziewczyna dosiadła się do niego poczuł jej charakterystyczne ciepło.
- N-nie jest ci zimno? – spytała nieśmiało.
- Trochę.. A co? – spojrzał na przyjaciółkę z lekkim zaskoczeniem.
- No.. No bo ostatnio jak ci było zimno.. t-to mnie przytuliłeś.. – mruknęła ukrywając zarumienione policzki. – No i jakbyś chciał to teraz też m-możesz..
Chłopak uśmiechną się i otulił dziewczynę ramieniem.  Siedzieli tak chwilę w ciszy, która co jakiś czas przerwał Puszczyk. Luke poczuł jak Natshi mocniej się w niego wtula. Spojrzał gdzieś w niebo i cicho westchną. 
- Luke? – zaczęła dziewczyna – Znasz może takie uczucie, ze jako kogoś widzisz twoje serce przyspiesza, kiedy jesteś blisko tej osoby czujesz się bezpiecznie, jesteś szczęśliwy?
- Czy ja wiem.. a co?
- Bo ja tak się teraz czuje… - dziewczyna spojrzała z zaciekawieniem na Luke. Ten zarumienił się lekko i mruknął.
- Ja czuję się trochę inaczej..  moje serce też szybciej bije, jest mi ciepło i.. No tak czuje się szczęśliwy..
- Tak jakby jedno z twoich marzeń się spełniło?
-No cos takiego..
- Czyli twoim marzeniem było przytulenie mnie?
Blondyn zarumienił się jeszcze bardziej. Wziął głęboki wdech i zaczął nie patrząc na Natshi.
- Nawet nie chodzi o przytulenie.. Chciałem być z-zawsze przy tobie, czuć twoje ciepło, widzieć twój uśmiech, słyszeć twój głos.. – mówił ale dziewczyna mu przerwała.
- Luke.. – szepnęła a chłopak odwrócił się w jej stronę. Patrzyła na niego cała czerwona.  Chłopak nie mógł się powstrzymać. Chwycił ramiona Natshi i przyciągną ją do siebie. Różowowłosa poczuła jak jej wargi delikatnie muskają jego usta. W duchu odetchnęła ulgą. Oplotła swoje ręce wokół jego szyi i odwzajemniła pocałunek.  Gdy oderwali się od siebie Natshi mruknęła.
- Wiesz co Luke? Chyba cię kocham…
- Ja chyba ciebie też…

Natshi obudziła się bardzo wcześnie. Wydawało jej się, ze zasnęła na dworze.. a  wiec czemu leżała teraz w śpiworze?! Czy to możliwe, że Luke..
- Tak przyniósł cię tu.. – ziewnęła Alexandra widząc, że przyjaciółka nerwowo rozgląda się po chatce.
- Skąd wiesz?
– Bo mnie obudził. Kopnął w moje łóżko..  – kobieta zaśmiała się cicho. – Ale potem i tak nie mogłam spać. Czytałam książkę itp.
- A jaką?
- O czarnej magii… Wiesz, piszą kiedy czarna magia się pojawiła, kto był jej pierwszym użytkownikiem itp..
- No to ciekawa.. – Natshi ziewnęła przeciągle.
- Moszecie być trochę ciszej? – mrukną Luke Przewracając się w  swoim śpiworze. – próbuje jeszcze spać..
- Nie śpij już! – jęknęła Natshi podchodząc do chłopaka. – Idziemy po nagrodę! Po za tym jestem głodna…
- Ty zawsze jesteś głodna. – mruknął – Jeszcze 5 minut..
- Nie da rady.. – jęknęła różowowłosa – WSTAWAJ-J-J-J!
- No, dobra, dobra.. Już wstaje – burknął Luke wstając ze śpiwora. – Tylko nie Marudź…


- Wielkie dzięki za ta misje!  - Alex podziękowała przyjaciołom tuląc do siebie Happie. – było super!
- Nie to my dziękujemy – Luke uśmiechnął się przyjaźnie. – bardzo nam pomogłaś.
- Nie ma sprawy. – dziewczyna poprawiła swój kaptur.
- I  zdejmij ten kaptur bo naprawdę jesteś ładna. – Dodała Natshi.
Alex uśmiechnęła się i szepnęła dziewczynie do ucha.
- I tak widziałam jak się całujecie. – zachichotała.
Natshi zrobiła się całkowicie czerwona. Próbowała cos powiedzieć ale kobieta przerwała jej.
- Żartowałam. – zaśmiała się  po czym oddała Exceeda w jej ręce. – Do następnego razu.
- Miejmy nadzieję, że  taki będzie.  – Luke zamknął drzwi do pociągu. – Po chwili je otworzył i dodał. – Pa. Miło było cie poznać.
- I was również. Miłej podróży.
- Dla Natshi żadna podróż nie jest przyjemna. – dopowiedział sobie w myślach siadając koło dziewczyny, która już robiła się blada. Gdy pociąg ruszył jeszcze przez chwilę machali  Alexsandrze.
- Serio całowaliście się? – spytała Happie  siadając na plecaku przyjaciółki.
Chłopak nie odpowiedział tylko zarumienił się.
- I wszystko jasne – Kotka zaśmiała się i puściła oczko do Luke’a.

Po wielu tygodniach wreszcie 2 rozdział Omake jest ;3
Mam nadzieję, że wybaczycie, ze tak długo go pisałam :__;
Nie zabijajcie mnie XDD
Wiem, ze mało akcji… D; Wybaczcie :c
No mam nadzieję, ze się podobał ;3

*Alexandra to postać wymyślona przez zwyciężczynie konkursu :3




10 komentarzy:

  1. fajne... super rozdziały takie długie pisz... sorki za moja składnie... rozdział ekstra!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo pracy i widać efekt, na prawdę świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG, rozdział genialny, naprawdę jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny pomysł z tym zamienianiem ich. Mam nadzieję że napiszesz takich rozdziałów więcej XD

    OdpowiedzUsuń
  4. świetnie piszesz ..!! kocham twoje opowiadania choć zaczęłam czytać je stosunkowo niedawno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie zapraszam do mnie możne się spodoba ;d
      http://aniol-na-motorze.blogspot.com/

      Usuń
  5. To było genialne i takie słodkie <3 <3 Brakowało tylko, żeby Eric zajadał się truskawkowym ciastem xD xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale cudne. Rozumiem że to miało być zmienienie płci bohaterom? A ta dziewczyna to był loki?

    OdpowiedzUsuń