Happy spoglądał na nią niewzruszony wisząc w powietrzu.
- Szukasz swoich ubrań? - spytał cicho - Pod łóżkiem leżą.
Dziewczyna spojrzała na przyjaciela zaskoczona po czym włożyła rękę pod łóżko i chwile grzebała. Po chwili wyciągnęła bluzkę. Przerażona spojrzała na przyjaciela.
- Happy, błagam powiedz... Wiesz gdzie reszta..? - szepnęła najciszej jak tylko umiała. Nerwowo rozglądała się po pomieszczeniu szukając zaginionych części garderoby.
- Nie wiem. - wzruszył ramionami - To nie ja rzucałem nimi po całym pokoju. Bluzkę znalazłem na lampie. Nie powiem, ciekawie się bawicie kiedy mnie nie ma.- Dodał oburzony.
- HAPPY! Nie czas teraz na fochy! - Jęknęła Lucy wyskakując z łóżka owinięta w prześcieradło. - Sytuacja nagła i poważna, rozumiesz?!
- Sytuacja nagła i poważna to była wczoraj jak mnie obudziliście... WIESZ JAK GŁOŚNO CHRAPIESZ!? - Exceed usiadł na łóżku spoglądając gniewnie na Blondynkę.
- Jezu.. No przepraszam! - rzuciła od niechcenia podbiegając do szafy z ubraniami i wyciągając pierwsze lepsze ciuchy co jakiś czas wychylała się zza ściany by zobaczyć czy Natsu nadal zajmuje niezapowiedzianego gościa. Pędem pognała do łazienki. Gdy tylko zatrzasnęła za sobą drzwi odetchnęła z ulgą. Udało się.
Spokojna już spojrzała w lustro. Uśmiechnęła się leniwie patrząc na swoje włosy, każdy w inną stronę. Zauważyła małe zadrapania na ramionach na co tylko zachichotała cicho i przejechała po nich palcami, wspominając ciepło dłoni ukochanego. Gdy jednak wzrok zjechał na jej szyję, zbladła.
Włosy dało sie ułożyć, zadrapania dało się ukryć, natomiast to... Pozostawało mieć jej jedynie nadzieje, że nikt nie zwróci szczególnej uwagi na mały "prezencik" od Salamandra.
*
- Cześć Pavali - Powiedział po chwili zamyślenia Natsu, gładząc różowe włosy.
- Natsu? - Zaczął brunet sapiąc ze zmęczenia. - Co z twoim okiem..? Nie mów mi, że oni...
- Aaa..? AAA! Że oko... Jest ok. Znaczy uszkodziłem się bo jacyś goście coś chcieli.. "Przeszłość, zemsta" i takie tam. Nie ciekawie ogółem. A co?
- Słuchaj... Muszę bardzo poważnie pogadać z tobą i Lucy..
- Ze mną i Lucy...? - powtórzył jakby nie był pewny tego co usłyszał.
- To serio poważne...
- Skoro tak mówisz... Wchodź. - Zaprosił. - LUCY MAMY GOŚCIA!
- JAK COŚ JESTEM W ŁAZIENCE! - krzyknęła Lucy. W jej głosie wydawało się czuć nutkę zakłopotania. A może tylko mu się zdawało...?
*
- Więc o co chodzi? - spytała Lucy siadając obok Natsu na kanapie.
Pavali przejechał dłonią po twarzy. Nerwowo spojrzał na filiżanke herbaty, którą podała mu blondynka. Wziął głęboki wdech i zaczął.
- Natsu.. Zaatakowali cie ludzie pragnący zemsty za niejakiego Likoto, zgadza się? - powiedział patrząc prosto w oczy różowowłosego.
- Taa.. - westchną chłopak zakładając dłonie za głową. Wydawał sie średnio zainteresowany tą sprawą. W przeciwieństwie do Lucy..
- Zaraz.. - zaczęła. - skąd ty to wiesz?
Pavali drgną. Spuścił głowę ślepo gapiąc się w ziemie.
- Tak jakby byłem związany z tą sprawą. - mruknął. Zauważył, ze przyjaciółka już chciała mu przerwać więc dodał. - Tak samo jak ty, Lucy.
- J-ja?
- Tak.. Po tym jak ojciec popełnił samobójstwo cała firma upadła. By spłacić długi musieliśmy sprzedać ziemię i dom. Zostaliśmy bez grosza... Moja matka poważnie zachorowała... Potrzebowałem pieniędzy na jej leczenie. Inaczej.. Umarłaby. Musiałem podjąć się jakiejś roboty. Zacząłem szukać najbardziej płatnej pracy czy to w gazetach czy.. gdziekolwiek. I kiedyś ktoś zaproponował mi namierzenie jakiejś dziewczyny. I tu właśnie pojawiasz się ty, Lucy. - przerwał by wziąć głęboki wdech... - Znalazłem cię. Wtedy. W szpitalu. Chciałem dowiedzieć się do czego byłaś im potrzebna. Gdy dowiedziałem się...
- Do czego? - spytał nagle Natsu, który dziwnie spoważniał.
-Mieli fałszywe informacje. - wyjaśnił. - Myśleli, ze to Lucy zabiła Likoto. A tym czasem to byłeś ty, Natsu. Oni dowiedzieli się o tym. Wytłumaczyli mi, że chcą cię zabić. Nie.. Nie mogłem.. Odmówiłem.. Zagrozili zabiciem mojej matki... Zagrozili zabiciem mnie...
- Tak więc by chronić własną dupę... - warkną Natsu ale Lucy przerwała mu.
- Natsu. Poczekaj.. Przecież..
- Nie, Lucy. Natsu ma rację. Zachowałem się egoistycznie. I to jak.. Podałem im namiary na Salamandra, którego tak strasznie chcieli złapać... I... dostałem pieniądze.. Oczywiście kilka razy mniej niż obiecali. Gdy wróciłem do domu, okazało się... że moja matka umarła... dzień przed moim wyjazdem.. - Przerwał i knykciami otarł oczy. Westchną ciężko i dokończył. - I co z tego miałem? - zaśmiał się tępo. - Oszukałem przyjaciół, wydałem ich za marne kilka groszy, które i tak na nic się nie przydało... Marny ze mnie przyjaciel... A tym bardziej człowiek...
Zapadła długa niezręczna i pełna napięcia cisza... Pavali wciąż spoglądał pusto w ziemie jakby wyczekując reakcji przyjaciół, jeżeli mógł ich tak dalej nazywać... Z jednej strony strasznie cieszył się. W końcu to z siebie wydusił... Z drugiej strony... Mógł na zawsze stracić w sumie jedynych ludzi, których miał za bardzo bliskich znajomych... Nie mógł dłużej tego przed nimi ukrywać.. zbyt bardzo obciążało mu to sumienie.
Lucy spojrzała na Natsu. Siedział i patrzył na bruneta. Żadnej emocji na jego twarzy...? Niby tak ale dziewczyna była pewna, że teraz toczy w głowie bój z własnymi myślami.. A ona? Kompletnie ją zamurowało... Może trochę rozumiała Pavaliego. Umierająca matka.. Groźby... To wszystko było takie.. takie.. Jedna jej część wołała o przebaczenie druga zaś rzucała milionami powodów dla których nie powinna tego robić. Czuła się rozdarta. Mogła tak po prostu wybaczyć, po tym co przeżył Natsu..? Czy mogła od tak zapomnieć jak bardzo cierpiała widząc stan ukochanego? Tyle dni w strachu... A Natsu? Czy on mu wybaczy...
- Rozumiem. - usłyszała. A jak się zdziwiła gdy zauważyła, że był to różowowłosy! Uśmiechał się! On się uśmiechał..?! - Nie ma sprawy.
Pavali podniósł głowę i spojrzał wyraźnie zaskoczony.
- C-co? - spytał jakby niedosłyszał. - J-jak to.. NIE MA SPRAWY?
Natsu westchną uśmiechnięty. Wzruszył ramionami i zaśmiał się głupio.
- Sam nie wiem. Jakbym się sterał nie umiem być zły. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego. - powiedział przeczesując palcami włosy. - Miałeś powód, nie?
- N-niby tak ale...
- Nie przejmuj się. - wtrąciła Lucy. - To chyba dobrze, że Natsu ci wybaczył...?
Pavali wstał z fotela i spojrzał na przyjaciół, którzy wciąż siedzieli z uśmiechami na twarzy. NIe rozumiał ich. W końcu wydał Natsu... Oszukał ich... A oni nie byli na niego wściekli..? Dobrze? "Chyba dobrze"? Co to było za głupie pytanie! Pewnie, że dobrze! Wspaniale! Jednak dalej niemiłosiernie kuło go sumienie. Jak mógł ich wcześniej oszukać..?!
- Eeej! Pavali, nie musisz.. płakać... - zaśmiała się Lucy spoglądając policzki bruneta, po których spływało kilka łez. Chłopak uśmiechną się krzywo i knykciami przetarł mokre oczy.
- H-Hai.
*
- NOSZ CHOLERA JASNA. - Natsu odskoczył od kuchenki przewracając przy tym 2 krzesła. Spojrzał z nienawiścią na tłuszcz skwierczący na patelni. Powoli ponownie podszedł do niej ale widząc jak tłuszcz znowu zaczyna bulgotać szybko odsunął się na bezpieczną odległość (czyt. jakieś 2 metry). Pavali nieustannie dygotał, próbując powstrzymać śmiech, lecz po chwili nie wytrzymał.
- Nie śmiej się. - burknął Natsu trącając patelnie metalową łyżką. - Gotowanie jest straszne. I trudne.
- W-wcale, że nie. - Pavali starał sie opanować przeraźliwy śmiech co.. średnio mu wychodziło. Podszedł do chłopaka i położył dłoń na jego ramieniu. - Patrz. - zaczął. - Zmniejsz gaz to tłuszcz przestanie... się tak zachowywać.
- Łatwo powiedzieć. Za żadne skarby świata nie podejdę do tego diabelstwa...! - mruknął Natsu wycierając dłoń o materiał zielonego fartucha. Jeszcze raz obdarował kuchenkę spojrzeniem pełnym nienawiści co nie umknęło uwadze bruneta. Westchną ciężko i puścił ramię chłopaka.
- Dobra, dobra.. Ja to zrobię. - zaśmiał się podchodząc do kuchenki i zakręcając dopływ gazu. - I już. Widzisz? Nic strasznego.
- Nauka gotowania to cos strasznego.. - jękną zrezygnowany różowowłosy opierając się o blat stołu.
- Jak cały czas żyje się na chińskich zupkach (aut. Mniam *-* XD) albo żarciu z mikrofali to potem nawet usmażenie mielonych staje się wyzwaniem...
- Powiedział Pavali, który CAAAAAAAAAAAAAŁE życie jadł tylko wykwintne krewetki i bażanty cokolwiek to jest.
- Po pierwsze: bażanty to takie ptaki po drugie: czy ja coś powiedziałem, że jadłem ciągle krewetki?!
- CHŁOPAKI PRZESTAŃCIE BO MI KUCHNIE ROZWALICIE! - Kłótnie przerwała Lucy, która właśnie postanowiła się zdrzemnąć. Jak widać nici z jej wspaniałego planu. Westchnęła tylko i sięgnęła po pamiętnik. Poczyta sobie.
Drogi pamiętniku!
Dzisiaj dołączyłam do gildii! I to nie byle jakiej! Do Fairy Tail! Samej trudno mi w to uwierzyć! Ato wszystko dzięki kolesiowi, którego poznałam w Hargeonie. Ma na imię Natsu i tak samo jak ja jest magiem. Tyle, że on nie posługuje się kluczami, a ogniem. Jest Smoczym Zabójcą. Zaprosił mnie do Fairy Tail. Ma gadająco-latającego kota Happy'ego. Obaj uwielbiają dużo jeść. Aż za dużo.
Poznałam też wielu innych ludzi: Mire - barmankę w Fairy Tail, Gray'a - mag lodu, który nie wiedzieć czemu wiecznie się rozbiera nie kontrolując tego, Cana'e - dziewczyna, która uwielbia pić, ma niesamowicie mocna głowę, Loki'ego - lekko denerwujący playboy, ale jest ok; i samego mistrza gildii! Jest małym staruszkiem ale potrafi stać się wielki. Dosłownie.
Strasznie mi się tu podoba. Tak bardzo cieszę się, że mogłam dołączyć!
Dziękuje Natsu!
Uśmiechnęła się sama do siebie. Tak. Doskonale pamiętała ten dzień. Dzień kiedy oficjalnie stała się członkiem Fairy Tail.
Przewróciła kilka stron i przeczytała kolejny wpis.
Drogi pamiętniku!
Tak krótko jestem w Fairy Tail, a już stworzyłam drużynę! Z Natsu i Happym! Nawet byliśmy już na naszej pierwszej wspólnej misji. Czy to nie cudowne?
Natsu jest naprawdę silny a Happy bardzo pomocny! Oboje denerwują mnie trochę. Na przykład wkradli się do mojego nowego domu! I to oknem! Oni są tacy.. tacy... poświrowani. Ale i tak bardzo ich lubię...
Nie kończąc czytać wpisu zaczęła kartkować pamiętnik, tak że udało się jej przeczytać tylko niektóre słówka.
Natsu...
nie chce...
na misji razem z..
Erza jest taka...
wszyscy..
tata...
co raz mocniej zaczynam..
nie rozumiem..
Dlaczego ja zako...
Trudno mi w..
nie mogę...
Wendy i Erza...
mam nadzieję, że..
Chcę mu to...
tak trudno...
Zatrzymała się na ostatnim wpisie.
Drogi pamiętniku.
Natsu długo nie wraca z misji. Mam nadzieję, że nic mu nie jest.
I koniec.
Pomyślała, że dawno nie pisała. Sięgnęła po atrament i pióro. Podrapała się po policzku piórem myśląc jak zacząć pisać. Spojrzała na kalendarzyk stojący obok, na biurku i zamarła. Data jutrzejszego dnia otoczona była czerwonym kółkiem. Patrzyła na nią długo po czym odwracając się na krześle krzyknęła:
- NATSU, CHODŹ TU SZYBKO!
Usłyszała tylko dźwięk tłuczonego szkła, śmiech Pavaliego i przekleństwo Natsu.
- Tak?
Natsu ubrudzony mąką w zielonym fartuchu wszedł do pokoju. Staną obok Lucy i pochylił się nad nią.
- Co jest? - spytał.
- Patrz. - szepnęła Lucy wskazując date w czerwonym kółeczku. - To już jutro...
Natsu spojrzał na blondynkę, która jakby lekko pobladła. Czas zleciał za szybko. O wiele za szybko.
Operacja, która wydawała mu się tak odległą przyszłością.. Miała odbyć się już następnego dnia. Może to i dobrze... Lucy wydawała się co raz bardziej osłabiona... Z drugiej strony... Oboje przeraźliwie bali sie tej operacji...
- Już jutro. - powtórzyła.
*
Stali zniecierpliwieni przed blokiem operacyjnym, spoglądając na drzwi z nadzieję za każdym razem kiedy otwierały się. To trwało stanowczo za długo. Przynajmniej tak im się zdawało.
Erza zestresowana chodziła w te i wewte oglądając po raz kolejny plakaty o zdrowej żywności i "Co zrobić by uchronić swoje dziecko przez przeziębieniem". Sama czuła się przeziębiona dreszcze co chwila, ból głowy i ogromne zmęczenie. Jednak kilkugodzinne chodzenie męczy. Nawet Erze. Cóż.. Zatrzymała się przez stoiskiem z gazetami i sięgnęła po pierwszą lepszą. "Pierwsza pomoc w domu czyli rewelacyjne apteczki zawsze pod ręką!". Dobre i to. Byle choć na chwilę zająć czymś umysł. Czymś innym niż pytaniami "czy wszystko pójdzie dobrze?".
Gray stał oparty o ścianę i ślepo gapił się w ziemie. Czekali już tu nie wiadomo ile na jakąkolwiek wieść o stanie dziewczyny. Zdawał sobie sprawę z poziomu trudności tej operacji. Wiedział, że nie tylko on się denerwuje. Nie tylko Erza, nie tylko Natsu. Ale i wszyscy lekarze uczestniczący w operacji.
Co chwila spoglądał a to na Erze, która swoim dreptaniem zaczynała go wkurzać a to na plakaty, które wręcz wołały do czytelnika o rzucenie nałogów. Miał już dość czekania. Był strasznie senny. Miał ochotę zasnąć. Choćby na stojąco. ale musiał "czuwać"...
"Dlaczego to tyle trwa?"
Patrząc na Natsu, można by rzec "Zasną!". Siedział nieruchomo z twarzą w rękach już od dobrej godziny, jeśli nie więcej. Minęło przecież już tyle czasu... Czy nie mogliby dostać choćby jednej informacji o stanie dziewczyny?
Martwił się. Cholernie się martwił. Wiedział, że lekarka, która operowała Lucy była doświadczona i ceniona w całym Fiore, ale bał się. I to jak. Zmęczenie dawało o sobie znak, ale cierpliwość, której zostały strzępki wołała o nie zasypianie pod żadnym warunkiem. Będzie tu czekał, choćby operacja miałaby trwać jeszcze dwa dni. Albo i więcej...
Drzwi na sale operacyjną otworzyły się. Cała trójka gwałtownie odwróciła głowy. Zobaczyli wysokiego mężczyznę ubranego w fartuch chirurgiczny. Na szyi zawiązaną miał zieloną maskę. Odchrząknął i spojrzał na trójka zniecierpliwionych magów.
- Więc... - zaczął niepewnie. - Wystąpiły nagłe komplikacje... - na te słowa Natsu zerwał się z krzesła i przerażony spojrzał na lekarza. - Nie, spokojnie, nie jest aż tak źle. Chodzi o to, że operacja może potrwać jeszcze dobrą godzinę... Po prostu pani doktor proponuje wrócenie do domu. Wie jakie to zmęczenie czekać tak długo...
- Ile godzin może to jeszcze potrwać? - spytała Erza ze zmartwieniem, którego nie dało sie ukryć.
- Myślę... że tak gdzieś.. Nie jestem w stanie podać dokładnie.. Ale przypuszczam, że potrwa to od 3 do 4 godzin. Spokojnie możecie wrócić do domu...
- Ja zostanę. - odezwał się nagle Natsu. Z całej trójki wyglądał na najbardziej zmęczonego... W końcu cienie pod oczami nie biorą się z niczego. W jego głosie dało się jednak usłyszeć determinacje. I to jaką.
Erza spojrzała na niego zaskoczona. W sumie mogła się tego po nim spodziewać...
- Natsu, Lucy jest bezpieczna. Możesz... - zaczęła ale chłopak przerwał jej.
- Zostanę. Spoko, nie jestem zmęczony. - odpowiedział z uśmiechem ale widać było, że odrobinę ściemnia...
Dziewczyna spojrzała na Graya pytającym wzrokiem. Ten tylko wzruszył ramionami jakby chciał powiedzieć "Niech robi co chce". Westchnęła ciężko i zwróciła się do chirurga.
- W takim razie on zostanie a my wrócimy. - uśmiechnęła się lekko po czym dodała. - Natsu nie bądź zły.. Oczy mi się zamykają...
- Spoko, spoko. - odpowiedział chłopak i również uśmiechną się delikatnie.
Erza ziewnęła i żegnając się razem z Grayem wyszli z poczekalni.
- Piętro niżej jest bufet. Może pan sobie zejść tam na kawę czy coś... - zaproponował lekarz wchodząc na blok operacyjny.
Czas dłużył się co raz bardziej. Oddał by wiele, żeby był tu z nim Happy czy nawet Pavali. Ktoś z kim mógłby zamienić parę słów.
Ale cóż... Happy źle się poczuł a i tak by go nie wpuszczono... "Zakaz wprowadzania zwierząt" niżej zaś dopisane markerem "W TYM LATAJĄCYCH KOTÓW"... To się musiało tyczyć ich ostatniego pobytu w szpitalu i stłuczonych przez Happy'ego próbówek...
Pavali pojechał na grób matki. Nie dziwił się mu. Widać nie należał on do osób, które bez najmniejszego problemu przyzwyczajają się do braku bliskiej ci osoby.. Z resztą... Kto by mógł tak szybko pogodzić się ze śmiercią matki..?
Tak. Oni też powiedzieli mu o stanie Lucy. Skoro on przyznał się do zdrady przyjaciół.. jaki był sens ukrywania tego? Prędzej czy później i tak dowiedziałby się...
A on nawet nie zauważył jak zrobił się senny... Nie miał siły opierać się zmęczeniu... I tak po chwili po prostu zasnął.
A obudziła go dopiero pielęgniarka.
- Pan czekał, może na panią Lucy? - spytała nieśmiało gdy knykciami przecierał oczy.
- T-tak.. - ziewnął. - Zaraz. Która godzina? - spytał nagle zaniepokojony.
- Dochodzi 22:00... - kobieta wyciągnęła z kieszeni małą karteczkę i podała chłopakowi. - Pani Lucy leży teraz na sali 238... Jest jeszcze pod wpływem leków usypiających, wiec śpi. Jak się obudzi może być lekko otumaniona...
- Znaczy.. że operacja się już skończ.. JEZU ILE JA SPAŁEM...?! - szybko zerwał się z krzeseł i chwytając karteczkę dodał - A.. gdzie jest sala 238?
- Piętro wyżej.
- Dzięki. - uśmiechnął się lekko i popędził schodami na piętro nie zauważając nawet, że szpital wyposażony jest w windę.
Gdy w biegu zauważył tabliczkę "238 - Sala pooperacyjna" gwałtownie zatrzymał się. Biorąc głęboki wdech nacisną na klamkę i po cichu wszedł do sali.
- Natsu? - usłyszał cichy głos gdy zamykał drzwi. Nie musiał długo zastanawiać się do kogo należał. Podążając w jego kierunku potknął się o kilka rzeczy ale bezpiecznie dotarł do Lucy.
- No cześć. - szepnął nachylając się nad dziewczyną. Odszukał wzrokiem jej czoło i delikatnie musnął je ustami. - Jak tam?
- Dobrze... - odpowiedziała zmęczonym głosem. Mimo to wyglądała dobrze. W przeciwieństwie do niego. - Natsu..? - spytała.
- Tak?
- Ile tu czekałeś?
- Długo. - zaśmiał się. - Od początku do końca. - dodał jakby dumny z siebie.
- Masz wory pod oczami. - zauważyła.
- Że niby ja? Gdzie tam. Zdaje ci się.
- Czemu? - spytała szeptem.
- Co czemu?
- Czemu tak długo czekałeś? Mogłeś iść do domu. Wyglądasz na strasznie zmęczonego...
Chłopak uśmiechnął się lekko i usiadł krawędzi łóżka.
- Na ciebie mogę czekać wieczność. - odpowiedział szeptem na co dziewczyna zarumieniła się.Przez chwile panowała dość krępująca cisza. Ale po co była im rozmowa skoro rozumieli się bez słów? Przerwał ją jednak Natsu.
- Teraz już wszystko będzie dobrze. - podsumował chwytając dziewczynę za rękę. Byli oddzieleni od siebie tylko na kilka godzin a on i tak stęsknił się za nią strasznie.
- Nie jestem pewna.. - zaczęła ochrypłym głosem - Została jeszcze sprawa tych gości. Tych co cię napadli... - powiedziała muskając palcem opatrunek, który Natsu miał na miejscu prawego oka. Wspomniała przykre chwile mocniej ściskając dłoń chłopaka. Nie chciała by to się powtórzyło... Nie zniosłaby kolejnych dni pod wielkim znakiem zapytania...
- Rozmawiałem z Pavalim. - mruknął gładząc dłonią jej dłoń. - Powiedział, że sprawa już jest zgłoszona. Złapano nawet kilka osób...
- Bogu dzięki.. - odetchnęła Lucy uśmiechając się delikatnie. Po chwili dodała przyjemnym szeptem. - Spójrz Natsu... Tak niedawno poznaliśmy się... Pamiętasz? - zaśmiała się z czułością. - A teraz..? Za niedługo oboje staniemy się rodzicami, stworzymy rodzinę Natsu... Taką naszą małą, prywatną drużynę...
- No wiesz... Nie do końca... Brakuje tu czegoś...
- J-jak to?
- Geez... Myślałem, że wyjdzie to jakoś.. bardziej.. czy ja wiem romantycznie? - jękną zrezygnowany. - Nie myślałem o takim miejscu...
- C-co? - Lucy nie bardzo wiedziała o co chodzi różowowłosemu. - O co..-
- Dobra, dobra... bez zbędnych tekstów bo i tak się stresuje - mruknął delikatnie rumieniąc się - Wyjdziesz za mnie? - spytał z uśmiechem.
Blondynka spojrzała na niego oszołomiona. Usiadła na łóżku i wciaż zdziwiona zaczęła przyglądać się chłopakowi.
- Ż-ż-że j-j-ja? - jąkała się. Chłopak spojrzał na nią zrezygnowany po czym jękną:
- Nie, do siebie mówię. Lucy. - dodał uśmiechając się. - Z-znaczy jak nie to po prostu powiedz, do niczego cię nie zmuszam i zrozu... - zaczął ale dziewczyna przerwała mu przytulając go. Na twarzy Natsu pojawił się szeroki uśmiech. - Jak mam zrozumieć tą reakcje?
- Zgadnij. - słabo zaśmiała się. - Wiem, że nie jesteś w tym dobry ale zgadnij.
- Tak...? - spytał nieśmiało.
- N-no oczywiście, głupku! - w jej głosie było słychać wyraźne drżenie. Uniosła głowę i spojrzała na uśmiechniętego Natsu. Do oczu powoli zaczęły napływać jej łzy i poczuła jak kilka z nich spływa po zaróżowionym policzku.
- Wiem... Wolałabyś oświadczyny z kwiatami i pierścionkiem ale.. NO! Po prostu nie mogłem czekać...
- Głupi jesteś. Takie są o wiele lepsze... Lepszych nie mogłam sobie wymarzyć. - Nie kłamała. Szczere to nigdy nie chciała wielkiego i uroczystego oświadczenia się jej. Wolała skromne, z zaskoczenia, spontaniczne a co najważniejsze szczere.
Poczuła jak chłopak delikatnie ociera łzy spływające po jej policzku. Chwycił jej twarz w dłonie i przybliżył do siebie. Zastygli w czułym pocałunku pełnym miłości. Szczerej miłości.
~* Trochę (nie słuchajcie jej :_; - jakieś około 3 tygodnie...) później.*~
- Erza ja naprawdę... - jęknęła Lucy kiedy ciągnięta przez przyjaciółkę po ulicy próbowała uspokoić dziewczynę. - Ja sobie poradzę... Umiem sama chodzić...
- Nie marudź. - nakazała Erza uśmiechając się szeroko.
- To się nakręciła... - mruknęła Cana dotrzymując kroku szkarłatnowłosej. - Teraz to nie dasz rady jej od siebie odczepić.
- Erza-san tu jest jakiś sklep. - zauważyła Wendy, która razem z Carlą i Levy trzymały się troszkę z tyłu gawędząc o poradnikach jakie kupiły.
Erza gwałtownie zatrzymała się przed sklepem "Suknie, sukienki i garnitury na każda okazje!". Omiotła go wzrokiem po czym bez słowa ruszyła w kierunku drzwi. gdy wszystkie weszły do pomieszczenia Erza puściła Lucy i zostawiając blondynkę samą przy przymierzalniach razem z innymi dziewczynami ruszyła w stronę kasy.
- W czym mogę pomóc? - spytała wysoka rudowłosa sprzedawczyni uśmiechając się sympatycznie.
- Potrzebujemy sukni ślubnej dla tej oto dziewczyny. - powiedziała Erza z iskrami w oczach wskazując na Lucy, która rozglądała się po sklepie.
- Zaraz coś znajdziemy.
Rudowłosa podeszła do blondynki z metrem krawieckim i zmierzyła ją praktycznie wszędzie. Lucy stała ciągle z niewyraźną twarzą patrząc na uśmiechnięte przyjaciółki.
Kiedy krawcowa przestała ja mierzyć machnęła kilka razy palcami i z magazynu wyleciało kilka sukni.
- Tak więc to są suknie, które mamy na pani rozmiar. - Proszę przymierzyć i zdecydowac, która będzie dla pani najbardziej odpowiednia.
- Dziękujemy - odrzekły chórkiem wszystkie.
Erza złapała dziewczynę za rękę i zaciągnęła do przymierzalni.
- A teraz przymierz... tą. - mruknęła Cana podając dziewczynie pierwszą sukienkę.
- A potem tą. - zaproponowała Levy wyciągając z dołu inną.
- I tą też. - Erza uśmiechnęła się przebiegle podając Lucy kolejną suknie.
- Bardzo się ciesze, że chcecie mi pomóc ale.. Po co was tu az tyle..? - spytała nieśmiało Lucy.
- Nie marudź. - westchnęła Cana. - Natsu też ma ze sobą niezłą gromadkę.
- Gaajel, Gray, Happy, Elfman, Romeo... - zaczęła wyliczać Levy mrużąc oczy - I Laxus...
- `To też pewnie ma wesoło - zaśmiała się Erza wpychając Lucy do przymierzalni - A teraz przymierzaj.
- Ok, ok.. - westchnęła dziewczyna znikając za bordową zasłoną. To całe zamieszanie.. Czy koniecznie było takie potrzebne? Tu chodziło tylko o kupno sukienki a one zachowywały się tak... Prawda, ona również była strasznie podekscytowana, ale wielogodzinne latanie po sklepach i kupowanie zupełnie nie potrzebnych drobiazgów było dość męczące...
Zadzwoniły dzwoneczki, które powiadomiły sprzedawczynię o przybyciu nowego klienta. Kobieta szybko podeszła do grupki głupio rozglądających się po sklepie mężczyzn.
- W czym mogę pomóc? - spytała z uśmiechem.
- Szukamy garnituru. - odpowiedział jeden z nich.
- Męskiego garnituru - dopowiedział inny.
- Garnitury przeważnie są męskie...
Cana zirytowana spojrzała w ich stronę i zmarszczyła czoło.
- Co wy tu robicie? - spytała zakładając rękę na rękę.
- No zgadnij. - odpowiedział gniewnie Laxus spoglądając w stronę gromadzących się w okół przymierzalni dziewczyn.
- Wypad. To nasz sklep. - dziewczyna zaśmiała się.
- Daruj sobie. - westchną Gray przeglądając marynarki wiszące na wieszakach. - Ma pani garnitury, prawda?
- Oczywiście - odpowiedziała kobieta mierząc Natsu. Machnęła ręką po czym z magazynu wyleciały 4 garnitury. - Proszę przymierzyć.
Natsu natychmiast złapał pierwszy lepszy garnitur i pognał z nim do przymierzalni wpadając na Cane. Kiedy już zasłonił się materiałem Laxus jęknął:
- Tylko pospiesz się. Kupmy ten durny garnitur i wracajmy. Muszę się położyć.
- Tak, tak!
- Erzaaa...? - spytała cicho Lucy wychylając głowę z przymierzalni. - Natsu tu jest?!
- Ta, w kabinie obok. - szkarłatnowłosa zaśmiała się wpychając dziewczynę z powrotem.
- Lucy? - zdziwił się Natsu przestając zapinać guziki marynarki.
- Taak.. - szepnęła Cana po chwili wybuchając śmiechem razem z pozostałymi dziewczynami.
Natsu wyszedł z przymierzalni ubrany w lekko wygnieciony garnitur. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze po czym zrobił minę myśliciela.
- Jest dobry. - podsumował Gajeel przyglądając się chłopakowi. Laxus tylko pokiwał głową.
- Myślicie? - Natsu zwrócił się do reszty chłopaków na co oni zaśmiali się i pokazali kciuki.
- Dobry. - Gray podszedł na chłopaka i położył mu rękę na ramieniu.
- Może spytalibyście się ekspertki? - zaśmiała się Erza wchodząc do przymierzalni Lucy.
Dziewczyna zdziwiona spojrzała na przyjaciółkę, która chwyciła ją na dłoń i próbowała wyciągając ją z kabiny.
- Erza! Czekaj, ja mnie...! - Zaczęła ale siła szkarłatnowłosej wygrała i w kilka sekund znalazła się przed zasłonką w jeszcze niezapiętej sukience. Wszyscy spojrzeli na nią z szerokimi uśmiechami. Natsu natychmiast obrócił się. Gdy Lucy poczuła na sobie jego wzrok zarumieniła się głęboko. Chłopak tylko uśmiechnął się .
- I jak Lucy? - spytał Gray wciąż stojac za Natsu i palcami wskazując na garnitur.
Dziewczyna pochyliła lekko twarz chcąc zakryć zarumienioną twarz.
- Jezbasznodopnrze... - wyszeptała cicho unikając wzroku przyjaciół. Jezu, czy jemu we wszystkim musiało być tak dobrze? Nawet z opatrunkiem na oku wyglądał tak bardzo...
- Co? - spytał Romeo przekrzywiając głowę w zastanowieniu.
- Jezu, mówi, że jest bardzo dobrze! - zniecierpliwiła się Cana.
- Cieszę się. - Natsu uśmiechną się szeroko. - Ty też wyglądasz super.
- Och.. Bo się wzruszę... - powiedział sarkastycznie udając, że przeciera łze.
- No weź się przymknij... - jęknęła Levy waląc się dłonią w głowę.
- No, no, no. Wyglądacie oboje wspaniale ale teraz wypad do kabin się przebierać. - westchnęła Erza. - Myślę, że wszyscy jesteśmy strasznie zmęczeni...
I takim o to WIELCE romantycznym akcentem zakończyliśmy moje pierwsze opowiadanie. ;_________; Moje pierwsze wielce przesłodzone opowiadanie. :___; Dziękuje wszystkim za czytanie go <3 XD Nawet nie wiecie ile znaczyły dla mnie wasze komentarze :3 Naprawdę wielce dziękuje za nie T^T
Jesteście najlepsi ;3
Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne czy jakiekolwiek inne. Przepraszam jeżeli w niektórych momentach zawiodłam was. Przepraszam jeżeli coś wam sie w moim opowiadaniu nie podobało...
I dziękuje wam, ze wytrwaliście do końca <3 Dziękuje wam, dziękuje :333
Już za pare dni spodziewajcie się 1 rozdziału kolejnego opowiadania :3
*Jeżeli chcesz dowiedzieć się dlaczego tak długo nie pisałam czytaj niżej ☟
- Happy, błagam powiedz... Wiesz gdzie reszta..? - szepnęła najciszej jak tylko umiała. Nerwowo rozglądała się po pomieszczeniu szukając zaginionych części garderoby.
- Nie wiem. - wzruszył ramionami - To nie ja rzucałem nimi po całym pokoju. Bluzkę znalazłem na lampie. Nie powiem, ciekawie się bawicie kiedy mnie nie ma.- Dodał oburzony.
- HAPPY! Nie czas teraz na fochy! - Jęknęła Lucy wyskakując z łóżka owinięta w prześcieradło. - Sytuacja nagła i poważna, rozumiesz?!
- Sytuacja nagła i poważna to była wczoraj jak mnie obudziliście... WIESZ JAK GŁOŚNO CHRAPIESZ!? - Exceed usiadł na łóżku spoglądając gniewnie na Blondynkę.
- Jezu.. No przepraszam! - rzuciła od niechcenia podbiegając do szafy z ubraniami i wyciągając pierwsze lepsze ciuchy co jakiś czas wychylała się zza ściany by zobaczyć czy Natsu nadal zajmuje niezapowiedzianego gościa. Pędem pognała do łazienki. Gdy tylko zatrzasnęła za sobą drzwi odetchnęła z ulgą. Udało się.
Spokojna już spojrzała w lustro. Uśmiechnęła się leniwie patrząc na swoje włosy, każdy w inną stronę. Zauważyła małe zadrapania na ramionach na co tylko zachichotała cicho i przejechała po nich palcami, wspominając ciepło dłoni ukochanego. Gdy jednak wzrok zjechał na jej szyję, zbladła.
Włosy dało sie ułożyć, zadrapania dało się ukryć, natomiast to... Pozostawało mieć jej jedynie nadzieje, że nikt nie zwróci szczególnej uwagi na mały "prezencik" od Salamandra.
*
- Cześć Pavali - Powiedział po chwili zamyślenia Natsu, gładząc różowe włosy.
- Natsu? - Zaczął brunet sapiąc ze zmęczenia. - Co z twoim okiem..? Nie mów mi, że oni...
- Aaa..? AAA! Że oko... Jest ok. Znaczy uszkodziłem się bo jacyś goście coś chcieli.. "Przeszłość, zemsta" i takie tam. Nie ciekawie ogółem. A co?
- Słuchaj... Muszę bardzo poważnie pogadać z tobą i Lucy..
- Ze mną i Lucy...? - powtórzył jakby nie był pewny tego co usłyszał.
- To serio poważne...
- Skoro tak mówisz... Wchodź. - Zaprosił. - LUCY MAMY GOŚCIA!
- JAK COŚ JESTEM W ŁAZIENCE! - krzyknęła Lucy. W jej głosie wydawało się czuć nutkę zakłopotania. A może tylko mu się zdawało...?
*
- Więc o co chodzi? - spytała Lucy siadając obok Natsu na kanapie.
Pavali przejechał dłonią po twarzy. Nerwowo spojrzał na filiżanke herbaty, którą podała mu blondynka. Wziął głęboki wdech i zaczął.
- Natsu.. Zaatakowali cie ludzie pragnący zemsty za niejakiego Likoto, zgadza się? - powiedział patrząc prosto w oczy różowowłosego.
- Taa.. - westchną chłopak zakładając dłonie za głową. Wydawał sie średnio zainteresowany tą sprawą. W przeciwieństwie do Lucy..
- Zaraz.. - zaczęła. - skąd ty to wiesz?
Pavali drgną. Spuścił głowę ślepo gapiąc się w ziemie.
- Tak jakby byłem związany z tą sprawą. - mruknął. Zauważył, ze przyjaciółka już chciała mu przerwać więc dodał. - Tak samo jak ty, Lucy.
- J-ja?
- Tak.. Po tym jak ojciec popełnił samobójstwo cała firma upadła. By spłacić długi musieliśmy sprzedać ziemię i dom. Zostaliśmy bez grosza... Moja matka poważnie zachorowała... Potrzebowałem pieniędzy na jej leczenie. Inaczej.. Umarłaby. Musiałem podjąć się jakiejś roboty. Zacząłem szukać najbardziej płatnej pracy czy to w gazetach czy.. gdziekolwiek. I kiedyś ktoś zaproponował mi namierzenie jakiejś dziewczyny. I tu właśnie pojawiasz się ty, Lucy. - przerwał by wziąć głęboki wdech... - Znalazłem cię. Wtedy. W szpitalu. Chciałem dowiedzieć się do czego byłaś im potrzebna. Gdy dowiedziałem się...
- Do czego? - spytał nagle Natsu, który dziwnie spoważniał.
-Mieli fałszywe informacje. - wyjaśnił. - Myśleli, ze to Lucy zabiła Likoto. A tym czasem to byłeś ty, Natsu. Oni dowiedzieli się o tym. Wytłumaczyli mi, że chcą cię zabić. Nie.. Nie mogłem.. Odmówiłem.. Zagrozili zabiciem mojej matki... Zagrozili zabiciem mnie...
- Tak więc by chronić własną dupę... - warkną Natsu ale Lucy przerwała mu.
- Natsu. Poczekaj.. Przecież..
- Nie, Lucy. Natsu ma rację. Zachowałem się egoistycznie. I to jak.. Podałem im namiary na Salamandra, którego tak strasznie chcieli złapać... I... dostałem pieniądze.. Oczywiście kilka razy mniej niż obiecali. Gdy wróciłem do domu, okazało się... że moja matka umarła... dzień przed moim wyjazdem.. - Przerwał i knykciami otarł oczy. Westchną ciężko i dokończył. - I co z tego miałem? - zaśmiał się tępo. - Oszukałem przyjaciół, wydałem ich za marne kilka groszy, które i tak na nic się nie przydało... Marny ze mnie przyjaciel... A tym bardziej człowiek...
Zapadła długa niezręczna i pełna napięcia cisza... Pavali wciąż spoglądał pusto w ziemie jakby wyczekując reakcji przyjaciół, jeżeli mógł ich tak dalej nazywać... Z jednej strony strasznie cieszył się. W końcu to z siebie wydusił... Z drugiej strony... Mógł na zawsze stracić w sumie jedynych ludzi, których miał za bardzo bliskich znajomych... Nie mógł dłużej tego przed nimi ukrywać.. zbyt bardzo obciążało mu to sumienie.
Lucy spojrzała na Natsu. Siedział i patrzył na bruneta. Żadnej emocji na jego twarzy...? Niby tak ale dziewczyna była pewna, że teraz toczy w głowie bój z własnymi myślami.. A ona? Kompletnie ją zamurowało... Może trochę rozumiała Pavaliego. Umierająca matka.. Groźby... To wszystko było takie.. takie.. Jedna jej część wołała o przebaczenie druga zaś rzucała milionami powodów dla których nie powinna tego robić. Czuła się rozdarta. Mogła tak po prostu wybaczyć, po tym co przeżył Natsu..? Czy mogła od tak zapomnieć jak bardzo cierpiała widząc stan ukochanego? Tyle dni w strachu... A Natsu? Czy on mu wybaczy...
- Rozumiem. - usłyszała. A jak się zdziwiła gdy zauważyła, że był to różowowłosy! Uśmiechał się! On się uśmiechał..?! - Nie ma sprawy.
Pavali podniósł głowę i spojrzał wyraźnie zaskoczony.
- C-co? - spytał jakby niedosłyszał. - J-jak to.. NIE MA SPRAWY?
Natsu westchną uśmiechnięty. Wzruszył ramionami i zaśmiał się głupio.
- Sam nie wiem. Jakbym się sterał nie umiem być zły. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego. - powiedział przeczesując palcami włosy. - Miałeś powód, nie?
- N-niby tak ale...
- Nie przejmuj się. - wtrąciła Lucy. - To chyba dobrze, że Natsu ci wybaczył...?
Pavali wstał z fotela i spojrzał na przyjaciół, którzy wciąż siedzieli z uśmiechami na twarzy. NIe rozumiał ich. W końcu wydał Natsu... Oszukał ich... A oni nie byli na niego wściekli..? Dobrze? "Chyba dobrze"? Co to było za głupie pytanie! Pewnie, że dobrze! Wspaniale! Jednak dalej niemiłosiernie kuło go sumienie. Jak mógł ich wcześniej oszukać..?!
- Eeej! Pavali, nie musisz.. płakać... - zaśmiała się Lucy spoglądając policzki bruneta, po których spływało kilka łez. Chłopak uśmiechną się krzywo i knykciami przetarł mokre oczy.
- H-Hai.
*
- NOSZ CHOLERA JASNA. - Natsu odskoczył od kuchenki przewracając przy tym 2 krzesła. Spojrzał z nienawiścią na tłuszcz skwierczący na patelni. Powoli ponownie podszedł do niej ale widząc jak tłuszcz znowu zaczyna bulgotać szybko odsunął się na bezpieczną odległość (czyt. jakieś 2 metry). Pavali nieustannie dygotał, próbując powstrzymać śmiech, lecz po chwili nie wytrzymał.
- Nie śmiej się. - burknął Natsu trącając patelnie metalową łyżką. - Gotowanie jest straszne. I trudne.
- W-wcale, że nie. - Pavali starał sie opanować przeraźliwy śmiech co.. średnio mu wychodziło. Podszedł do chłopaka i położył dłoń na jego ramieniu. - Patrz. - zaczął. - Zmniejsz gaz to tłuszcz przestanie... się tak zachowywać.
- Łatwo powiedzieć. Za żadne skarby świata nie podejdę do tego diabelstwa...! - mruknął Natsu wycierając dłoń o materiał zielonego fartucha. Jeszcze raz obdarował kuchenkę spojrzeniem pełnym nienawiści co nie umknęło uwadze bruneta. Westchną ciężko i puścił ramię chłopaka.
- Dobra, dobra.. Ja to zrobię. - zaśmiał się podchodząc do kuchenki i zakręcając dopływ gazu. - I już. Widzisz? Nic strasznego.
- Nauka gotowania to cos strasznego.. - jękną zrezygnowany różowowłosy opierając się o blat stołu.
- Jak cały czas żyje się na chińskich zupkach (aut. Mniam *-* XD) albo żarciu z mikrofali to potem nawet usmażenie mielonych staje się wyzwaniem...
- Powiedział Pavali, który CAAAAAAAAAAAAAŁE życie jadł tylko wykwintne krewetki i bażanty cokolwiek to jest.
- Po pierwsze: bażanty to takie ptaki po drugie: czy ja coś powiedziałem, że jadłem ciągle krewetki?!
- CHŁOPAKI PRZESTAŃCIE BO MI KUCHNIE ROZWALICIE! - Kłótnie przerwała Lucy, która właśnie postanowiła się zdrzemnąć. Jak widać nici z jej wspaniałego planu. Westchnęła tylko i sięgnęła po pamiętnik. Poczyta sobie.
Drogi pamiętniku!
Dzisiaj dołączyłam do gildii! I to nie byle jakiej! Do Fairy Tail! Samej trudno mi w to uwierzyć! Ato wszystko dzięki kolesiowi, którego poznałam w Hargeonie. Ma na imię Natsu i tak samo jak ja jest magiem. Tyle, że on nie posługuje się kluczami, a ogniem. Jest Smoczym Zabójcą. Zaprosił mnie do Fairy Tail. Ma gadająco-latającego kota Happy'ego. Obaj uwielbiają dużo jeść. Aż za dużo.
Poznałam też wielu innych ludzi: Mire - barmankę w Fairy Tail, Gray'a - mag lodu, który nie wiedzieć czemu wiecznie się rozbiera nie kontrolując tego, Cana'e - dziewczyna, która uwielbia pić, ma niesamowicie mocna głowę, Loki'ego - lekko denerwujący playboy, ale jest ok; i samego mistrza gildii! Jest małym staruszkiem ale potrafi stać się wielki. Dosłownie.
Strasznie mi się tu podoba. Tak bardzo cieszę się, że mogłam dołączyć!
Dziękuje Natsu!
Uśmiechnęła się sama do siebie. Tak. Doskonale pamiętała ten dzień. Dzień kiedy oficjalnie stała się członkiem Fairy Tail.
Przewróciła kilka stron i przeczytała kolejny wpis.
Drogi pamiętniku!
Tak krótko jestem w Fairy Tail, a już stworzyłam drużynę! Z Natsu i Happym! Nawet byliśmy już na naszej pierwszej wspólnej misji. Czy to nie cudowne?
Natsu jest naprawdę silny a Happy bardzo pomocny! Oboje denerwują mnie trochę. Na przykład wkradli się do mojego nowego domu! I to oknem! Oni są tacy.. tacy... poświrowani. Ale i tak bardzo ich lubię...
Nie kończąc czytać wpisu zaczęła kartkować pamiętnik, tak że udało się jej przeczytać tylko niektóre słówka.
Natsu...
nie chce...
na misji razem z..
Erza jest taka...
wszyscy..
tata...
co raz mocniej zaczynam..
nie rozumiem..
Dlaczego ja zako...
Trudno mi w..
nie mogę...
Wendy i Erza...
mam nadzieję, że..
Chcę mu to...
tak trudno...
Zatrzymała się na ostatnim wpisie.
Drogi pamiętniku.
Natsu długo nie wraca z misji. Mam nadzieję, że nic mu nie jest.
I koniec.
Pomyślała, że dawno nie pisała. Sięgnęła po atrament i pióro. Podrapała się po policzku piórem myśląc jak zacząć pisać. Spojrzała na kalendarzyk stojący obok, na biurku i zamarła. Data jutrzejszego dnia otoczona była czerwonym kółkiem. Patrzyła na nią długo po czym odwracając się na krześle krzyknęła:
- NATSU, CHODŹ TU SZYBKO!
Usłyszała tylko dźwięk tłuczonego szkła, śmiech Pavaliego i przekleństwo Natsu.
- Tak?
Natsu ubrudzony mąką w zielonym fartuchu wszedł do pokoju. Staną obok Lucy i pochylił się nad nią.
- Co jest? - spytał.
- Patrz. - szepnęła Lucy wskazując date w czerwonym kółeczku. - To już jutro...
Natsu spojrzał na blondynkę, która jakby lekko pobladła. Czas zleciał za szybko. O wiele za szybko.
Operacja, która wydawała mu się tak odległą przyszłością.. Miała odbyć się już następnego dnia. Może to i dobrze... Lucy wydawała się co raz bardziej osłabiona... Z drugiej strony... Oboje przeraźliwie bali sie tej operacji...
- Już jutro. - powtórzyła.
*
Stali zniecierpliwieni przed blokiem operacyjnym, spoglądając na drzwi z nadzieję za każdym razem kiedy otwierały się. To trwało stanowczo za długo. Przynajmniej tak im się zdawało.
Erza zestresowana chodziła w te i wewte oglądając po raz kolejny plakaty o zdrowej żywności i "Co zrobić by uchronić swoje dziecko przez przeziębieniem". Sama czuła się przeziębiona dreszcze co chwila, ból głowy i ogromne zmęczenie. Jednak kilkugodzinne chodzenie męczy. Nawet Erze. Cóż.. Zatrzymała się przez stoiskiem z gazetami i sięgnęła po pierwszą lepszą. "Pierwsza pomoc w domu czyli rewelacyjne apteczki zawsze pod ręką!". Dobre i to. Byle choć na chwilę zająć czymś umysł. Czymś innym niż pytaniami "czy wszystko pójdzie dobrze?".
Gray stał oparty o ścianę i ślepo gapił się w ziemie. Czekali już tu nie wiadomo ile na jakąkolwiek wieść o stanie dziewczyny. Zdawał sobie sprawę z poziomu trudności tej operacji. Wiedział, że nie tylko on się denerwuje. Nie tylko Erza, nie tylko Natsu. Ale i wszyscy lekarze uczestniczący w operacji.
Co chwila spoglądał a to na Erze, która swoim dreptaniem zaczynała go wkurzać a to na plakaty, które wręcz wołały do czytelnika o rzucenie nałogów. Miał już dość czekania. Był strasznie senny. Miał ochotę zasnąć. Choćby na stojąco. ale musiał "czuwać"...
"Dlaczego to tyle trwa?"
Patrząc na Natsu, można by rzec "Zasną!". Siedział nieruchomo z twarzą w rękach już od dobrej godziny, jeśli nie więcej. Minęło przecież już tyle czasu... Czy nie mogliby dostać choćby jednej informacji o stanie dziewczyny?
Martwił się. Cholernie się martwił. Wiedział, że lekarka, która operowała Lucy była doświadczona i ceniona w całym Fiore, ale bał się. I to jak. Zmęczenie dawało o sobie znak, ale cierpliwość, której zostały strzępki wołała o nie zasypianie pod żadnym warunkiem. Będzie tu czekał, choćby operacja miałaby trwać jeszcze dwa dni. Albo i więcej...
Drzwi na sale operacyjną otworzyły się. Cała trójka gwałtownie odwróciła głowy. Zobaczyli wysokiego mężczyznę ubranego w fartuch chirurgiczny. Na szyi zawiązaną miał zieloną maskę. Odchrząknął i spojrzał na trójka zniecierpliwionych magów.
- Więc... - zaczął niepewnie. - Wystąpiły nagłe komplikacje... - na te słowa Natsu zerwał się z krzesła i przerażony spojrzał na lekarza. - Nie, spokojnie, nie jest aż tak źle. Chodzi o to, że operacja może potrwać jeszcze dobrą godzinę... Po prostu pani doktor proponuje wrócenie do domu. Wie jakie to zmęczenie czekać tak długo...
- Ile godzin może to jeszcze potrwać? - spytała Erza ze zmartwieniem, którego nie dało sie ukryć.
- Myślę... że tak gdzieś.. Nie jestem w stanie podać dokładnie.. Ale przypuszczam, że potrwa to od 3 do 4 godzin. Spokojnie możecie wrócić do domu...
- Ja zostanę. - odezwał się nagle Natsu. Z całej trójki wyglądał na najbardziej zmęczonego... W końcu cienie pod oczami nie biorą się z niczego. W jego głosie dało się jednak usłyszeć determinacje. I to jaką.
Erza spojrzała na niego zaskoczona. W sumie mogła się tego po nim spodziewać...
- Natsu, Lucy jest bezpieczna. Możesz... - zaczęła ale chłopak przerwał jej.
- Zostanę. Spoko, nie jestem zmęczony. - odpowiedział z uśmiechem ale widać było, że odrobinę ściemnia...
Dziewczyna spojrzała na Graya pytającym wzrokiem. Ten tylko wzruszył ramionami jakby chciał powiedzieć "Niech robi co chce". Westchnęła ciężko i zwróciła się do chirurga.
- W takim razie on zostanie a my wrócimy. - uśmiechnęła się lekko po czym dodała. - Natsu nie bądź zły.. Oczy mi się zamykają...
- Spoko, spoko. - odpowiedział chłopak i również uśmiechną się delikatnie.
Erza ziewnęła i żegnając się razem z Grayem wyszli z poczekalni.
- Piętro niżej jest bufet. Może pan sobie zejść tam na kawę czy coś... - zaproponował lekarz wchodząc na blok operacyjny.
Czas dłużył się co raz bardziej. Oddał by wiele, żeby był tu z nim Happy czy nawet Pavali. Ktoś z kim mógłby zamienić parę słów.
Ale cóż... Happy źle się poczuł a i tak by go nie wpuszczono... "Zakaz wprowadzania zwierząt" niżej zaś dopisane markerem "W TYM LATAJĄCYCH KOTÓW"... To się musiało tyczyć ich ostatniego pobytu w szpitalu i stłuczonych przez Happy'ego próbówek...
Pavali pojechał na grób matki. Nie dziwił się mu. Widać nie należał on do osób, które bez najmniejszego problemu przyzwyczajają się do braku bliskiej ci osoby.. Z resztą... Kto by mógł tak szybko pogodzić się ze śmiercią matki..?
Tak. Oni też powiedzieli mu o stanie Lucy. Skoro on przyznał się do zdrady przyjaciół.. jaki był sens ukrywania tego? Prędzej czy później i tak dowiedziałby się...
A on nawet nie zauważył jak zrobił się senny... Nie miał siły opierać się zmęczeniu... I tak po chwili po prostu zasnął.
A obudziła go dopiero pielęgniarka.
- Pan czekał, może na panią Lucy? - spytała nieśmiało gdy knykciami przecierał oczy.
- T-tak.. - ziewnął. - Zaraz. Która godzina? - spytał nagle zaniepokojony.
- Dochodzi 22:00... - kobieta wyciągnęła z kieszeni małą karteczkę i podała chłopakowi. - Pani Lucy leży teraz na sali 238... Jest jeszcze pod wpływem leków usypiających, wiec śpi. Jak się obudzi może być lekko otumaniona...
- Znaczy.. że operacja się już skończ.. JEZU ILE JA SPAŁEM...?! - szybko zerwał się z krzeseł i chwytając karteczkę dodał - A.. gdzie jest sala 238?
- Piętro wyżej.
- Dzięki. - uśmiechnął się lekko i popędził schodami na piętro nie zauważając nawet, że szpital wyposażony jest w windę.
Gdy w biegu zauważył tabliczkę "238 - Sala pooperacyjna" gwałtownie zatrzymał się. Biorąc głęboki wdech nacisną na klamkę i po cichu wszedł do sali.
- Natsu? - usłyszał cichy głos gdy zamykał drzwi. Nie musiał długo zastanawiać się do kogo należał. Podążając w jego kierunku potknął się o kilka rzeczy ale bezpiecznie dotarł do Lucy.
- No cześć. - szepnął nachylając się nad dziewczyną. Odszukał wzrokiem jej czoło i delikatnie musnął je ustami. - Jak tam?
- Dobrze... - odpowiedziała zmęczonym głosem. Mimo to wyglądała dobrze. W przeciwieństwie do niego. - Natsu..? - spytała.
- Tak?
- Ile tu czekałeś?
- Długo. - zaśmiał się. - Od początku do końca. - dodał jakby dumny z siebie.
- Masz wory pod oczami. - zauważyła.
- Że niby ja? Gdzie tam. Zdaje ci się.
- Czemu? - spytała szeptem.
- Co czemu?
- Czemu tak długo czekałeś? Mogłeś iść do domu. Wyglądasz na strasznie zmęczonego...
Chłopak uśmiechnął się lekko i usiadł krawędzi łóżka.
- Na ciebie mogę czekać wieczność. - odpowiedział szeptem na co dziewczyna zarumieniła się.Przez chwile panowała dość krępująca cisza. Ale po co była im rozmowa skoro rozumieli się bez słów? Przerwał ją jednak Natsu.
- Teraz już wszystko będzie dobrze. - podsumował chwytając dziewczynę za rękę. Byli oddzieleni od siebie tylko na kilka godzin a on i tak stęsknił się za nią strasznie.
- Nie jestem pewna.. - zaczęła ochrypłym głosem - Została jeszcze sprawa tych gości. Tych co cię napadli... - powiedziała muskając palcem opatrunek, który Natsu miał na miejscu prawego oka. Wspomniała przykre chwile mocniej ściskając dłoń chłopaka. Nie chciała by to się powtórzyło... Nie zniosłaby kolejnych dni pod wielkim znakiem zapytania...
- Rozmawiałem z Pavalim. - mruknął gładząc dłonią jej dłoń. - Powiedział, że sprawa już jest zgłoszona. Złapano nawet kilka osób...
- Bogu dzięki.. - odetchnęła Lucy uśmiechając się delikatnie. Po chwili dodała przyjemnym szeptem. - Spójrz Natsu... Tak niedawno poznaliśmy się... Pamiętasz? - zaśmiała się z czułością. - A teraz..? Za niedługo oboje staniemy się rodzicami, stworzymy rodzinę Natsu... Taką naszą małą, prywatną drużynę...
- No wiesz... Nie do końca... Brakuje tu czegoś...
- J-jak to?
- Geez... Myślałem, że wyjdzie to jakoś.. bardziej.. czy ja wiem romantycznie? - jękną zrezygnowany. - Nie myślałem o takim miejscu...
- C-co? - Lucy nie bardzo wiedziała o co chodzi różowowłosemu. - O co..-
- Dobra, dobra... bez zbędnych tekstów bo i tak się stresuje - mruknął delikatnie rumieniąc się - Wyjdziesz za mnie? - spytał z uśmiechem.
Blondynka spojrzała na niego oszołomiona. Usiadła na łóżku i wciaż zdziwiona zaczęła przyglądać się chłopakowi.
- Ż-ż-że j-j-ja? - jąkała się. Chłopak spojrzał na nią zrezygnowany po czym jękną:
- Nie, do siebie mówię. Lucy. - dodał uśmiechając się. - Z-znaczy jak nie to po prostu powiedz, do niczego cię nie zmuszam i zrozu... - zaczął ale dziewczyna przerwała mu przytulając go. Na twarzy Natsu pojawił się szeroki uśmiech. - Jak mam zrozumieć tą reakcje?
- Zgadnij. - słabo zaśmiała się. - Wiem, że nie jesteś w tym dobry ale zgadnij.
- Tak...? - spytał nieśmiało.
- N-no oczywiście, głupku! - w jej głosie było słychać wyraźne drżenie. Uniosła głowę i spojrzała na uśmiechniętego Natsu. Do oczu powoli zaczęły napływać jej łzy i poczuła jak kilka z nich spływa po zaróżowionym policzku.
- Wiem... Wolałabyś oświadczyny z kwiatami i pierścionkiem ale.. NO! Po prostu nie mogłem czekać...
- Głupi jesteś. Takie są o wiele lepsze... Lepszych nie mogłam sobie wymarzyć. - Nie kłamała. Szczere to nigdy nie chciała wielkiego i uroczystego oświadczenia się jej. Wolała skromne, z zaskoczenia, spontaniczne a co najważniejsze szczere.
Poczuła jak chłopak delikatnie ociera łzy spływające po jej policzku. Chwycił jej twarz w dłonie i przybliżył do siebie. Zastygli w czułym pocałunku pełnym miłości. Szczerej miłości.
~* Trochę (nie słuchajcie jej :_; - jakieś około 3 tygodnie...) później.*~
- Erza ja naprawdę... - jęknęła Lucy kiedy ciągnięta przez przyjaciółkę po ulicy próbowała uspokoić dziewczynę. - Ja sobie poradzę... Umiem sama chodzić...
- Nie marudź. - nakazała Erza uśmiechając się szeroko.
- To się nakręciła... - mruknęła Cana dotrzymując kroku szkarłatnowłosej. - Teraz to nie dasz rady jej od siebie odczepić.
- Erza-san tu jest jakiś sklep. - zauważyła Wendy, która razem z Carlą i Levy trzymały się troszkę z tyłu gawędząc o poradnikach jakie kupiły.
Erza gwałtownie zatrzymała się przed sklepem "Suknie, sukienki i garnitury na każda okazje!". Omiotła go wzrokiem po czym bez słowa ruszyła w kierunku drzwi. gdy wszystkie weszły do pomieszczenia Erza puściła Lucy i zostawiając blondynkę samą przy przymierzalniach razem z innymi dziewczynami ruszyła w stronę kasy.
- W czym mogę pomóc? - spytała wysoka rudowłosa sprzedawczyni uśmiechając się sympatycznie.
- Potrzebujemy sukni ślubnej dla tej oto dziewczyny. - powiedziała Erza z iskrami w oczach wskazując na Lucy, która rozglądała się po sklepie.
- Zaraz coś znajdziemy.
Rudowłosa podeszła do blondynki z metrem krawieckim i zmierzyła ją praktycznie wszędzie. Lucy stała ciągle z niewyraźną twarzą patrząc na uśmiechnięte przyjaciółki.
Kiedy krawcowa przestała ja mierzyć machnęła kilka razy palcami i z magazynu wyleciało kilka sukni.
- Tak więc to są suknie, które mamy na pani rozmiar. - Proszę przymierzyć i zdecydowac, która będzie dla pani najbardziej odpowiednia.
- Dziękujemy - odrzekły chórkiem wszystkie.
Erza złapała dziewczynę za rękę i zaciągnęła do przymierzalni.
- A teraz przymierz... tą. - mruknęła Cana podając dziewczynie pierwszą sukienkę.
- A potem tą. - zaproponowała Levy wyciągając z dołu inną.
- I tą też. - Erza uśmiechnęła się przebiegle podając Lucy kolejną suknie.
- Bardzo się ciesze, że chcecie mi pomóc ale.. Po co was tu az tyle..? - spytała nieśmiało Lucy.
- Nie marudź. - westchnęła Cana. - Natsu też ma ze sobą niezłą gromadkę.
- Gaajel, Gray, Happy, Elfman, Romeo... - zaczęła wyliczać Levy mrużąc oczy - I Laxus...
- `To też pewnie ma wesoło - zaśmiała się Erza wpychając Lucy do przymierzalni - A teraz przymierzaj.
- Ok, ok.. - westchnęła dziewczyna znikając za bordową zasłoną. To całe zamieszanie.. Czy koniecznie było takie potrzebne? Tu chodziło tylko o kupno sukienki a one zachowywały się tak... Prawda, ona również była strasznie podekscytowana, ale wielogodzinne latanie po sklepach i kupowanie zupełnie nie potrzebnych drobiazgów było dość męczące...
Zadzwoniły dzwoneczki, które powiadomiły sprzedawczynię o przybyciu nowego klienta. Kobieta szybko podeszła do grupki głupio rozglądających się po sklepie mężczyzn.
- W czym mogę pomóc? - spytała z uśmiechem.
- Szukamy garnituru. - odpowiedział jeden z nich.
- Męskiego garnituru - dopowiedział inny.
- Garnitury przeważnie są męskie...
Cana zirytowana spojrzała w ich stronę i zmarszczyła czoło.
- Co wy tu robicie? - spytała zakładając rękę na rękę.
- No zgadnij. - odpowiedział gniewnie Laxus spoglądając w stronę gromadzących się w okół przymierzalni dziewczyn.
- Wypad. To nasz sklep. - dziewczyna zaśmiała się.
- Daruj sobie. - westchną Gray przeglądając marynarki wiszące na wieszakach. - Ma pani garnitury, prawda?
- Oczywiście - odpowiedziała kobieta mierząc Natsu. Machnęła ręką po czym z magazynu wyleciały 4 garnitury. - Proszę przymierzyć.
Natsu natychmiast złapał pierwszy lepszy garnitur i pognał z nim do przymierzalni wpadając na Cane. Kiedy już zasłonił się materiałem Laxus jęknął:
- Tylko pospiesz się. Kupmy ten durny garnitur i wracajmy. Muszę się położyć.
- Tak, tak!
- Erzaaa...? - spytała cicho Lucy wychylając głowę z przymierzalni. - Natsu tu jest?!
- Ta, w kabinie obok. - szkarłatnowłosa zaśmiała się wpychając dziewczynę z powrotem.
- Lucy? - zdziwił się Natsu przestając zapinać guziki marynarki.
- Taak.. - szepnęła Cana po chwili wybuchając śmiechem razem z pozostałymi dziewczynami.
Natsu wyszedł z przymierzalni ubrany w lekko wygnieciony garnitur. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze po czym zrobił minę myśliciela.
- Jest dobry. - podsumował Gajeel przyglądając się chłopakowi. Laxus tylko pokiwał głową.
- Myślicie? - Natsu zwrócił się do reszty chłopaków na co oni zaśmiali się i pokazali kciuki.
- Dobry. - Gray podszedł na chłopaka i położył mu rękę na ramieniu.
- Może spytalibyście się ekspertki? - zaśmiała się Erza wchodząc do przymierzalni Lucy.
Dziewczyna zdziwiona spojrzała na przyjaciółkę, która chwyciła ją na dłoń i próbowała wyciągając ją z kabiny.
- Erza! Czekaj, ja mnie...! - Zaczęła ale siła szkarłatnowłosej wygrała i w kilka sekund znalazła się przed zasłonką w jeszcze niezapiętej sukience. Wszyscy spojrzeli na nią z szerokimi uśmiechami. Natsu natychmiast obrócił się. Gdy Lucy poczuła na sobie jego wzrok zarumieniła się głęboko. Chłopak tylko uśmiechnął się .
- I jak Lucy? - spytał Gray wciąż stojac za Natsu i palcami wskazując na garnitur.
Dziewczyna pochyliła lekko twarz chcąc zakryć zarumienioną twarz.
- Jezbasznodopnrze... - wyszeptała cicho unikając wzroku przyjaciół. Jezu, czy jemu we wszystkim musiało być tak dobrze? Nawet z opatrunkiem na oku wyglądał tak bardzo...
- Co? - spytał Romeo przekrzywiając głowę w zastanowieniu.
- Jezu, mówi, że jest bardzo dobrze! - zniecierpliwiła się Cana.
- Cieszę się. - Natsu uśmiechną się szeroko. - Ty też wyglądasz super.
- Och.. Bo się wzruszę... - powiedział sarkastycznie udając, że przeciera łze.
- No weź się przymknij... - jęknęła Levy waląc się dłonią w głowę.
- No, no, no. Wyglądacie oboje wspaniale ale teraz wypad do kabin się przebierać. - westchnęła Erza. - Myślę, że wszyscy jesteśmy strasznie zmęczeni...
Ani Lucy ani Natsu nie kłamali. Oboje wyglądali niesamowicie.
A już za niedługo mieli stanąć razem a sukni i garniturze. I razem powiedzieć sobie tak. Tak, na zawsze.
Już wkrótce mieli stworzyć rodzinę. Jedną małą rodzinę noszącą to samo nazwisko. Kochająca się rodzinę. Żyjącą w szczęściu i radości.
A poznali się przecież tak niedawno. Tak niedawno stworzyli drużynę.
Połączyło ich Fairy Tail.
Połączyła ich najsilniejsza magia na świecie - miłość.
~*~
KONIEC
~*~
I takim o to WIELCE romantycznym akcentem zakończyliśmy moje pierwsze opowiadanie. ;_________; Moje pierwsze wielce przesłodzone opowiadanie. :___; Dziękuje wszystkim za czytanie go <3 XD Nawet nie wiecie ile znaczyły dla mnie wasze komentarze :3 Naprawdę wielce dziękuje za nie T^T
Jesteście najlepsi ;3
Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne czy jakiekolwiek inne. Przepraszam jeżeli w niektórych momentach zawiodłam was. Przepraszam jeżeli coś wam sie w moim opowiadaniu nie podobało...
I dziękuje wam, ze wytrwaliście do końca <3 Dziękuje wam, dziękuje :333
Już za pare dni spodziewajcie się 1 rozdziału kolejnego opowiadania :3
*Jeżeli chcesz dowiedzieć się dlaczego tak długo nie pisałam czytaj niżej ☟
Tak więc. Jestem w 3 gim (TAK WIEM WOW STRASZNIE WOW TAKA PANI GIMNAZJALISTKA WOW). Nauczyciela cisną nas strasznie. W dodatku ostatnio dostaliśmy ogromny projekt. Mój czas wolny wypełniam nauką i realizowaniem projektu. Tylko od czasu do czasu udaje mi się wyjść z przyjaciółmi.
Byłam tak przerażona tym wszystkim, że ostro uczyłam się i ogółem wszystko miałam przewalone. Doszła jeszcze sprawa internetu, który na tym zadupiu jest jak diament.
Po za tym (nie wiem czy powinnam o takich rzeczach pisać gdzieś tu - na blogu, w internecie) moja ciocia całkiem nie dawno umarła. Na oczy widziałam ją może ze 2 razy, więc jakoś nie odczuwam tego mega boleśnie... Osierociła 14 letniego chłopaka. (BÓG WIE GDZIE PODZIAŁ SIĘ WUJEK. Nie ma z nim kontaktu od jakichś 5 lat.). Mój tata jest jego chrzestnym. Chcemy bardzo go przyjąć. Ale trzeba pozałatwiać pełno spraw...
(Jest jeszcze dużo mniejszych spraw, ale to już szczegóły ;_;)
Dzięki za wyrozumiałość :3333
To pa :3
ZA NIEDŁUGO KOLEJNE OPOWIADANIE :333