Kolejny
zwykły, spokojny dzień w gildii Fairy Tail. No tak spokojny. W końcu bójki i
sprzeczki były tu na porządku dziennym. „Dzień bez bójki jest dniem straconym”
– mówiono.
- Powiedz to
jeszcze raz, ty tłusta idiotko! – krzyknęła jakaś różowowłosa dziewczyna
rzucając taboretem w stronę innej.
- Jak tak
bardzo tego chcesz to chętnie! – dziewczyna o granatowych włosach szybko,
zwinnie zrobiła unik przed lecącym w jej stronę krzesłem – Jesteś płaska jak
decha, kretynko!
- Za to nie
latam po całej gildii bez ciuchów, pieprzona ekshibicjonistko!
- Że niby
co?! Coś powiedziała?!
A kłótni
ich przysłuchiwał się blondwłosy chłopak, popijając jakiś napój przy barze.
Oparty łokciem o ladę patrzył na nie zażenowany.
- Boże,
czy one kiedyś przestaną się kłócić..? – westchną pod nosem sam do siebie,
jednak jego pytanie usłyszał mężczyzna o białych włosach, czyszczący kufle po
piwie.
- A o co
tym razem poszło? – spytał odstawiając naczynie na półkę.
- Chyba
ktoś kogoś wyzwał od „płaskiej dechy”…
- …Luke,
nie sądzisz, że powinniśmy im coś powiedzieć..?
- Nie
przeszkadzajmy im… A z resztą. Jak chcesz. Po za tym zaraz przyjdzie Eric i
zabawa się skończy… O nawet chyba już tam idzie. – Luke wydawał się być nie za
bardzo przejęty bójką. Właściwie to już przyzwyczaił się do tego. Odkąd dołączył
do gildii, praktycznie codziennie widział te dwie tłukące się albo podczas
jakiejś sprzeczki. I chyba jedyną osobą, która mogła je uciszyć był właśnie Eric
– najsilniejszy mężczyzna w Fairy Tail.
Początkowo, nie ukrywajmy, nawet Luke się go bał. Trudno by nie czuć strachu przed wysokim
mężczyzną, mistrzem walki wręcz, jednego z najbardziej cenionych magów we
Fiore.
- Graya
ty kretynko! – wrzasnęła różowowłosa upadając na ziemię.
- Powiedz
coś takiego jeszcze raz a obiecuję, że moja pięść wyląduje zaraz na twojej
twarzy, Natshi! – dziewczyna masowała bok, w który przed chwilą oberwała.
-
ZAMKNIJCIE SIĘ! – krzykną ktoś. Słysząc ten głos obie ucichły. Graya szybko
obróciła się i zobaczyła szkarłatnowłosego chłopaka stającego nad nią.
- Eric! –
pisnęły jednocześnie.
- Możecie
przestać? – burkną patrząc na nie ze złością.
- Ta-Tak
j-jest! – odpowiedziały obie i jak najszybciej odbiegły od mężczyzny.
Różowowłosa usiadła przy barze obok blondyna. Oparła się głową o blat i
siedziała nie odzywając się do nikogo.
Chłopak spojrzał na nią i westchną.
- Co
jest?
- Nic, a
co ma być? – mruknęła Natshi patrząc na niego kątem oka. I znów ten błagający
wzrok…
- Nic tak
pytam. – Luke patrzył na nią chwilę po czym dodał przejeżdżając dłonią po twarzy
– No dobra, nie wierzę, że to mówię ale niech będzie… wyjdziemy gdzieś na
misje?
Dziewczyna
jakby ożyła i spojrzała na niego uradowana.
- Serio?
– spytała uśmiechając się szeroko.
- Tak.
Może ci trochę humor poprawi… No chyba, że nie chcesz..
- Głupi
jesteś. Weźmiemy Happie , ok? – Natshi wstała z krzesła i poprawiła swój
szalik.
- Pewnie,
ze weźmiemy. Po za tym to raczej ty jesteś głupia skoro o takie rzeczy pytasz.
Przecież to jasne, że…
- No
dobra, już bądź cicho. – różowowłosa
klepnęła Luke’a w głowę – Dzięki.
*
Luke do
gildii dołączył nie cały rok temu. I pierwsza osoba, którą poznał była Natshi.
Nie wysoka dziewczyna o różowych włosach, zawsze z szyją owiniętą w szalik,
noszącą specyficzne ubrania. Może i na taką nie wyglądała, ale waleczna to ona
była. Pozytywnie nastawiona do życia, zarażała swoją optymistycznością ludzi
wokół siebie. Razem z Lukem, oraz swoją przyjaciółką-exceedem Happie tworzyli
drużynę. Ciekawe trio. Smocza zabójczyni, Gwiezdny mag i exceed. W trójkę byli
praktycznie nierozłączni. Przyjaźnili
się od momentu dołączenia Luke’a do gildii. Tyle już razem przeszli…
Każda
podróż dla Nashi była męczarnią. Straszna choroba lokomocyjna, na którą
cierpiała (Jak większość smoczych zabójców) sprawiała, że dziewczyna nawet
będąc niesiona przez Luke’a robiło jej się niedobrze.
I ta
jazda pociągiem nie różniła się od innych.
Natshi leżała na fotelach oparta o nogi Luke’a. w głowie jest się
kręciło niemiłosiernie, obraz przed oczami rozmazany. Lepiej być nie może.
- Trzymaj
się, niedługo wysiadamy. – blondyn westchną ciężko, patrząc ze współczuciem na
różowowłosą. Ta jęknęła coś, co zabrzmiało trochę jak „okej” . No tak.
Wytrwałości odmówić jej nie można było. Jak coś chciała wytrzymać to umiała…
Inna sprawa, ze teraz wyglądała jakby zaraz miała się.. poddać.
Pociąg
zwolnił, aż w końcu zatrzymał się. Natshi wciąż ledwie przypomną nie ruszała
się, więc Luke zarzucił jej ramię na swoje i powoli wyszli z pociągu, a za nimi
wyleciała Happie ziewając, ponieważ w pociągu ucięła sobie krótką drzemkę.
- Nigdy..
Nigdy w-więcej… Jazdy… Tym.. d-diabelstwem… – jęknęła różowowłosa powoli
odzyskując siły.
- Zawsze
tak mówisz. – Luke przewrócił oczami. Ile to już razy Natshi, zarzekała się, że
już nigdy pociągiem nie pojedzie… I nawet gdy blondyn proponował zająć się
misją, na którą nie trzeba będzie nigdzie daleko jechać, dziewczyna uparcie
twierdziła, że nie będzie takiej frajdy… Też mi frajda.. Godziny wysłuchiwania
jęków, jak to jej „jest niedobrze”…
Idąc tak
przez miasto mijali dziesiątki kolorowych straganów. Natshi odzyskując
„zdrowie” podbiegała do każdego z nich i oglądała różnorodne świecidełka,
magiczne gadżety… Za nią latała Happie i zachwycała się wszystkim co choć
trochę przypominało rybę… Natomiast Luke czekając na nie przeglądał książki,
czasopisma w pobliskich księgarniach.
Znudzony tandetnymi szmatławcami spojrzał przez szybę. Natshi machała do
niego i ręką wykonała gest, który prawdopodobnie miał oznaczać „Chodź tu!”.
Chłopak wzruszył ramionami i odłożył gazetę na stosik. Wyszedł ze sklepu
kulturalnie żegnając się.
- Co
jest? – spytał podchodząc do wyraźnie zachwyconej przyjaciółki.
- Patrz
na to! – palcem wskazała na małą kulkę leżącą na ladzie straganu. Co jakiś czas wypuszczała z siebie płomień
pomarańczowego ognia.
- Co w
tym niezwykłego? – zdziwił się Luke marszcząc czoło. Jak zwykle podniecała się
byle pierdołą…
- Jak to
co? Pomyśl sobie… Jakaś długa podróż.. I tu masz i ciepło i jedzenie!
- Wiesz
co ja raczej ognia nie jem..
- No ale
o mnie chodzi! – burknęła zniecierpliwiona.
- Zapałki
ci nie wystarczą?
- Jaki ty
okrutni i bezduszny… - Natshi pochyliła głowę i spojrzała na niego z błagalnym
wzrokiem.
- No co?
Chcesz to kupuj.. W końcu to nie moja kasa..
- No tak
tylko potem będziesz mi wypominał, że, zacytuję „wydaje pieniądze na pierdoły”
ble, ble ,ble i tak dalej…
- … -
Luke westchną po czym przejechał dłonią po twarzy. – No dobrze, kup sobie.
- Serio?
- A mam
powód by ściemniać? – oburzył się patrząc na nią ze zdziwieniem.
- Ok!
Dzięki wielkie! – dziewczyna uśmiechnęła się promiennie na co blondyn . Zaczęła
szukać czegoś po kieszeniach. Nagle zamarła a uśmiech zniknął z jej twarzy. –
Nie co…
- Co
jest? – spytał Luke spoglądając gdzieś w dal.
- Moja
sakiewka… - Natshi jęknęła. – Gdzie ona..?
- Nie,
błagam! Nie mów, że zgubiłaś!
Dziewczyna
spojrzała pusto na swoje dłonie. Kopnęła nogą w pobliski pień by wyładować
złość. Czyli ani nie miała na obiad, ani na bilet powrotny.
-
Lukeeee… - jęknęła patrząc na niego błagalnie.
Tak.. On
znał ten wzrok.. Pełen nadziei.. Nie. Tym razem nie ulegnie. Nie.. Tym razem
się nie da…
- No
dobra, masz. – westchną podając jej swoją sakiewkę. Tak. Po raz kolejny uległ…
No ale ten wzrok… Potem męczyłoby go sumienie.
- Dzięki,
dzięki, dzięki, dzięki, dzięki! – Natshi objęła chłopaka rękami na wysokości
klatki piersiowej. – Dzięki, dzięki, dzięki!
- No
dobra, dobra. – zaśmiał się Luke i poklepał dziewczynę po głowie. – Nie ma
problemu.
- A na
bilet też mi pożyczysz? – spojrzała na niego z dołu uśmiechając się dziecinnie.
- Tak…
Przepraszam ile za to? – blondyn zwrócił się do zakapturzonego człowieka
siedzącego za ladą.
- 100
klejnotów. – odpowiedziała. Po głosie można było stwierdzić, ze była kobietą.
- Nie
drogo. – chłopak uśmiechną się w duchu.
- Za taki
badziew więcej? Proszę cię.. – kobieta zaśmiała się cicho. Szkoda tylko, że
Luke nie umiał rozróżnić czy śmiała się sarkastycznie czy raczej naprawdę ja
coś rozbawiło…
- No
dobrze proszę… - blondyn podał jej odliczoną kwotę.
- Dzięki.
– odpowiedziała.
W trójkę
odeszli w stronę posiadłości zleceniodawcy. Jednak kobieta wciąż spoglądała w
ich stronę.
*
- Całkiem
duży ten pokój – uśmiechną się Luke wchodząc do wynajętego przez nich jednego z
hotelowych pokoi. Misja trwała dłużej niż przypuszczali i tak zastała ich noc.
Musieli gdzieś przenocować, a ten hotel wydał się im odpowiedni. – ale.. Raz,
dwa.. Są tylko dwa łóżka..
- No bo o
taki pokój prosiłam. Happie śpi ze mną, nie? – różowowłosa pacnęła chłopaka w
plecy na co on lekko skrzywił się. Tak.. Natshi to jednak była silna…
- A gdzie
Happie? – spytał masując sobie miejsce, w które przed chwilą oberwał.
- W moim
plecaku. Śpi.
- Śpi w
plecaku?
- Ona
wszędzie potrafi zasnąć.. – westchnęła dziewczyna wyjmując śpiącą przyjaciółkę
i kładąc ją na świeżo wypranej pościeli.
- Luke? –
spytała Natshi wychodząc z łazienki owinięta w ręcznik.. – Czy ja faktycznie
jestem płaska?
Chłopak
spojrzał na nią zdziwiony.
- Zależy
co to oznacza… - westchną.
- No
wiesz! Że nie mam tu tego. – dłonią wskazała na klatkę piersiową.
- Aaa..
Że to.. – Luke zarumienił się lekko. – Nie no… Czy ja wiem… Raczej nie jesteś..
- To
dobrze. – Natshi dumna z siebie wróciła do łazienki by się ubrać.
Różowowłosa
uwielbiała poruszać dziwne tematy, na które Luke nie za bardzo miał co
powiedzieć. Nie pierwszy raz pytała o rozmiar swoich i innych dziewczyn
piersi. Wyglądało na to, że powiedzieć o
kimś „decha” było najgorszą rzeczą jaką dziewczyna mogła usłyszeć. Ale czy on
się znał..? No ale bał się przyznać… Natshi nie należała do tych dziewczyn,
które swoimi krągłościami mogły sprawić, ze otaczał je tłum zafascynowanych
facetów, którym krew z nosa ciekła litrami.
Ale Natshi za to pusta nie była. Przyjacielska wiecznie wesoła. I za to
Luke ją uwielbiał…
- Luke? –
zawołała z łazienki.
- Co?
- A ty
wolisz takie z wielkimi balonami czy raczej takie bardziej płaskie?
Tak.
Mistrz dziwnych pytań nadchodzi.
- Mi to
różnicy nie robi. Najważniejsze jest
wnętrze człowieka.
- Czyli
nawet jak jestem płaska to mnie lubisz?
- No tak…
- powiedział blondyn otwierając książkę. Ale szybko dodał. – Nie znaczy, ty
płaska nie jesteś i cię lubię!
-
Kręcisz. – mruknęła Natshi – Albo mnie nie lubisz, albo jestem płaska, albo
oba.
- Wcale
nie.
- Gdybyś
mówił prawdę nie jąkałbyś się. – dziewczyna wyszła z łazienki z naburmuszoną
miną, ubrana w piżamę .
- Twój
tok myślenia powala. – Luke uśmiechną się wesoło i wrócił do lektury.
- Co
czytasz?
-
Książkę.
- To to
ja wiem! – Natshi przewróciła oczami z zniecierpliwieniem – Jaki tytuł?
- „Żyć i
przeżyć”.
- A o
czym to?
- O
średniowiecznych rycerzach.
- I co
oni tam robią?
- Walczą.
- Fajnie!
Dasz mi kiedyś przeczytać?
- Czy
jako dziewczyna nie powinnaś woleć romansów czy cos takiego?
- Romanse
są nudne. Walki, pościgi, strzelaniny! To jest to!
- Obawiam
się, ze tutaj pościgów i strzelanin nie znajdziesz… Po za tym tutaj też jest
wątek romansu..
- Jaki?
- No
wiesz… Jest księżniczka i zakochała się w takim jednym a on w niej.
- A ona
była płaska czy raczej miała balony?
-
Przestaniesz nawijać o … TYM?! – Tak.. Zaczynało go to już trochę denerwować.
-
Myślałam, ze faceci je lubią.. – westchnęła Natshi siadając na swoim łóżku.
- No tak,
lubią, lubię, ale..
-
Zboczeniec. – burknęła dziewczyna
- Ej,
chwila! To ty mnie zmusiłaś do powiedzenia takiego czegoś! – oburzył się i
wstał z łóżka. Podszedł do dziewczyny i kładąc ja na podłodze zaczął ją
łaskotać. Tej wijąc się ze śmiechu udało się wykrztusić:
- L-Luke!
P-p-prze-stań!
Chłopak
zaśmiał się cicho.
- W takim
razie cofnij to co przed chwilą powiedziałaś.
- N-no,
do-dobrze c-ofam.. Hahaah! Co-cofam! COFAM!
- I to
rozumiem – Luke cofną się i już na czworaka chciał podejść po swoją książkę ale
nagle poczuł ciężar na plecach i upadł na podłogę. Spojrzał na swoje plecy.
- Natshi!
Złaź! – burkną próbując wstać. Dziewczyna usiadła mu na plecach i z założonymi
rękami chichrała się głośno.
- Nie
zejdę.
- ZŁAŹ!
- Nie
zejdę.
- Ty mała…!
Dziewczyna
łokciem przytrzymała chłopakowi głowę i szepnęła:
- A teraz
z łaski swojej się nie drzyj bo obudzisz Happie.
- Kiedy
ja się nie drę! – Luke wyciągną rękę w tył. Udało mu się złapani kamizelkę
różowowłosej. Pociągnął za nią lekko, a Natshi sturlała się z jego placów jak
piłeczka z góry. Szybko wstał i schylił się nad dziewczyną.
- I co
teraz powiesz?
- Że
jestem śpiąca. Zanieś mnie do łóżka. – ziewnęła przecierając oczy dłonią.
Chłopak
przewrócił oczami i schylił się.
- Dobra
chodź. Na barana.
Natshi
zaśmiała się cicho i weszła na plecy Luke oplatając ręce wokół jego szyi.
Blondyn wstał i powoli poczłapał w stronę łóżka dziewczyny. Poczuł ciepło na
plechach. No tak.. Ona miała chyba w sobie jakiś piecyk…
- Ok.
Możesz mnie już puścić – mruknęła kładąc głowa na ramieniu chłopaka
- Nie..
Raczej nie.. - Luke uśmiechnął się lekko.
- Czemu
niby? - Natshi zmarszczyła brwi w
zastanowieniu.
- Bo
jesteś ciepła. I mi ciepło. – blondyn zaśmiał się i zatoczył kolejne kółko po
pokoju z dziewczyną na plecach.
- Głupek.
Nie musisz mnie nosić. Mogę cię przytulić.
Chłopak zarumienił
się lekko i spojrzał w sufit.
- Jeśli
ci zależy…
-
Przecież to tobie jest zimno nie mi.
- Nie
jest mi zimno. Nic takiego nie powiedziałem.. Po prostu.. No ciepło jest
przyjemne!
Dziewczyna
zeskoczyła z pleców przyjaciela i wyciągnęła w jego stronę ręce.
- No
chodź.
Luke
spojrzał na różowowłosą z zaskoczeniem po czym przytulił są do siebie
delikatnie. Stali tak chwile w ciszy obejmując się nawzajem.
- I co?
Ciepło? – spytała szeptem Natshi.
- Tak.. –
odpowiedział blondyn przytulając ją mocniej.
- Ty też
jesteś ciepły…
Chłopak
poczuł jak się rumieni. Dziewczyna położyła dłonie na jego ramionach i
delikatnie odsunęła się od niego. Ciągle trzymając go za ramiona szepnęła:
- Luke..?
- Tak..?
- Co wy
robicie? – usłyszeli zaspany głos. Głos Happie.
Blondyn
chciał jak najszybciej odsunąć się od dziewczyny, ale ta wciąż trzymała go za
barki.
- Nic
szczególnego.
- Aha.. –
kotka przetarła łapką zaspane oczy. – Bo to trochę dziwnie wygląda…?
Natshi
spojrzała na czerwonego już chłopaka, potem na Happie i mruknęła:
- To
znaczy jak?
-
Jakbyście się mieli zamiar pocałować. – zachichotała.
Różowowłosa
zarumieniła się lekko o od razu puściła Luke. Schyliła głowę i burcząc pod
nosem cos w stylu „Głupia jesteś”, „To nie tak.”. Powoli podreptała do swojego
łóżka i zakryła się kołdrą po same uszy.
Blondyn
stał jeszcze chwile nieruchomo po czym spojrzał w stronę Natshi.
-
Luuuuuuubisz ją. – szepnęła Happie podlatując bliżej chłopaka.
- Nie! –
odskoczył ponownie rumieniąc się – Znaczy tak.. Znaczy.. No nie w tym sensie!
-
Kłamiesz.. A wiesz, że Natshi cię.. – zaczęła kotka ale przerwała jej
różowowłosa wyskakując z łózka jak poparzona.
- ANI
SŁOWA WIĘCEJ! – krzyknęła – I CICHO BYĆ
PO PRÓBUJĘ SPAĆ!
- No
dobra, dobra. – uspokoił ją Luke. – Już będziemy cicho…
Dziewczyna
wróciła do łóżka i nie odzywając się do nikogo słowem, leżała próbując zasnąć.
- No to w
takim razie i ja idę spać. – westchną blondyn kładąc się na pościeli. –
Dobranoc.
*
Natshi
dość szybko odzyskała humor. Już od samego ranka biegała po pokoju ciesząc się
z misji. Od razu po śniadaniu
przyjaciele udali się w stronę gór gdzie mieli złapać złodziei drogocennych
pierścieni rodziny Guroq. Przechodząc przez kolorowe uliczki miasta mijali
dziesiątki różnorakich straganów, stoisk, które swymi barwnymi towarami
zachęcały przechodniów do podejścia. Gdy szli obok straganu na którym
poprzedniego dnia kupili dziewczyna zauważyła, że siedziała przy nim wciąż ta
sama osoba. Niby przeszli koło niej obojętnie, jednak Natshi ukradkiem jeszcze
przez chwile na nią zerkała. Zauważyła
jak spod kaptura wypadł kosmyk jej rudych włosów. Różowowłosa nie myśląc za
wiele (Jak zwykle… XD Też mi nowość XDD) podbiegła do kobiety i oparta łokciami
o ladę stoiska patrzyła na nią oczami pełnymi podziwu.
- Jakie
ty masz piękne włosy.. – rozmarzła się.
Kobieta
spojrzała na nią lekko zaszokowana. Odchyliła się do tyłu i na jej nieszczęście
taboret na którym siedziała przewrócił się, przez co tracąc równowagę spadła na
twardą drogę.
Luke,
który dopiero przed chwila zauważył, że Natshi zniknęła, widząc zaistniałą
sytuację podbiegł do nieznajomej i kucnął przy niej.
- Nic się
nie stało? – spytał z troska w głosie.
- Nie nic..
Dzięki.. – mruknęła masując sobie bok, na który upadła.
-
Natshi.. Nie możesz być taką oszołomką – skarcił dziewczynę – Przepraszam za
nią..
Różowowłosa
prychnęła cicho krzyżując ręce na piersiach.
- Nie..
Nic się nie stało. – spojrzała na naburmuszoną dziewczynę. – Dziękuję tak w
ogóle.
- Za co?
– spytała.
-
Powiedziałaś, że mam piękne włosy.
- A to… -
Natshi podrapała się po głowie. – Drobiazg. W końcu taka prawda.
Luke
zamyślił się chwilę.
- Jesteś
magiem? – spytał kobiety
Ta
spojrzała na niego z zaskoczeniem. Dopiero teraz zauważył jej duże ładne oczy,
które wcześniej zasłaniał kaptur.
- Można
tak powiedzieć – mruknęła.
- A
należysz do jakiejś gildii? – Natshi podała rękę dziewczynie by mogła wstać. Ta
chętnie skorzystała z jej pomocy i podziękowała.
- Tak.. –
dodała strzepując kurz z ubrań.
- Mówisz
to jakoś niechętnie… - zauważył Luke również wstając.
Nieznajoma
odwróciła wzrok jakby chciała ominąć ten temat.
Blondyn
zauważył zakłopotanie i szybko dodał:
- Aaa..!
Z resztą nie ważne. – zaczął szybko –
Jeszcze jesz za nią przepraszam.. Jakby ci to.. Mam pomysł! Masz może ochotę na
jakiś deser? W ramach zadośćuczynienia.
Kobieta
spojrzała na niego z uwielbieniem i radośnie przytaknęła. Natshi gdy usłyszała,
że odwiedza pobliską cukiernie aż podskoczyła ze szczęścia.
- Widzę,
że i tobie apetyt dopisuje.. – zaśmiał się Luke patrząc jak nowo poznaną
dziewczynę, która jadła już 2 kawałek ciasta owocowego.
- A jag
ty maz w ogolye na imie? – spytała różowowłosa pochłaniając kolejna porcje lodów.
- Alexandra.
– odpowiedziała uśmiechając się. – Przeprasza… Ymm…?
- Luke. –
dokończył chłopak wciąż bawiąc się łyżeczka do herbaty, którą zamówił ale jakoś
nie miał ochoty pić…
- Luke..?
Przepraszam, wiem ze to nie ładnie tak… Ale mogłabym prosić o jeszcze jedno
karmelowe ciacho..?
Blondyn
tylko zaśmiał się i patrząc na wciąż zakapturzoną kobietę powiedział:
- Pewnie,
jedz do woli.. No chyba, ze tak jak Natshi nie masz dna..
- Lubię
jeść. – różowowłosa uśmiechnęła się wystawiając głowę zza miseczki, która przed
chwilą wylizywała.
-
Dziękuję bardzo.
-
Najważniejsze jest to by kobieta miała apetyt! – podsumowała Natshi sięgając po
talerz z porcją babeczek z bitą śmietaną.
- Nie
Natshi. – Luke odsunął od dziewczyny kolejny deser. – Cztery porcje lodów, pięć
galaretek, dwa ciastka biszkoptowe, tort i trzy babeczki to zdecydowanie za
dużo. Jeszcze ci tylko tego brakuje, żebyś swoją wagą przebiła słonia..
-
Pszeprazam czy ty mnnie obłaszasz..? – burknęła wsadzając sobie do ust
babeczkę.
-
Oczywiście, że nie.. – Luke przewrócił oczami i spojrzał na pałaszującą ciastko
Alexandrę. – Jesteś na Misji?
-
Chodziło a tamten sklepik? Nieeee… Mój brat wyjechał po towar i .. Musiałam się
nim zająć..
- Wybacz,
że tak zasypuje cię pytaniami ale.. Mieszkasz tu..? – spytała Natshi ocierając
serwetką kąciki ust. – Jeżeli tak to masz naprawdę piękną okolicę.
-
Mieszkam tu niedaleko z bratem.
- A
jakiej magii używasz? – różowowłosa zaciekawiła się nowo poznaną.
- Nie
wiem jak to określić.. Mojej magii raczej mało kiedy używam.. Interesuje się
czarna magią.. Jak i jej zwalczaniem..
-
Zwalczaniem czarnej magii?! – Natshi podekscytowała się. – Bo my właśnie
jesteśmy na misji i mamy za zadanie pokonać grupkę mrocznych magów mieszkającą
w wiosce niedaleko stad. Nie chciałabyś nam może pomóc?!
- Natshi
nie zamęczaj jej.. i tak już jej problemów.. – zaczął Luke ale Alex przerwała
mu.
- Pewnie!
Wierzcie nie ma nic nudniejszego niż gnicie tu kilka godzin dziennie przy tym
straganie. – dziewczyna zaśmiała się radośnie poprawiając kaptur, który jakby
lekko zsunął się jej z twarzy. – To będzie dobry sposób na pogłębienie wiedzy o
czarnej magii.!
- W takim
razie umowa stoi – Luke przeczesał palcami włosy. – Tylko nie wiem.. jakby to..
Zdążysz się spakować tak w 30 minut?
- Pewnie!
– kobieta podskoczyła z krzesła. – To ja lecę. Gdzie się spotkamy?
- Może
tu, przed cukiernią?
- Mi
psuje! To na razie i jeszcze raz bardzo dziękuję za deser Luke, Natshi!-
dziewczyna pożegnała się i wybiegła ze sklepu.
Blondyn
uśmiechnął się ale w tym czasie podeszła do niego wysoka kelnerka i podała mu
rachunek.
-
Natshi.. Nigdy .. więcej… Z TOBA DO CUKIERNI! – warkną pokazując przyjaciółce
paragon.
- A no..
ten tego.. – dziewczyna zaśmiała się nerwowo – Nie moja wina, że mam taki
apetyt!
Za
godzinę razem z Alexandrą szli już polną drogą gawędząc radośnie. Dziewczyny
szły z przodu rozmawiając na typowe dla swojej płci tematy. Luke zaś idąc
trochę wolniej został w tyle. Wypatrywał opisanej w zleceniu wioski.
- Wierz
mi Alex to nie jest proste tak po prostu wytrzymać w jego towarzystwie! Ciągle
tylko narzeka..
- Natshi…
- Ja nic
nie powiedziałam! – różowowłosa szybko wyprostowała się i przyśpieszyła kroku.
- Nie,
nie o to mi chodzi. – zaśmiał się Luke. – Tam. Patrz.
Dziewczyny
spojrzały na wskazane przez chłopaka miejsce. Zauważyły kilka domków stojących
obok siebie, które otaczał niski płot.
-
Jesteśmy na miejscu. – ucieszył się blondyn chowając zlecenie do swojej torby.
- Bramo
panny, otwórz się! VIRGO! – krzyknął blondwłosy wyciągając złoty klucz i
wymierzając nim w grupkę mężczyzn.
Po chwili
ich oczom mógł ukazać średniego wzrostu młody chłopak ubrany w schludną koszule
i czarną kamizelkę. Na jego nadgarstkach można było zauważyć kajdany.
- To
panna? Czy on nie powinien być.. kobietą? – zauważyła Alex rysując w powietrzu palcem wielki krąg. W
miejscu tym zaraz pokazała się szara tarcza broniąca ja przed atakami wroga.
- Też się
czasem nad tym zastanawiam.. – mruknął Luke spoglądając na wynurzającego się
spod ziemi gwiezdnego ducha.
- Czy z
tego powodu zasługuję na karę, księciu? – spytał nieśmiało otrzepując swoje
spodnie z kurzu.
-
Oczywiście, ze nie.! – Krzyknął chłopak oglądając się za Natshi. Ta jak zwykle
świetnie radziła sobie z wrogiem. Z łatwością pokonywała kolejnych mężczyzn,
nie raz 2 razy od niej większych.
- Ładnie
to tak atakować mniejszą? I to jeszcze dziewczynę? – mruknęła uśmiechając się
chytrze. - Fire Dragon's Roar (Jakoś po ang to najlepiej brzmi *o* XD)!
Po chwili
wszyscy mężczyźni leżeli pokonani. Natshi uśmiechnęła się szeroko.
- jak
zwykle byłaś najlepsza – zaśmiał się Luke kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny.
Nawet nie zauważył jak ta zarumieniła się lekko.
- Jest
późno. Zaraz zacznie się ściemniać. Może zostaniemy tu na noc? – zaproponowała
Alexandra poprawiając kaptur.
- Mi
pasuje! – zgodziła się Natshi. Uwielbiała spać po za domem, szczególnie w swoim
śpiworze.
-
Wszystko fajnie, ale rozwaliliśmy wszystkie domu prócz tego.. – Luke wskazał na
małą chałupkę.
- Dobra..
nie marudź! Idziemy! – różowowłosa żwawym krokiem ruszyła w stronę chatki.
- Matko,
Natshi! – krzykną Luke wpadając ze stertą gałęzi na ognisko do chatki.
- Co
jest? – różowowłosa wyszła spod lóżka pod którym szukała swojego szalika.
- Chyba
zapomnieliśmy o Happie! – jęknął opierając się o jakąś starą szafkę.
- Jezu,
gościu spokojnie.. Chyba aż taka głupia nie jestem… Śpi w moim plecaku. –
mruknęła wyciągając śpiącą kotkę z
plecaka. Leżała ona na białym szaliku. – O proszę! Dwie rzeczy się znalazły..
- Natshi
znaleźć może się cos co się zgubiło.. a ty wiedziałaś, że Happie jest w
plecaku.. – poprawił ją.
Dziewczyna
podeszłą do niego i stając na palcach spojrzała mu w oczy.
- Proszę
mnie nie poprawiać bo się zdenerwuję. – powiedziała udając ton Luke’a.
Alexandra tylko zachichotała i szybko ułożyła drewno w staranny stosik.
-
Natshi.. mogłabyś ..? – spytała wskazując na gałęzie.
-
Oczywiście. – dziewczyna wycelowała dłonią w stos i po chwili sosnowe gałązki
paliły się wydzielając typowy dla siebie zapach.
Luke
spojrzał na zadowoloną z siebie dziewczynę.
- Czy ty
zawsze jesteś taka dumna z byle jakieś sprawy? – zaśmiał się.
- A masz
z tym jakiś problem…? – Natshi oburzyła się zakładając ręce.
-
Oczywiście, że nie.
- Ja
jednak czuję w twoim głosie nutkę sarkazmu.
Alexandra
przyglądała się tej scenie z zaciekawieniem i zaśmiała się. Po chwili wstała od ogniska i chcąc przynieść
prowiant do upieczenia potknęła się o wystający kamień i popchnęła Luke, który
stracił równowagę i upadł na Natshi.
- Jezu,
bardzo przepraszam! – jęknęła Alex sama podnosząc się z ziemi.
- Nic się
nie stało. – zaśmiał się Luke. Klęcząc na czworaka nad różowowłosą. Spojrzał na
nią i z uśmiechem dodał. – Nie, Natshi?
Dziewczyna
zrobiła się cała czerwona i uśmiechając się nerwowo powiedziała.
-
P-pewnie! Nic się nie stało! Ale Luke.. – Nie dokończyła bo przerwała jej
Happie.
- Oni się
luuuuuubią! - zamruczała latając nad
dwójka leżącą na ziemi. Luke tylko pacnął się dłonią w czoło a Natshi zrobiła
się już całkowicie czerwona. Wyglądała teraz jak burak… Do blondyna powoli
zaczęło docierać jak ta sytuacja musi wyglądać i również zrobił się czerwony.
Roześmiana
Happie usiadła obok Alex, która również cicho chichotała.
- A kto
to? – spytała kotka spoglądając na kobietę.
- Jestem
Alexandra, miło mi. – przedstawiła się uśmiechając się przyjaźnie. – Skoro
czujecie się skrępowani to czemu nie zejdziecie z siebie…? – zaproponowała
patrząc na czerwoną na twarzach dwójkę. Luke słysząc to szybo zszedł z
przyjaciółki, która równie szybko podniosła się z ziemi.
Wieczór
minął w bardzo przyjaznej atmosferze. Wszyscy jedli, śmiali się a po jakimś
czasie Alexadnra razem z Happie zaczęły śpiewać różne piosenki, czasem nawet
bardzo ale to bardzo dziwne.
- Nie
jest ci za gorąco w tym płaszczu? – zauważyła Natshi zwracając się do
roześmianej kobiety. – Może chociaż kaptur zdejmij.
- No nie
wiem..
- Ej!.. –
jęknęła różowowłosa. – sporo staliśmy się przyjaciółmi chyba możesz nam pokazać
swoja twarz, nie?
Kobieta
tylko westchnęła i jakby niechętnie ściągnęła płaszcz, odsłaniając tym samym
swoje piękne brązowe oczy, na które opadały kosmyki rudych włosów. Ładne,
zmysłowe usta ułożyły się teraz w nieśmiały uśmiech. Natshi patrzyła w kobietę
teraz jak na jakieś bóstwo.
- Jesteś
piękna. – podsumowała zjadając kolejną porcje ognia.
-
Dziękuję – Alexandra uśmiechnęła się sympatycznie.
Wystarczyła
jedna z trzech butelek sake, które znaleźni w chatce, by Alex zaczęła śpiewać
jeszcze głośniej i być jeszcze śmielsza.
Razem z Happie kontynuowały koncert. Po piosenkach rodem z przedszkola
nadszedł czas na piosenki z wesel, studniówek.
Jednak
nic nie trwa wiecznie. Po jakichś 2
godzinach Happie razem z Alex smacznie spały w jedynym w chatce łóżku.
Oczywiśnie nie obyło się bez głośnego chrapania. Natshi w swoim śpiworze wierciła się nie
miłosiernie.
Luke zaś
nie mógł spać. Wyszedł z chatki i usiadł tuż przy drzwiach opierając się o
ścianę. Patrzył na bezchmurne tej nocy
niebo. Gwiazdy gdzieś wysoko jakby mrugały do niego, na co chłopak tylko
uśmiechał się.
Po chwili
usłyszał jak ktoś wychodzi z chatki. Luke szybko zauważył, że była to Natshi.
- Lukeee…
- jęknęła – Nie mogę spać. Ona za głośno chrapią…
Chłopak
spojrzał na dziewczynę po czym przesunął się lekko.
-
Siadaj. – mruknął.
- Dzięki.
Gdy
dziewczyna dosiadła się do niego poczuł jej charakterystyczne ciepło.
- N-nie
jest ci zimno? – spytała nieśmiało.
-
Trochę.. A co? – spojrzał na przyjaciółkę z lekkim zaskoczeniem.
- No.. No
bo ostatnio jak ci było zimno.. t-to mnie przytuliłeś.. – mruknęła ukrywając
zarumienione policzki. – No i jakbyś chciał to teraz też m-możesz..
Chłopak
uśmiechną się i otulił dziewczynę ramieniem. Siedzieli tak chwilę w ciszy, która co jakiś
czas przerwał Puszczyk. Luke poczuł jak Natshi mocniej się w niego wtula.
Spojrzał gdzieś w niebo i cicho westchną.
- Luke? –
zaczęła dziewczyna – Znasz może takie uczucie, ze jako kogoś widzisz twoje
serce przyspiesza, kiedy jesteś blisko tej osoby czujesz się bezpiecznie,
jesteś szczęśliwy?
- Czy ja
wiem.. a co?
- Bo ja
tak się teraz czuje… - dziewczyna spojrzała z zaciekawieniem na Luke. Ten
zarumienił się lekko i mruknął.
- Ja
czuję się trochę inaczej.. moje serce
też szybciej bije, jest mi ciepło i.. No tak czuje się szczęśliwy..
- Tak jakby
jedno z twoich marzeń się spełniło?
-No cos
takiego..
- Czyli
twoim marzeniem było przytulenie mnie?
Blondyn
zarumienił się jeszcze bardziej. Wziął głęboki wdech i zaczął nie patrząc na
Natshi.
- Nawet
nie chodzi o przytulenie.. Chciałem być z-zawsze przy tobie, czuć twoje ciepło,
widzieć twój uśmiech, słyszeć twój głos.. – mówił ale dziewczyna mu przerwała.
- Luke.. –
szepnęła a chłopak odwrócił się w jej stronę. Patrzyła na niego cała
czerwona. Chłopak nie mógł się
powstrzymać. Chwycił ramiona Natshi i przyciągną ją do siebie. Różowowłosa
poczuła jak jej wargi delikatnie muskają jego usta. W duchu odetchnęła ulgą. Oplotła
swoje ręce wokół jego szyi i odwzajemniła pocałunek. Gdy oderwali się od siebie Natshi mruknęła.
- Wiesz
co Luke? Chyba cię kocham…
- Ja
chyba ciebie też…
Natshi
obudziła się bardzo wcześnie. Wydawało jej się, ze zasnęła na dworze.. a wiec czemu leżała teraz w śpiworze?! Czy to
możliwe, że Luke..
- Tak
przyniósł cię tu.. – ziewnęła Alexandra widząc, że przyjaciółka nerwowo rozgląda
się po chatce.
- Skąd
wiesz?
– Bo mnie
obudził. Kopnął w moje łóżko.. – kobieta
zaśmiała się cicho. – Ale potem i tak nie mogłam spać. Czytałam książkę itp.
- A jaką?
- O
czarnej magii… Wiesz, piszą kiedy czarna magia się pojawiła, kto był jej
pierwszym użytkownikiem itp..
- No to
ciekawa.. – Natshi ziewnęła przeciągle.
-
Moszecie być trochę ciszej? – mrukną Luke Przewracając się w swoim śpiworze. – próbuje jeszcze spać..
- Nie
śpij już! – jęknęła Natshi podchodząc do chłopaka. – Idziemy po nagrodę! Po za
tym jestem głodna…
- Ty
zawsze jesteś głodna. – mruknął – Jeszcze 5 minut..
- Nie da
rady.. – jęknęła różowowłosa – WSTAWAJ-J-J-J!
- No,
dobra, dobra.. Już wstaje – burknął Luke wstając ze śpiwora. – Tylko nie Marudź…
- Wielkie
dzięki za ta misje! - Alex podziękowała przyjaciołom
tuląc do siebie Happie. – było super!
- Nie to
my dziękujemy – Luke uśmiechnął się przyjaźnie. – bardzo nam pomogłaś.
- Nie ma
sprawy. – dziewczyna poprawiła swój kaptur.
- I zdejmij ten kaptur bo naprawdę jesteś ładna. –
Dodała Natshi.
Alex
uśmiechnęła się i szepnęła dziewczynie do ucha.
- I tak
widziałam jak się całujecie. – zachichotała.
Natshi
zrobiła się całkowicie czerwona. Próbowała cos powiedzieć ale kobieta przerwała
jej.
- Żartowałam.
– zaśmiała się po czym oddała Exceeda w
jej ręce. – Do następnego razu.
- Miejmy
nadzieję, że taki będzie. – Luke zamknął drzwi do pociągu. – Po chwili
je otworzył i dodał. – Pa. Miło było cie poznać.
- I was
również. Miłej podróży.
- Dla
Natshi żadna podróż nie jest przyjemna. – dopowiedział sobie w myślach siadając
koło dziewczyny, która już robiła się blada. Gdy pociąg ruszył jeszcze przez
chwilę machali Alexsandrze.
- Serio
całowaliście się? – spytała Happie siadając
na plecaku przyjaciółki.
Chłopak
nie odpowiedział tylko zarumienił się.
- I
wszystko jasne – Kotka zaśmiała się i puściła oczko do Luke’a.
Po wielu
tygodniach wreszcie 2 rozdział Omake jest ;3
Mam
nadzieję, że wybaczycie, ze tak długo go pisałam :__;
Nie
zabijajcie mnie XDD
Wiem, ze
mało akcji… D; Wybaczcie :c
No mam
nadzieję, ze się podobał ;3
*Alexandra
to postać wymyślona przez zwyciężczynie konkursu :3
fajne... super rozdziały takie długie pisz... sorki za moja składnie... rozdział ekstra!!!!
OdpowiedzUsuńDużo pracy i widać efekt, na prawdę świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńOMG, rozdział genialny, naprawdę jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny pomysł z tym zamienianiem ich. Mam nadzieję że napiszesz takich rozdziałów więcej XD
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz ..!! kocham twoje opowiadania choć zaczęłam czytać je stosunkowo niedawno :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do mnie możne się spodoba ;d
Usuńhttp://aniol-na-motorze.blogspot.com/
To było genialne i takie słodkie <3 <3 Brakowało tylko, żeby Eric zajadał się truskawkowym ciastem xD xD
OdpowiedzUsuńfajne;3
OdpowiedzUsuńJa.chce.wiecej
OdpowiedzUsuńAle cudne. Rozumiem że to miało być zmienienie płci bohaterom? A ta dziewczyna to był loki?
OdpowiedzUsuńS-s-s-sugoiii!
OdpowiedzUsuń