Dom zleceniodawcy był ogromny. Otaczał go ogród z ławkami i huśtawką na drzewie. Prowadziła przez niego wyłożona białymi kamieniami ścieżka. Była długa i kręta. Natsu zaczął zazdrościć Happy'emu że ten lecąc, nie musi pokonywać tych wszystkich zawijasów. Gdy znaleźli się przed wielkimi drewnianymi drzwiami, spostrzegli, że cały budynek wykonany jest z białej cegły i jasnego drewna. Kolumny na tarasie były owinięte bluszczem, który błyszczał od porannej rosy. Z dachu zwisały niewielkie lampki przypominające lampiony. Do drzwi przyczepiona była srebrna kołatka z wygrawerowanym napisem "Welcome". Erza chwyciła rączkę kołatki i delikatnie zapukała nią o drewno.- Ktoś z takim domem na pewno zapłaci nam dużo, za robotę... - Lucy rozglądnęła się w okół i zatrzymała wzrok na bogato zdobionym murku , który otaczał cały taras.
- No pewnie, kasa najważniejsza. - zaśmiał się Gray. - Chociaż chyba każdemu z nas przydałaby się jakaś pokaźna sumka...
- A właśnie - zaczął Happy - Natsu, musimy się postarać bo ostatnio jestem skazany na jedzenie jakichś marnych resztek. Zaróbmy coś i chodźmy na zakupy.
- No pewnie, jedzenie najważniejsze - Erza ponownie zastukała kołatką w drzwi.
- Nikogo nie ma? - spytał ze zdziwieniem Natsu, po czym siadł na murku i ziewnął. - I po co tak wcześnie mnie budziłaś, Luce?
Blondynka tylko wzruszyła ramionami i wróciła do podziwiania ogrodu. Chłopak spojrzał na nią niepewnie i westchnął.
Po chwili usłyszeli otwieranie zamka i drzwi uchyliły się. Zza nich wysunął się chudy, siwy mężczyzna ubrany w stój kamerdynera. Spojrzeli na niego w osłupieniu, aż w końcu od odezwał się:
- Tak słucham?
- My z Fairy Tail. - Erza widząc niepewność na jego twarzy dodała szybko - Z gildii magów. Postanowiliśmy wypełnić to zlecenie.
Wyciągnęła z torby dokładnie złożona kartkę i rozłożyła ją. Mężczyzna uśmiechnął się i otworzył szerzej drzwi. Te skrzypnęły przeciągle.
- Dobrze, a więc zapraszam - powiedział. - Zaprowadzę państwa do salonu. Tam poczekacie państwo na mojego pana, on przedstawi wam szczegóły.
Natsu wstał z murka i otrzepał się. Spojrzał na Lucy, która stała obok niego.
- To co... - zaczął nerwowo. - Idziemy?
- Idziemy. - Lucy uśmiechnęła sie do niego lekko i odwróciła się w stronę drzwi.
Weszli do nie wielkiego sterylnie czystego przedpokoju.
- Proszę zdjąć buty i zostawić je tutaj. - Powiedział lokaj wskazując na pustą półkę na obuwie.
- Geez. - jęknęła Erza - Ale w sumie co się dziwić.. Czysto jak w szpitalu...
- Nie marudź - zaśmiał się Gray.
*
Usiedli razem wokół dużego, szklanego stołu. Po środku stał niewielki wazon z bukietem jasnoróżowych róz. W salonie, w którym siedzieli było jasno i pusto. Oprócz stołu i krzeseł, stały tam jeszcze niewielka sofa i półka z książkami. W dużym kominku ogień już dogasał rzucając delikatne, żółte światło na błękitny, puszysty dywan.
Lucy siedziała zaraz obok Natsu. kiedy czekali na zleceniodawce spoglądała ukradkiem na niego. Starała się robić wszystko, żeby tylko załagodzić sytuację między nimi. Czasami posyłała mu przyjazny uśmiech i starała nie odwracać się wzroku kiedy ten zerkał na nią. Drobnymi gestami chciała załagodzić sytuację. Chyba dobrze jej szło, bo Natsu odwzajemniał jej uśmiech. NIe rozmawiali jednak ze sobą. Lucy starała się skracać ich rozmowy jak najbardziej sie dało, zeby uniknął kłótni. On.. chyba też.
Nagle drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł zleceniodawca. Mężczyzna miał na sobie biała koszule z rozpiętym guzikiem na samej górze oraz czarne spodnie od garnituru. Stopy miał bose. Spod brązowych włosów widać było ciemne, głębokie oczy. Stanął w drzwiach, oparty o framugę i patrzył na nich w ciszy.
Lucy niemal natychmiast poderwała się z krzesła.
- Marcel! - krzyknęła podbiegając do mężczyzny. - O matko, nie zapomniałam ciebie!
- Ale o mnie to zapomniałaś. - uśmiechnął się do niej szeroko. - Nie sadziłem, ze cie tutaj zobaczę.
- No nie mogę! - dziewczyna rzuciła mu się mu na szyję i mocno objęła. - Po listach nie poznałam, ze to ty! Ale się stęskniłam!
Natsu na te słowa aż wyprostował się na krześle. Co to ma być?! On na takie tu rzeczy nie pozwoli.. On się sprzeciwi! On zaraz wybuchnie gniewem i roztrzaska ten głupi stół. On zaraz nie wytrzyma! On..!
- Ej kto to? - Natsu szepnął przez stół do Graya. - NIe znam go.
- Ja też. Przynajmniej mi się tak wydaje - chłopak podparł się łokciami i nachylił w stronę przyjaciela. - To chyba te typek co pisał do niej listy, co nie Erza?
Dziewczyna tylko pokiwała głowa, dalej przyglądając się przyjaciółce.
- Jakich listów? - zdziwił się - Nic nie wiem o żadnych listach!
- Bo jesteś opóźniony, kurde.. - Gray nie zdążył dokończyć, bo dostał w twarz z pięści. Upadł z hukiem na podłogę i krzyknął. - KURNA, JAK JA CI ZARAZ...
- NIE DRZEĆ SIĘ JESTEŚMY W GOŚCI! - krzyknęła Erza.
- Jejku przepraszam cię za nich. - Lucy puściła Marcela i uśmiechnęła się nerwowo. - A-ale nie martw się, zdjęliśmy buty, nie powinni nabrudzić.
- A nie ma sprawy. - Mężczyzna machnął ręką w powietrzu. - Dawno się nie widzieliśmy. Próbowałem się z tobą skontaktować. Napisałem nawet do twojego ojca ale nei doczekałam się odpowiedzi...
- Mój ojciec nie żyje. - Lucy przerwała mu spokojnie.
Marcel spojrzał na nią niewyraźnie a uśmiech zszedł z jego twarzy.
- P-przepraszam. Nie widziałem..
- NIc się nie stało. Skąd miałeś wiedzieć. Ale jak u ciebie?
- Jak widzisz całkiem nieźle mi sie powodzi. - Powiedział wskazując na ogród za oknem. - Urządziłem się po swojemu i wyszedłem na tym całkiem nie źle. Matka chyba do tej pory ma mi to za złe. No ale cóż to już jej sprawa.
- Właśnie jak tam sprawy z rodzicami?
- Więc.. - podrapał się po ramieniu. - Z matką po staremu. Ojciec zmienił się niesamowicie. Ale o tym opowiem ci potem. Co do nich... - zaczął powoli wskazując na turlających się po ziemi Natsu i Graya oraz nad sterczącą nad nimi Erze z Happym. - Czy... Znaaczy.. Oni są z tobą tak?
- Tak. To moi przyjaciele z Fairy Tail. USPOKÓJCIE SIĘ WRESZCIE! - krzyknęła. Natsu prawie natychmiast puścił Graya, który upadł na ziemie. Wymienili się tylko gardzącym spojrzeniem. - To jest nasz zleceniodawca. Jak się uspokoicie to może będzie w stanie wytłumaczyć nam co i jak.
- Miło poznać. - Erza delikatnie skinęła głową i usiadła przy stole. - Tak więc... Co do zlecenia..
- Tak tak. Zlecenie. Misja.. - Marcel zaczął zaglądać do małych szafek schowanych pod stołem. W każdej szufladce mieściły się przegródki z kolejnymi literami alfabetu. Mężczyzna zaglądnął do tej oznaczoną literą L i wyciągnął granatową teczkę. Otworzył ją i rozłożył ja na blacie. Były to kartki zapisane odręcznymi notatkami. Na boku jednej z kartek przyczepiony był żółty papierek. Wyciągnął ją i założył okulary, które do tej pory zwisały na jego kieszeni. Wygładził ręka powierzchnie kartki i zaczął czytać.
- Dnia 22 marca.. to jest jakieś pół miesiąca temu zaginęła 9 letnia... Poprawka 8 letnia Lena Davon. Jest siostrzenicą poważnego przedsiębiorcy Falea Green... Przybył on parę lat temu do naszego miasteczka i zaczął tu jakieś inwestycje.. No i chyba nie wszystkim się to spodobało. - Znacząco podniósł wzrok znad okularów. - Zajmował się Leną ze względu na fatalny stan fizyczny jej matki. A teraz... Ktoś podchwycił to, że jest ona jego oczkiem w głowie. I... Wykorzystał to. Sprawdzicie co i komu nie pasowało w działalności Greena i odzyskajcie Lenę.
- I co to wszystko? - Natsu uśmiechnął się opierając łokcie o stół. - Nie zajmie nam to więcej niż 2 dni...
- Myślisz? - Marcel spojrzał na niego zsuwając okulary z nosa. - To super, ze mogę na was liczyć.
- Czemu właściwie się tym zajmujesz? - spytał Gray siadając naprzeciw Marcela. - Przecież to nie twoje dziecko.
- Prowadzę taka drobna działalność charytatywną.
- To znaczy? - Happy usiadł na kolanach Erzy.
- Wynajmuje magów czy innych do szukania zaginionych osób... To wszystko.
- Wow jakie to szlachetne... - Lucy zaśmiała się i spojrzała na przyjaciół. - Nie ma co! Bierzemy się do pracy!
Natsu spojrzał na nią zdumiony.
- Od kiedy ty taka chętna do pracy? - spytał.
- Od kiedy trzeba pomagać ludziom.
*
Erza razem z Grayem przeglądali mapę którą dostali od Marcela. Zatrzymali się na niewielkim wzgórzu obok miasta gdzie postanowili odpocząć chwilę. Happy zasnął na plecakach które położyli oparte o skałki. Widoki były niesamowite. Na horyzoncie widzieli niewielkie jezioro a obok niego gorące źródła do których mieli zamiar wybrać się po misji. Lucy leżała na trawie i patrzyła w niebo. Bez większego celu. Poczuła się jak postać w książce, która gdy przychodzi dramatyczna chwila patrzy w gwiazdy. Tyle że ona wolała chmury. Powoli zamknęła oczy. To całe spotkanie z Marcelem ją wykończyło. Kiedy juz zasypiała z półsnu wyrwał ją jego głos.
- Nie śpij, Luce.
Otworzyła oczy. Nad nią pochylony stał Natsu z uśmiechem na twarzy. Jego włosy zwisały w dół, a szalik łaskotał ją po gardle.
- Nie śpię. - Mruknęła trąc knykciami oczy. - Co tam?
- Dobrze. A u ciebie?
- U mnie też... - Powiedziała podnosząc się i siadając. Natsu usiadł obok niej
Przez dłuższą chwile siedzieli tak w ciszy, bez słowa. Spoglądał to na nią to na trawę. Lucy natomiast nie umiała podnieść głowy i spojrzeć mu prosto w oczy.
- Posłuchaj.. - Zaczęła
- Nie, to ty posłuchaj. - Natsu przerwał jej delikatnie. - Starajmy się robić tak, żeby wszystko było po staremu,okey? Boli mnie to, ze nie odzywamy się do siebie. NIe chce... Nie chcę się już kłócić ani nic. Przyznaj, ostatnie tygodnie to nie był nasz czas. Może czas to wszystko naprawić, hmm?
Lucy spojrzała w jego głębokie, zielone oczy. O mój boże, one były takie wspaniałe...
- Dobra. A wiec zgoda? - powiedziała uśmiechając się szeroko.
- Zgoda. - Powtórzył wysuwając do niej dłoń. Lucy jednak udała, ze tego nie zauważyła i przytuliła przyjaciela jak najmocniej potrafiła.
_______
Łapcie nowy rozdział! :3